Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Zamówienia publiczne. Kontrakty tylko dla firm, które dysponują pojazdami na prąd

Sławomir Wikariak
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
praca 2
Tymczasem wiele firm nawet nie zdaje sobie sprawy, że zgodnie z prawem będą musiały posiadać co najmniej 10 proc. ekologicznych pojazdów w swej flocie.
ShutterStock

Firmy startujące dziś w przetargach nie zdają sobie sprawy, że będą musiały mieć pojazdy elektryczne lub na gaz ziemny. Wiele specyfikacji o tym nie wspomina.

Z początkiem 2022 r. gminy mające więcej niż 50 tys. mieszkańców będą mogły powierzać zamówienia publiczne wyłącznie firmom, których „łączny udział pojazdów elektrycznych lub pojazdów napędzanych gazem ziemnym we flocie” wynosi co najmniej 10 proc. Problem w tym, że dokumentacje wielu trwających już przetargów nic o tym wymogu nie wspominają.

- Wielu zamawiających, jeśli nie większość, nie wprowadziło do opisu przedmiotu zamówienia żadnych postanowień dotyczących elektromobilności. Wyjątkiem są największe miasta, które takie klauzule, często nawet z karami umownym, mają. Z początkiem roku pojawi się więc poważny problem, z którego mało kto chyba zdaje sobie sprawę - mówi Artur Wawryło, prawnik prowadzący Kancelarię Zamówień Publicznych.

Dodaje, że obowiązek realizacji zamówień z uwzględnieniem udziału pojazdów elektrycznych lub na gaz ziemny wynika wprost z ustawy, jest więc wiążący dla obydwu stron, nawet jeśli nie przewidziano go we wzorze umowy o zamówienie publiczne.

- Mówiąc wprost - zamówienia udzielone po Nowym Roku muszą być realizowane zgodnie z nowymi wymogami - tłumaczy ekspert.

Raz już przesuwano

Wspomniany obowiązek nie powinien dla nikogo być niespodzianką, bo uchwalono go już w 2018 r. Wynika z art. 68 ust. 3 ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 110 ze zm.), która nakazuje powierzać zamówienia publiczne wykonawcom spełniającym określony procentowo udział ekologicznych pojazdów we flocie (patrz grafika). Początkowo miał wejść w życie w 2020 r., ale rynek nie był na to gotowy i odroczono ten termin o dwa lata. Samorządowcy liczyli, że zostanie przełożony po raz kolejny.

Taki postulat zgłosiło wiele miast podczas prac nad nowelizacją ustawy. Zwracały uwagę, że rynek nie jest przygotowany do tak dużych wyzwań, a pandemia jeszcze bardziej skomplikowała sytuację. Prawdopodobnie, licząc na przekonanie rządu, wielu zamawiających nie uwzględniło nowych wymagań w swych przetargach. Część mogła też zwyczajnie o nich nie wiedzieć.

Przykładów jest wiele. Niedawno ogłoszony przetarg na budowę zatoki autobusowej w jednej z podwarszawskich miejscowości, rozbiórka obiektu sportowego na terenie innego powiatu, budowa placu zabaw w nadmorskim mieście - dokumentacje tych postępowań nie zawierają ani słowa na temat konieczności dysponowania autami elektrycznymi lub na gaz ziemny. Jeśli umowy uda się zawrzeć przed końcem roku, problemu nie będzie. Wspomniana nowelizacja odroczyła bowiem do końca 2022 r. termin wygaśnięcia umów z firmami, które nie mają tych pojazdów. Dotyczy to jednak wyłącznie już zawartych kontraktów. Tych, które będą zawierane w nowym roku, już nie. Wówczas wejdzie bowiem w życie wspomniany już art. 68 ust. 3 ustawy.

