Ciepłownie wnioskują do Urzędu Regulacji Energetyki o zwiększenie taryf za ciepło. Chcą podwyżek sięgających kilkudziesięciu procent. Regulator nie na wszystkie się zgadza, podkreślając, że jego zadaniem jest ochrona i dostawców, i odbiorców ciepła
– Przedsiębiorstwa ciepłownicze wnioskują do URE o podwyżki taryf za ciepło w wysokości od 10 do kilkudziesięciu procent – mówi Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie (IGCP).
Urząd Regulacji Energetyki potwierdza te informacje. Od początku kwietnia do 13 września na wniosek przedsiębiorstw ciepłowniczych Departament Rynku Energii Elektrycznej i Ciepła URE prowadził 33 postępowania w sprawie zatwierdzenia lub zmiany taryfy dla ciepła (patrz infografika). Najwyższy wnioskowany wzrost taryfy to 57,5 proc. – Niektóre przedsiębiorstwa we wskazanym okresie kilkukrotnie występowały z wnioskami o zmianę taryfy, głównie z powodu wzrostu kosztów zakupu uprawnień do emisji CO2, ale również z tytułu rekompensaty dotyczącej CO2. Zatwierdzone w poszczególnych postępowaniach wzrosty opłat wynosiły kilkanaście procent – informuje regulator.
Pod koniec sierpnia ceny emisji CO2 przekroczyły 60 euro za tonę. Jeszcze w ubiegłym roku wartości uwzględnione w taryfach wahały się od 22 do 26 euro za tonę, pod koniec IV kwartału ubiegłego roku ceny na aukcjach sięgały już 30 euro, by w maju tego roku przekroczyć 50 euro.
Przypomnijmy też, że aby ratować ciepłownie, w rozporządzeniu ministra klimatu i środowiska z 24 kwietnia 2021 r. zmieniającym rozporządzenie w sprawie szczegółowych zasad kształtowania i kalkulacji taryf oraz rozliczeń z tytułu zaopatrzenia w ciepło (Dz.U. z 2021 r. poz. 788) umożliwiono przedsiębiorstwom ciepłowniczym korygowanie swoich przychodów z uwzględnieniem niezaplanowanych kosztów zakupu uprawnień do emisji CO2. Ponadto jednorazowo do wniosku o zatwierdzenie taryfy (złożonego do roku od wejścia w życie rozporządzenia) doliczana jest rekompensata wynikająca z różnicy cen emisji CO2.
Ciepłownie na krawędzi
Jacek Szymczak zaznacza, że wnioski o podwyżki nie wynikają z potrzeby generowania zysku przez przedsiębiorstwa.
– 5-proc. podwyżka cen ciepła jest konieczna, by ciepłownie mogły utrzymać płynność finansową i zapewniły sobie pieniądze potrzebne do kredytowania modernizacji. Pozostała część wynika z kosztów niezależnych od przedsiębiorstw, na które składają się koszty emisji CO2 oraz ponad 100-proc. podwyżka cen za węgiel i gaz – dodaje.
Część spółek ciepłowniczych znalazła się w potrzasku. Potrzebują inwestycji, by odejść od węgla. Nie mają jednak na transformację ani pieniędzy, ani możliwości uzyskania kredytu. W najgorszej sytuacji są te, które przespały ostatnie lata, nie dywersyfikując miksu energetycznego. Niektóre już teraz stoją na krawędzi. Przedstawiciele IGCP podkreślają, że część spółek realnie stoi przed groźbą utraty płynności finansowej, a izba przygotowuje analizę prawną dotyczącą takich sytuacji.
Lepiej ocieplać
– Wierzymy, że propozycje, które są składane przez przedsiębiorstwa w sposób racjonalny i uzasadniony, spotkają się z akceptacją URE – podkreśla Jacek Szymczak.
Co na to regulator? Największa podwyżka, na którą od 1 kwietnia do 13 września zgodził się URE, wyniosła 17,8 proc. Urząd zaznacza, że odmawia zatwierdzenia nowej taryfy bądź jej zmiany, gdy koszty proponowane przez przedsiębiorstwo nie są uzasadnione lub gdy przedstawiona do zatwierdzenia taryfa została przez przedsiębiorstwo skalkulowana niezgodnie z zasadami i wymogami określonymi przez ustawę – Prawo energetyczne (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 716) i odpowiednie rozporządzenia taryfowe.
URE dodaje, że w prowadzonych postępowaniach (przy badaniu uzasadnionych kosztów dostarczania ciepła do odbiorców) bierze pod uwagę informacje dotyczące m.in. realizacji remontów, usuwania awarii, a także inwestycji, w tym modernizacji źródeł i sieci ciepłowniczych.
Reforma na ostatnią chwilę
Wyższe taryfy oznaczają podwyżki opłat za ciepło dla mieszkańców. To jest pewne. Kwestią otwartą jest to, czy będą to podwyżki skokowe.
– Każde postępowanie prowadzone jest indywidualnie, nie możemy więc określić, na jakiego rodzaju podwyżki będziemy mogli przystać w odniesieniu do całego sektora – zaznacza URE. Podkreśla, że jego zadaniem jest ochrona wszystkich uczestników rynku – w tym przypadku zarówno dostawców, jak i odbiorców ciepła.
Eksperci tłumaczą, że to, o ile finalnie wzrosną opłaty za ciepło, zależy także od zarządców i właścicieli nieruchomości i prowadzonych do tej pory polityki rozliczeń z mieszkańcami, jeśli na przykład ubiegłego sezonu grzewczego skumulowali część środków z opłat wnoszonych przez mieszkańców na podstawie prognoz, a także od ponoszonych przez nich inwestycji w termomodernizację oraz od najbliższego sezonu grzewczego.
Przyszłość sektora
Eksperci branży ciepłowniczej podkreślają, że od transformacji zakładającej odejście od węgla nie ma ucieczki. Z ich wypowiedzi podczas 25. Forum Ciepłowników Polskich, które skończyło się wczoraj w Międzyzdrojach, wynika, że wyzwaniem są nie tylko pieniądze potrzebne na inwestycje, ale także tempo zmian dyktowane przez Komisję Europejską, m.in. w założeniach pakietu Fit for 55.
Bogusław Regulski, wiceprezes zarządu IGCP, zaznacza, że o podwyżki taryf wnioskuje obecnie „istotna grupa przedsiębiorstw”. – Nie ma przy tym znaczenia ich wielkość, ale ich struktura paliwowa i dotychczasowa polityka taryfowa – mówi.
Jeśli pakiet Fit for 55 wejdzie w życie, przyspieszyć z transformacją będą musiały nie tylko ciepłownie powiatowe, ale także elektrociepłownie obsługujące największe miasta, czyli wytwarzające energię i ciepło w kogeneracji. Jako korzystające z węgla – w myśl nowych projektowanych na razie przepisów – nie będą spełniać bowiem kryterium efektywnego systemu ciepłowniczego i wysokosprawnej kogeneracji.
Polskie ciepłownictwo zwraca się w kierunku gazu (który w dalszej perspektywie byłby „zazieleniany” biogazem) i ciepła wytwarzanego z odpadów komunalnych.
– Trzeba zrozumieć, że inwestycje w sektorze ciepłowniczym są koniecznością. Bez transformacji polegającej na zastąpieniu węgla opłaty za ciepło systemowe będą rosły dramatycznie szybko – podkreśla Jacek Szymczak.