Czesi w ciągu najbliższych tygodni przedstawią projekt umowy ws. Turowa - mówił we wtorek wiceszef MAP Artur Soboń, dodając, że oczekiwania czeskiej strony to m.in. uczestnictwo w monitorowaniu pracy kopalni, a limit 40-45 mln euro dotyczy wspólnych, nie tylko polskich inwestycji.
Jak mówił wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń na antenie TVP Info, konkluzje protokołu podpisanego ze stroną czeską będą podstawą przygotowania umowy bilateralnej pomiędzy Polską a Czechami. "Czesi za chwilę, w ciągu najbliższych tygodni przedstawią nam projekt tej umowy, jeśli ona zostanie podpisana i przejdziemy do jej realizacji, Czesi wycofają skargę i to zamknie temat skargi do TSUE" - powiedział.
Pytany o oczekiwania Czechów, zaznaczył, że strona czeska chce, "cały czas być w tym procesie monitorowania pracy kopalni Turów".
"Stąd też wspólny zespół roboczy, wspólne pomiary, np. hałasu, wspólna obserwacja np. stanu wody, wspólny fundusz małych projektów środowiskowych, do którego będą mogły aplikować organizacje pozarządowe z Polski i Czech. To są najważniejsze ustalenia, natomiast kwestie inwestycyjne zapisaliśmy bardzo ogólnie, tzn. zapisaliśmy, że będziemy realizować wspólne projekty inwestycyjne. Górny limit tych wspólnych projektów, które będą realizowane z udziałem obu państw, także samorządów, (bo w tych rozmowach brali udział także marszałkowie), ale także PGE sięgną 40-45 mln euro" - powiedział.
Jak podkreślił, limit 40 mln euro dotyczący inwestycji związanych z prowadzoną działalnością wydobywczą w Turowie, np. budowy ekranu czy wału oraz wspólne projekty dla lokalnej społeczności, będą finansowane przez obie strony.
"Nie ustaliliśmy dokładnie proporcji współfinansowania tych projektów, ale one będą finansowane przez obie strony. To nie jest wyłącznie polski wkład" - powiedział. Jak dodał, według szacunków zamknięcie całego zespołu wydobywczego i wytwórczego w Turowie, łącznie z elektrowniami przyniosłoby straty sięgające 13,5 mld zł.
Według Sobonia, duże zaangażowanie polskiej strony i PGE byłoby dobrą okazją do tego, żeby w ramach euroregionu Nysa wszystkie kopalnie "i po niemieckiej stronie, i po czeskiej spotkały się i ustaliły wspólnie, co można zrobić dla lokalnej społeczności".
Twierdził, że zgodnym zdaniem zarówno polskich jak czeskich ekspertów, wydobywanie węgla w kopalni w Turowie nie ma wpływu na poziom wód. "I nie jest bezpośrednią przyczyną zjawiska suszy, które rzeczywiście w tym regionie Czech występuje. Ale żeby minimalizować wszystkie ryzyka, uspokajać lokalną społeczność gotowi jesteśmy inwestycje dla tych lokalnych społeczności wykonać. I długoterminowo współpracować" - powiedział.
Soboń określił decyzję TSUE dotyczącą Turowa jako "absurdalną". Uzasadniał, że postępowanie w tej sprawie trwa, orzeczenie ws. czeskiej skargi zostanie wydane najprędzej za rok, a nie byłoby już odwrotu od wykonania nakazu natychmiastowego wstrzymania wydobycia węgla - mimo że został on wydany jako środek tymczasowy, zapobiegawczy.
"Nie ma możliwości zamknięcia, natychmiastowego zaprzestania produkcji węgla i powrotu do tej produkcji, bo skutki takiego niekontrolowanego zamknięcia kopalni byłyby dramatyczne środowiskowo, ekologicznie, społecznie. Ale przede wszystkim nie byłoby już możliwości powrotu do wydobycia" - mówił, dodając, iż Polska nie ma możliwości odwołania od tego postanowienia, może tylko wnioskować o jego uchylenie.
Jego zdaniem, TSUE obrócił też przeciwko Polsce działania podejmowane w dobrej wierze dotyczące budowy ekranu filtrującego wodę, by zapobiec sytuacji, w której pompowana woda mogłaby mieć wpływ na lokalną społeczność. Jak mówił, według decyzji środowiskowej ekran miał powstać do 2023 r., a będzie oddany szybciej - we wrześniu tego roku. "To zostało obrócone przeciwko nam, bo zostało uznane za przyznanie się do wpływu na środowisko" - ocenił.
Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych. W ubiegły piątek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów, należącej do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech w tej sprawie, czyli wydania wyroku.