Brakuje pojazdów

Tymczasem wiele firm nawet nie zdaje sobie sprawy, że zgodnie z prawem będą musiały posiadać co najmniej 10 proc. ekologicznych pojazdów w swej flocie. Czy będą mogły odmówić zawarcia kontraktu, skoro w dokumentacji przetargowej nie wspomniano o nim słowem?

- Niestety może to grozić utratą wadium. Oczywiście rozsądny zamawiający powinien w opisie przedmiotu zamówienia uwzględnić nowe wymogi, najlepiej doszczegóławiając je choćby o sposób weryfikacji ich spełniania, ale ustawa tego nie wymaga. Trudno więc mówić, by przetargi, w których pominięto te kwestie, były dotknięte wadą nakazującą ich unieważnienie. Same obowiązki wynikają zaś wprost z ustawy, która na dodatek powinna być znana od lat. Sytuacja jest więc mocno problematyczna - zauważa dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski, radca prawny z Grupy Doradczej Sienna.

Problem jest tym poważniejszy, że firmy, nawet gdyby chciały ponieść dodatkowe koszty i kupić samochód elektryczny, to nie będą w stanie tego zrobić. Terminy ich dostaw często przekraczają rok. Z kolei pojazdy na gaz ziemny raz, że również są trudno dostępne, a dwa, że brakuje stacji do ich tankowania. Na problem ten zwracał uwagę Konwent Dyrektorów Zarządów Dróg Wojewódzkich wraz z Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Drogownictwa, które w piśmie przesłanym do Ministerstwa Klimatu i Środowiska ostrzegały, że terminy dostaw pojazdów specjalistycznych wahają się od jednego roku do nawet czterech lat. Bezskutecznie. Stąd też część firm zastanawia się np. nad wykorzystaniem car-sharingu i wynajmowaniem aut elektrycznych chociażby dla kadry kierowniczej. Bo choć ustawa mówi o 10 proc. pojazdów używanych przy wykonywaniu danego zadania, to równie dobrze mogą nimi jeździć np. kierownicy budowy, a nie kierowcy ciężarówek.

Budowlanka także

Co jeśli firma, mimo najlepszych chęci, nie będzie w stanie wypełnić nowych obowiązków? Ustawa nie przewiduje tu jakiś specjalnych kar. W grę nie będą też wchodzić kary umowne, bo skoro specyfikacje nie wspominają nic o wymogach dotyczących elektromobilności, to nie przewidują też sankcji za ich niewypełnianie. Nie oznacza to jednak, że przedsiębiorcy mogą spać spokojnie.

- Bez wątpienia zamawiający może ich wezwać do realizacji świadczenia zgodnie z prawem. Jeśli zaś firma się nie dostosuje, to nie da się wykluczyć nawet sankcji w postaci odstąpienia od umowy. Byłaby ona tym bardziej dotkliwa dla wykonawców, że groziłaby eliminacją z kolejnych przetargów w związku z nienależytym wykonaniem umowy - analizuje Artur Wawryło.

Nowe wymagania dotyczą wszystkich zamówień udzielanych przez samorządy liczące powyżej 50 tys. mieszkańców, z pominięciem letniego i zimowego utrzymania dróg. Największe problemy ze sprostaniem im może mieć branża budowlana. Początkowo część ekspertów miała nadzieję, że jej ustawa nie obejmie. Odpowiedź udzielona przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska na pytania DGP nie pozostawia jednak złudzeń. „Stosując przepisy ustawy, należy zweryfikować, czy dane działanie mieści się w katalogu ustawowym zadań publicznych realizowanych przez daną jednostkę samorządu. W przypadku np. budowy dróg przez gminę to mieszczą się one w art. 7 ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym, jako sprawy gminnych dróg, ulic, mostów, placów oraz organizacji ruchu drogowego. Takie zadanie podlega więc pod wymogi ustawy o elektromobilności” - napisał wydział komunikacji medialnej ministerstwa. 

Co mówi przepis
Co mówi przepis /
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe