- Podstawowym problemem naszego systemu energetycznego jest wieloletnie zapóźnienie w transformacji i spowodowany tym deficyt elastyczności - uważa Grzegorz Wiśniewski prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Indie to kolejna ofiara perturbacji na globalnych rynkach surowców, których produkcja nie nadąża za rosnącym popytem na energię. Podobnie jak wcześniej w Chinach, głównym problemem subkontynentu jest niedobór węgla stanowiącego około dwie trzecie indyjskiego miksu energetycznego. Przeszło połowa systemu energetycznego kraju postawiona jest w stan alertu w związku z potencjalnymi blackoutami.
Zapasy węgla w kilkunastu indyjskich elektrowniach wyczerpały się całkowicie, a w kolejnych - o łącznej mocy ok. 50 GW - spadły do poziomu mniej niż trzydniowego średniego zapotrzebowania na surowiec (dla bezpieczeństwa energetycznego powinny one wynosić ok. 2 tygodni). Według ministra energii niepewność na rynku może utrzymać się nawet przez pół roku. Rząd wraz ze spółkami węglowymi starają się zapewnić wzrost wydobycia, ale według analityków S&P zapełnić węglowej luki nie da się bez zwiększenia importu.
Końca kryzysu nie widać w Europie, co budzi rosnące obawy o sytuację w sezonie grzewczym. We wtorek kolejny rekord odnotowały ceny gazu na holenderskim rynku. W ślad za gazem ziemnym drożeje ropa naftowa, która na londyńskiej giełdzie przekroczyła ostatnio próg 82 dol. za baryłkę. Najdroższy od 13 lat - ponad 200 dol. za tonę - jest też węgiel.
Chaos na rynkach energetycznych utrzymuje się w Chinach. We wrześniu aktywność przemysłowa w Państwie Środka spadła do najniższego poziomu od pandemicznego lutego 2020 r. Przerwy w dostawach prądu dotknęły niemal połowy ulokowanych w tym kraju fabryk. Pekin odpowiedział racjonowaniem energii oraz zapewnianiem dodatkowych dostaw węgla. Według komentatorów sprowadzenie surowca może jednak nie być łatwe, ponieważ Rosja obsługuje już klientów europejskich, Indonezja i Mongolia zmagają się zaś z problemami w wydobyciu i transporcie. Ograniczenia te zmusiły Pekin do wykorzystania zapasów węgla z Australii, do niedawna objętych przez władze nieformalnym zakazem.
Narastają obawy, że sytuacja w światowej energetyce podkopie wysiłki negocjatorów, by konferencja klimatyczna w Glasgow stała się przełomem na drodze do realizacji postanowień porozumienia paryskiego. Znaki zapytania dotyczą w szczególności perspektyw przyspieszenia odejścia od węgla, który dziś dla krajów takich jak Chiny czy Indie może jawić się jako gwarant bezpieczeństwa energetycznego. O to, by nie wiązać obecnych problemów na rynkach energii z zieloną transformacją, zaapelowała Międzynarodowa Agencja Energii. Wezwała jednocześnie Rosję do zwiększenia dostaw gazu do Europy. Jak wskazuje MAE, choć Moskwa realizuje swoje zobowiązania kontraktowe, przesył błękitnego paliwa jest niższy niż w 2019 r. i - jeśli chce być postrzegana jako wiarygodny dostawca - powinna go zwiększyć. ©℗
Kolejne kraje dotyka kryzys związany z energetyką
wywiad
Po Europie przyszła kolej na Chiny, teraz Indie. Jak ten globalizujący się kryzys wpływa na Polskę i naszą branżę OZE?
Jeśli patrzeć na hurtowe ceny prądu, wyglądamy na tle UE dobrze. Znacznie gorzej sytuacja prezentuje się z perspektywy naszych odbiorców końcowych na rynku detalicznym. Przy czym obecny wzrost kosztów w Polsce nie jest wyłącznie, jak chcieliby niektórzy politycy, efektem rosnących kosztów pozwoleń na emisje CO2 w unijnym ETS-ie.
Skoro nie Bruksela jest winna, to kto?
Podstawowym problemem naszego systemu energetycznego jest wieloletnie zapóźnienie w transformacji energetycznej i spowodowany tym deficyt elastyczności. Zamiast sprawdzonego m.in. w Wielkiej Brytanii mechanizmu rezerwy strategicznej, wprowadziliśmy opłatę mocową - parapodatek, który obciąża odbiorców energii (zwłaszcza przemysł) i podtrzymuje przy życiu energetykę węglową, ale nie daje płatnikom nic w zamian. De facto rynek mocy w tym kształcie podłączył węglowi kroplówkę i zablokował transformację energetyczną.
