Obowiązujący w Europie mechanizm rynkowy powoduje, że ceny energii elektrycznej wyznacza w praktyce koszt jej produkcji z drogiego gazu - ocenia Polski Komitet Energii Elektrycznej. Zdaniem eksperta prof. Mariusza Ruszela taki kryzys to dobry moment na reformy rynku.
Obowiązujący na całym europejskim rynku mechanizm tzw. ceny krańcowej przewiduje, że cena całej energii elektrycznej sprzedawanej na giełdzie ustalana jest na podstawie ceny oferowanej przez najdroższą jednostkę funkcjonującą w danym momencie w systemie. PKEE - stowarzyszenie polskiego sektora elektroenergetycznego w przesłanej PAP analizie podkreśla, że zasada ceny krańcowej w warunkach polskich oznacza, że niemal zawsze cena energii jest kształtowana przez elektrownie węglowe lub elektrownie gazowe.
Energia w pierwszej kolejności jest dostarczana przez najtańsze źródła. W Polsce - jak wskazuje PKEE - są to kolejno OZE, źródła na węgiel brunatny i kamienny, a na końcu – obecnie najdroższe – jednostki gazowe. Najdroższe źródła są włączane do systemu zależnie od wielkości aktualnego popytu i pogody, które mają wpływ na poziom produkcji OZE. Na cenę giełdową wpływ ma też energia elektryczna z wymiany transgranicznej - przypomina organizacja.
Mechanizm ceny krańcowej wpływa na kształtowanie cen dla całej energii elektrycznej sprzedawanej na giełdzie. Nie ma znaczenia, czy została ona wyprodukowana z najtańszych źródeł, takich jak OZE, czy najdroższych, takich jak jednostki węglowe lub gazowe - wskazuje PKEE.
„Ponieważ w Europie Zachodniej udział gazu w produkcji energii elektrycznej jest dość wysoki, a sam gaz podrożał wielokrotnie, to cena energii na rynku jest wyznaczana ceną krańcową głównie z produkcji z gazu” - mówi PAP prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. I. Łukasiewicza, prof. Politechniki Rzeszowskiej Mariusz Ruszel.
W jego ocenie dziś nie ma w UE konsensusu co do możliwego i akceptowalnego rozwiązania rewizji działania rynków albo ograniczenia cen energii. „Jednak każdy kryzys jest okazją do reformy” - podkreśla Ruszel.
Jego zdaniem pierwszy scenariusz to obniżenie czynników najdroższych, podnoszących cenę. „Dziś to gaz i koszty emisji CO2. Drugi scenariusz to zupełnie nowy algorytm wyliczania ceny na giełdzie, bo dzisiejsze ceny są zupełnie oderwane od rzeczywistości, nie ma przecież żadnych przesłanek, by w ciągu roku ta cena wzrosła 10-krotnie” - tłumaczy prof. Ruszel.
Jak przypomina PKEE, w ostatnim czasie hurtowa cena w Polsce często bywała niższa niż w strefach sąsiednich, w konsekwencji czego Polska eksportowała energię. Zjawisko to również ma wpływ na ceny energii dostępnej dla polskich sprzedawców.
Prof. Ruszel wskazuje, że skoro w 2022 r. Polska jest eksporterem energii elektrycznej, to jest też i rezerwą dla sąsiadów. „Więc jeżeli mamy solidarnie pomagać, to na czas wojny należałoby koszty systemu ETS obniżyć. Sygnały, wysyłane z KE i od polityków z kilku krajów wskazują, że być może to dobry moment na rewizję polityki klimatycznej, np. zamrożenie cen uprawnień na jakimś poziomie. Można je odczytywać jako kształtowanie się jakiejś koalicji” - ocenia.
Jego zdaniem, „to idealny moment, aby zgłosić jakąś skonsultowaną propozycję obniżenia kosztów emisji CO2 w systemie ETS, co jest w najlepszym interesem Polski”.
Kolejnym działaniem powinno być egzekwowanie zasady "use or lose" na interkonektorach gazowych, czyli odbierania niewykorzystywanych przepustowości. „Dużą ich część zarezerwowali Rosjanie, ale nie przesyłają tamtędy gazu, po prostu je blokując. Należałoby więc wprowadzić możliwość odbierania nieużywanych przepustowości. Ponadto nie należy robić odstępstw od zasady TPA (dostępu stron trzecich) na gazociągach” - wskazuje prof. Ruszel.
W długim terminie, właściwym - jego zdaniem - działaniem byłyby inwestycje w interkonektory, we wprowadzenie dwukierunkowości na tych połączeniach międzysystemowych w Europie, które są jednokierunkowe. „Jest ich całkiem sporo. To nie jest trudne, KE mogłaby to sfinansować i dałoby się to szybko zrobić, ale to się na razie nie dzieje. Można więc pytać, dlaczego. W dłuższym terminie można też zbudować połączenia tam, gdzie ich nie ma, np. między Włochami a Francją” - wskazuje Mariusz Ruszel.
Jak ocenia, Rosjanie rozgrywają Europę korzystając z ułomności rynków energii, budowanych zresztą na inne okoliczności. „Trzeba interweniować, bo poprzez cenę gazu bardzo silnie oddziałują na cenę energii elektrycznej w Europie. Ceny energii będą destrukcyjne dla gospodarek, a Rosjanie nie użyli jeszcze wszystkich narzędzi, które mają. Mogą jeszcze np. blokować przesył między państwami w ramach zakontraktowanych przez siebie przepustowości” - podkreśla prezes Instytutu Polityki Energetycznej.
Jak przypomina PKEE, główne czynniki wpływające ostatnio na ceny energii elektrycznej, to wzrost cen gazu, np. na polskiej giełdzie z 80-120 zł za MWh przed sezonem zimowym 2021/2022 do ponad 1100 zł za MWh obecnie. Z kolei cena ARA węgla energetycznego wzrosła z 60-100 dol. za tonę na początku 2022 r. do ponad 300 dol. Ceny uprawnień do emisji CO2 są natomiast w okolicach 90 euro za tonę.
Dodatkowo mamy do czynienia z ograniczoną suszą produkcją hydroelektrowni, kontrolami we francuskich elektrowniach jądrowych w związku z wykryciem rodzaju korozji w systemach awaryjnego wtrysku wody, wyłączaniem bloków jądrowych oraz niższą wietrznością, czyli mniejszą produkcją farm wiatrowych - wylicza PKEE. (PAP)