Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Odblokowanie wiatraków czeka na nowego ministra

Sonia Sobczyk-Grygiel
Ten tekst przeczytasz w 1 minutę
Wiatraki
Wiatraki
ShutterStock

Samorządy, organizacje pracodawców i branża OZE od lat apelują o odblokowanie prac nad ustawą, która zliberalizuje tzw. zasadę 10H uniemożliwiającą rozwój energetyki wiatrowej. Pod koniec marca Ireneusz Zyska, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, powiedział DGP, że według jego wiedzy projekt jest praktycznie gotowy, choć zastrzegł, że to domena resortu rozwoju. Teraz okazuje się, że dokument musi poczekać na nowego ministra rozwoju i technologii, który zastąpi odwołanego parę dni temu Piotra Nowaka.

– Czekamy w tej sprawie na ruch ministra rozwoju i technologii, który już niebawem powinien zostać powołany. Zostawmy mu możliwość przedstawienia swojego pomysłu – mówi nam minister, członek Rady Ministrów Łukasz Schreiber. Przyznaje, że potrzebujemy rozwoju OZE. – Ostatnie lata pokazują, że rząd wspiera tego rodzaju inwestycje – dodaje. – Musimy jednak pamiętać o powodach zaostrzenia przepisów ustawy odległościowej w 2016 r. Wcześniejsze prawo było bardzo liberalne i doprowadziło do wielu nieszczęść. Relacjonuje, że wielokrotnie spotykał się z takimi sytuacjami jako radny, a później poseł. – Dlatego z dużą ostrożnością będziemy się przyglądać każdemu takiemu projektowi, ale z drugiej strony panuje zrozumienie, że rozsądna korekta byłaby wskazana i oczekiwana – deklaruje.

Także rzecznik ministerstwa klimatu Aleksander Brzózka podkreśla, że resortowi zależy na odblokowaniu energetyki wiatrowej na lądzie, ale przy zapewnieniu kluczowej roli społeczności lokalnych i MKiŚ liczy na szybkie procedowanie tego projektu.

Przepisy antywiatrakowe rząd PiS wprowadził w 2016 r. Faktycznie wyeliminowały one rozwój energetyki wiatrowej na lądzie i zablokowały budownictwo mieszkaniowe w sąsiedztwie istniejących wiatraków. W lipcu 2020 r. – ówczesna wicepremier, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz zapowiedziała prace nad ich liberalizacją. W zeszłym roku projekt przygotowała i przeprowadziła przez konsultacje wiceminister Anna Kornecka. Po jej odwołaniu temat przejął wiceminister Artur Soboń. Zimą udało mu się doprowadzić do uzgodnienia go przez Komisję Wspólną Rządu i Samorządu. Jednak krótko potem Soboń trafił do resortu finansów, by gasić pożar spowodowany przez Polski Ład, zaś projekt trafił pod nadzór wiceministra Michała Wiśniewskiego (powołanego 7 lutego). Od tamtej pory zapadła cisza.

Wagę rozwoju OZE uwidoczniła nam wojna w Ukrainie. W ubiegłym tygodniu rząd przyjął założenia do aktualizacji Polityki energetycznej Polski do 2040 r. Zakłada ona, że do tego czasu około połowy produkcji energii ma u nas pochodzić z OZE.

Zapytaliśmy sygnatariuszy apelu, skąd – w ich ocenie – takie problemy z tym projektem. – Na pewno nie pomaga nam częsta zmiana osób, które tę ustawę prowadzą – przyznaje Janusz Gajowiecki, szef Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. A Włodzimierz Ehrenhalt ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców odpowiada, że „to jest gorący kartofel polityczny, w związku z czym ten, kto się za to weźmie, musi liczyć się z konsekwencjami”. ©℗

www.gazetaprawna.pl/biznes-i-klimat/