Drugą stroną tego samego medalu jest niedorozwój OZE. Nie spełniliśmy celu udziału odnawialnej energii na 2020 r. (w produkcji prądu miał on wynieść 19, a mamy 15 proc.). O ile obecne wydarzenia na rynku hurtowym są zjawiskiem przejściowym, o tyle opłata mocowa w obecnym kształcie ma zapewnić przychody elektrowniom przez 15 lat, a aukcje mają być organizowane aż do 2030 r., czyli jako konsumenci będziemy ponosić koszty. W efekcie przeciążony przemysł woli stać się prosumentem biznesowym, samemu wytwarzać energię.
Obecny kryzys uwypukla też błędną strategię Polski, jeśli chodzi o gaz.
W jaki sposób?
To paliwo jest obecnie motorem napędowym wzrostu cen energii w Europie. Polski ten proces dotknął w relatywnie niewielkim stopniu dlatego, że mamy mniej gazu w miksie. Ale jeśli spojrzeć na plany rządu i realizowane inwestycje, widzimy plany bardzo daleko idącej rozbudowy infrastruktury gazowej. Stawia się przede wszystkim na duże źródła kogeneracyjne - wytwarzające jednocześnie ciepło i prąd. To nie tylko rozwiązanie kosztowne. Ucierpi na tym elastyczność systemu energetycznego i nasza odporność na wstrząsy podobne do obecnego. Inaczej byłoby, gdyby budować małe elektrownie szczytowe, które służyłyby do bilansowania generacji OZE, niezależne od zapotrzebowania na ciepło i oddzielnie dużo tańsze kotły ciepłownicze.
Trzeci problem to brak taryf dynamicznych na prąd, które są wymagane przez regulacje UE. Nie stosujemy narzędzi inteligentnej sieci, sztucznie stabilizujemy ceny za pomocą rynku mocy, nie tworzymy zachęt do budowy magazynów energii, oszczędzania energii, kiedy jest droga i jej brakuje, a zużywania wtedy, kiedy jest tania i jest jej w systemie za dużo. To rodzi duże ryzyko dla stabilności systemu i przełoży się na dłuższą metę na wzrost kosztów naszej energetyki i spadek konkurencyjności.
Część ekspertów uważa, że żywiołowy rozwój OZE może pogłębić nasze problemy z bezpieczeństwem energetycznym.
Rozbudowa OZE musi mieć charakter planowy i zrównoważony. Powinniśmy równolegle rozwijać moce wiatrowe i słoneczne, które mają ujemny współczynnik korelacji, co oznacza, że w dużym stopniu wzajemnie się bilansują. Kolejnym krokiem jest rozbudowa mocy magazynowych w cieple, a w dalszej perspektywie - zielony wodór.
Niektóre europejskie stolice, m.in. Madryt i Paryż, domagają się interwencji Brukseli.
Nie przypadkiem głosy te podnoszą się w krajach, które są w okresie przedwyborczym. Oczywiście potrzebne jest wsparcie socjalne, które uchronią przed skutkami drożyzny najbiedniejszych obywateli UE. Ale nie powinniśmy pochopnie ingerować w regulacje rynku energetycznego. Wzrost cen może być dla niego ważnym bodźcem racjonalizatorskim.
W Chinach, które stanowią ważne ogniwo łańcucha dostaw dla zielonej energetyki, kryzys uderzył w produkcję przemysłową. To będzie cios dla branży?
Po raz kolejny, po zeszłorocznych lockdownach i blokadzie Kanału Sueskiego, widzimy, że obecny podział pracy w globalnym przemyśle OZE jest nie do utrzymania. Kryzys w Chinach może też wyrównać warunki konkurencji dla innych części świata, odbierając chińskim producentom jeden z głównych atutów, jakim był dostęp do taniej czy wręcz darmowej energii. ©℗
Rozmawiał Marceli Sommer
Nobel z fizyki za klimat
Nagroda trafiła do klimatologów Syukuro Manabe i Klausa Hasselmanna oraz fizyka teoretycznego Giorgio Parisiego. Tegoroczni laureaci uhonorowani zostali m.in. za prace nad modelowaniem klimatycznym. Szef komitetu noblowskiego Thors Hans Hansson podkreślał, że nagroda jest świadectwem tego, że „nasza wiedza o klimacie opiera się na solidnych naukowych fundamentach”. Narzędzia takie jak modelowanie klimatyczne mogą być kluczowe nie tylko dla rozwoju nauki, ale również kształtowania polityk, regulacji i modeli biznesowych przyszłości. ©℗
www.gazetaprawna.pl/biznes-i-klimat/