Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Można liczyć, że to początek partnerstwa z Saudyjczykami [OPINIA]

Marcin Roszkowski
Ten tekst przeczytasz w mniej niż minutę
Orlen i Lotos
Orlen i Lotos
ShutterStock

Ogłoszone wczoraj transakcje, które umożliwią doprowadzenie do końca fuzji Orlenu z Lotosem, to szansa na zamknięcie okresu niepewności na naszym rynku paliw. Z różnych opcji, które leżały na stole, ogłoszone wczoraj ustalenia są najlepszym rozwiązaniem. Szczególne znaczenie ma wybór Saudi Aramco jako głównego partnera Orlenu w Rafinerii Gdańskiej. Wpuszczenie na rynek europejski tak dużego gracza, dysponującego także bazą wydobywczą, oznaczać będzie zwiększenie konkurencji, co może z kolei wpłynąć na obniżenie cen paliw.

Pojawienie się Saudyjczyków jako dostawców ropy naftowej – według zapowiedzi Daniela Obajtka docelowo odpowiadać mają nawet za 45 proc. zapotrzebowania surowca dla całej grupy Orlenu – to także ważny krok na drodze do dywersyfikacji kierunków importu węglowodorów i uniezależnienia się od kierunku wschodniego. Można liczyć, że ogłoszone plany to początek szerzej zakrojonego partnerstwa z Saudyjczykami, które wzmocni szanse regionalnej ekspansji polskiego koncernu.

Potencjał synergii między Orlenem a Saudi Aramco jest też znaczący, jeśli chodzi o plany transformacyjne. Saudyjczycy, choć mają reputację zachowawczych, przygotowują się do wyzwań związanych z przemianami na rynku energetycznym: inwestują m.in. w wychwyt i magazynowanie CO2 (CCS) czy produkcję wodoru oraz dysponują atrakcyjnymi z polskiego punktu widzenia technologiami. Orlen już wcześniej był wśród polskich spółek Skarbu Państwa liderem w zakresie zielonych inwestycji, a fuzja ułatwi mu pozyskiwanie finansowania. Kolejnym krokiem wzmacniającym potencjał transformacyjny koncernu będzie połączenie z PGNiG.

Cieszy też to, że współpraca z węgierskim MOL-em ograniczona jest do wymiany stacji, które z punktu widzenia łańcuchów wartości przemysłu naftowego odgrywają rolę marginalną. Nie potwierdziły się obawy części polityków i komentatorów, że Węgrzy dopuszczeni zostaną do bardziej wrażliwych segmentów rynku, gdzie mogą okazać się fasadą dla ekspansji gospodarczej Rosjan.