Gwarancje zatrudnienia, osłony socjalne dla górników, budżetowe dopłaty do redukcji mocy produkcyjnych, fundusz transformacyjny z 500-milionowym kapitałem początkowym i warte ponad 16 mld zł inwestycje w czyste technologie węglowe – to niektóre rozwiązania w projekcie umowy społecznej dla górnictwa.
Na środowe popołudnie zaplanowano parafowanie umowy, negocjowanej kilka ostatnich miesięcy przez górnicze związki i przedstawicieli rządu. Przed ostatecznym podpisaniem dokument muszą jeszcze zaakceptować organy statutowe poszczególnych związków – związane z tym procedury zajmą prawdopodobnie około dwa tygodnie. Później – aby umowa weszła w życie – powinna zaakceptować ją Komisja Europejska.
„Jeżeli KE nie wyrazi zgody na planowane instrumenty w ramach systemu wsparcia, wskazane w umowie społecznej, strony podejmą w dobrej wierze rozmowy, w celu wypracowania możliwych scenariuszy działań, z uwzględnieniem stanowiska KE, nie wstrzymuje to jednak procesu notyfikacji oraz rozmów z KE na temat możliwych rozwiązań systemu wsparcia sektora” – czytamy w projekcie umowy, opublikowanym w całości w poniedziałek przez Radio Zet.
Tym, co przede wszystkim może budzić zastrzeżenia Komisji jest proponowany system subsydiowania kopalń oraz rozłożenie procesu wygaszania kopalń na 28 lat, do końca 2049 roku. W projekcie zapisano, że nowy system wsparcia sektora górniczego będzie oparty „na pokrywaniu kosztów nadzwyczajnych związanych z likwidacją jednostek produkcyjnych oraz dopłatach do redukcji zdolności produkcyjnych w całym okresie do zamknięcia tych jednostek”. Chodzi o dopłaty do kosztów redukcji zdolności produkcyjnych w ramach uzgodnionego planu zamknięcia kopalń. W wyliczaniu dopłat wykorzystany będzie tzw. benchmark rynkowy (ceny w portach ARA/parytet importowy) z uzgodnionym korytarzem odchyleń i z przychodami bilansującymi poziom wsparcia.
Terminy zakończenia eksploatacji pozostały w umowie takie same jak w porozumieniu, zawartym przez związkowców z rządem 25 września zeszłego roku. W 2021 r. połączono już katowickie kopalnie Wujek i Murcki-Staszic i zakończono wydobycie w ruchu Pokój w Rudzie Śląskiej. W 2023 r. zaplanowano połączenie pozostałych ruchów kopalni Ruda: Halemba i Bielszowice (wcześniej zbadana będzie możliwość eksploatacji złóż węgla koksowego w tym zakładzie) w jedną kopalnię, która zakończy eksploatację w 2034 r.
W 2028 r. zakończy eksploatację kopalnia Bolesław Śmiały (wcześniej przeanalizowana będzie możliwość inwestycji w złoże „Za Rowem Bełckim”), a rok później kopalnia Sośnica (po weryfikacji możliwości pozyskania koncesji z partii Makoszowy). W 2035 r. przestanie pracować ruch Piast, dwa lata później ruch Ziemowit, a za kolejne dwa lata – katowicka kopalnia Murcki-Staszic. W 2040 r. zamknięte mają być kopalnie Bobrek i Brzeszcze, rok później Mysłowice-Wesoła, a w 2043 ruch Rydułtowy. W 2046 r. zakończy się eksploatacja w ruchu Marcel, a w 2049 zamknięte będą ruchy Chwałowice i Jankowice, zakłady górnicze Sobieski i Janina oraz – prawdopodobnie – podlubelska Bogdanka.
Projekt umowy społecznej zawiera preambułę i siedem głównych punktów, opisujących mechanizm finansowania górniczych spółek, inwestycje w czyste technologie węglowe, zadania i finansowanie Funduszu Transformacji Śląska (z kapitałem początkowym 500 mln zł i gwarancjami na 1 mld zł), terminy zakończenia eksploatacji w kopalniach, gwarancje zatrudnienia, szczegóły osłon socjalnych oraz potwierdzenie gotowości strony rządowej do realizacji porozumienia z 25 września ub. roku, które ostatecznie stało się kanwą umowy społecznej.
Strona społeczna proponuje w umowie, aby akcje Funduszu Transformacji Śląska objęły: Polski Fundusz Rozwoju, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Bank Gospodarstwa Krajowego i Skarb Państwa. Fundusz ma być zasilony m.in. środkami z opłaty eksploatacyjnej, wpłacanej do NFOŚiGW - w tym roku otrzymałby z tej puli co najmniej 50 mln zł, a w kolejnych latach całą kwotę od podmiotów z woj. śląskiego. Społeczny projekt ustawy powołującej fundusz ma być gotowy do końca maja, zaś do połowy sierpnia przeanalizuje go strona rządowa, by do końca września powstał ostateczny projekt. Powołana zostanie też Rada Koordynacyjna ds. Sprawiedliwej Transformacji.
Projekt umowy społecznej zawiera cztery załączniki. To założenia dla systemu wsparcia sektora górnictwa węgla kamiennego, koncepcja utworzenia systemu wsparcia specjalistycznych przedsiębiorstw górniczych węgla kamiennego oraz gmin górniczych, wykaz miejscowości dotkniętych transformacją oraz wykaz inwestycji w czyste technologie węglowe wraz z terminami realizacji (najdalej do 2029 roku) i potencjalnymi kosztami (łącznie ponad 16 mld zł). Najdrożej – po przeszło 5 mld zł – mają kosztować inwestycje w zgazowanie węgla na potrzeby energetyki oraz do produkcji gazu syntezowego, z potencjalnym wychwytywaniem dwutlenku węgla, a także instalacja zgazowania do produkcji metanolu (3,8 mld zł).
W umowie znalazły się wszystkie wynegocjowane i ogłoszone już wcześniej rozwiązania – wpisane do ustawy górniczej gwarancje zatrudnienia w kopalniach do emerytury, alokacja pracowników kopalń likwidowanych do czynnych oraz system osłon socjalnych dla pracowników: urlopy górnicze dla tych, którym do emerytury brakuje nie więcej niż cztery lata, urlopy dla pracowników przeróbki (trzy lata przed emeryturą), płatne w wysokości 80 proc. wynagrodzenia naliczanego jak za urlop wypoczynkowy, a także 120-tysięczne jednorazowe odprawy pieniężne.
Ostatnim punktem spornym, rozstrzygniętym w ostatnim dniu negocjacji, była sprawa indeksacji wynagrodzeń w kopalniach. Początkowo związkowcy proponowali indeksację o 2 proc. powyżej inflacji, później 1,5 proc. Ostatecznie ustalono indeksację jedynie na najbliższe cztery lata. Polska Grupa Górnicza, Tauron Wydobycie i Węglokoks Kraj, czyli firmy objęte proponowanym systemem wsparcia (bez JSW i Bogdanki), w 2022 r. mają podnieść przeciętne wynagrodzenia o 3,8 proc., o 3,5 proc. w roku 2023, 3,4 proc. w 2024 oraz 3,3 proc. w 2025. Uzgodniona indeksacja wynagrodzeń jest powiązana ze zmniejszeniem poziomu zatrudnienia w tych spółkach.
Projekt umowy społecznej krytykują ekolodzy. We wtorek Greenpeace wysłał wicepremierowi, szefowi MAP Jackowi Sasinowi i szefom górniczych związków zawodowych mydełka przypominające węgiel, w związku z uzgodnieniem – jak ocenia organizacja – „kompletnie nierealistycznego porozumienia, które zakłada przedłużenie działania kopalń do 2049 r.”.
Porozumienie rządu ze związkowcami jest niczym innym jak mydleniem oczu społeczeństwu i umyciem rąk od odpowiedzialności za sprawiedliwą transformację sektora węglowego w Polsce – komentują przedstawiciele Greenpeace, oceniając, że aby zapobiec katastrofie klimatycznej i zachować szansę na osiągnięcie celu porozumienia paryskiego, Polska i inne kraje uprzemysłowione powinny odejść od węgla najpóźniej do 2030 r.
„Tylko w 2020 r. górnictwo wygenerowało ponad 4,3 mld zł straty. Porozumienie zakłada kolejną pomoc publiczną na utrzymywanie nierentownych kopalń, a dopłacanie do działania kopalń jest niezgodne z prawem unijnym. Trudno sobie wyobrazić, żeby Komisja Europejska miała zrobić wyjątek dla polskiego rządu. Wygląda na to, że ta hucpa jest po to, by rząd mógł zrzucić odpowiedzialność za zamykanie kopalń na +złą Unię”. To cyniczne i nieodpowiedzialne zachowanie ministra Sasina” – skomentowała szefowa zespołu Klimat i Energia w Greenpeace, Joanna Flisowska.
Środowe spotkanie związkowców z przedstawicielami rządu, które ma zakończyć się parafowaniem umowy społecznej, rozpocznie się w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach o godz. 10. Przed złożeniem podpisów związkowcy zamierzają przedyskutować jeszcze z przedstawicielami MAP kilka szczegółowych kwestii, które jednak – jak zapewniają związki – nie wpływają na kształt wynegocjowanej już umowy. Jej parafowanie zaplanowano w środę na wczesne popołudnie.
Również w środę do Katowic przyjedzie minister środowiska i klimatu Michał Kurtyka, który po południu spotka się z przedstawicielami branży okołogórniczej. W negocjacjach umowy społecznej stronie rządowej przewodniczył wiceszef MAP Artur Soboń, a resort klimatu reprezentował wiceminister, główny geolog kraju, pełnomocnik rządu ds. polityki surowcowej Piotr Dziadzio.