Wojna w Ukrainie wstrząsnęła gospodarką europejską, ale Europa skutecznie radziła sobie z kryzysem, m.in. dzięki programom stymulującym gospodarkę i sprawnej dywersyfikacji dostaw surowców – mówią eksperci Boston Consulting Group, Marcin Lech, Partner BCG i Michał Orłowski, Project Leader BCG.
Wojna wywołana przez Rosję w Ukrainie trwa już ponad rok. Jak przekłada się ta sytuacja na europejską gospodarkę?
ML: Konflikt jest przede wszystkim tragedią o wymiarze humanitarnym. Dotknął ponad 27 milionów ludzi, 8 milionów Ukraińców uciekło z kraju. Skutki wojny od strony ludzkiej są ogromne. Wojna miała i ciągle ma wpływ także na gospodarkę, nie tylko w regionie czy w Europie, ale i na całym świecie. Niektóre sektory ucierpiały bardziej, inne mniej. Nastąpiło mocne uderzenie w energetykę, ale też w przemysł, który mierzył się z drożyzną oraz problemami w zakresie łańcuch dostaw. Wskazać można choćby kluczowe dla różnych technologii minerały, których duża część importowana była dotychczas z Rosji. Wojna przełożyła się też na rolnictwo, wywołała kryzys żywnościowy, zwłaszcza na biedniejszych rynkach afrykańskich. Wzrost PKB w Europie w zeszłym roku wyniósł 3,3 proc. To o około 1 pkt proc. mniej niż zakładały wcześniejsze prognozy, ale jest to przecież wciąż jeden z wyższych poziomów w ostatniej dekadzie. Mamy natomiast do czynienia z niespotykaną od dekad inflacją. W Europie wynosi ona 9,1 proc., w Polsce dużo więcej. Obserwowaliśmy ogromny wzrost cen kluczowych surowców – gazu, węgla, ropy.
Jak Europa radzi sobie z kryzysem?
ML: Wojna odbiła się na europejskiej gospodarce w mniejszym stopniu, niż się spodziewano na początku konfliktu, m.in. dzięki rządowym programom stymulującym gospodarki oraz sprawnej dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych. Poziom aktywności gospodarczej oraz zatrudnienie okazały się względnie odporne na tę sytuację, co dało nadzieje na łagodniejsze przejście kryzysu. Oczywiście to jeszcze nie koniec kłopotów. Inflacja trochę zwalnia, spodziewamy się jej spadku do 6-7 proc., to jednak wciąż wysoki poziom, będzie się on przekładał na wyższe koszty działalności przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Prognozy zakładają, że wzrost gospodarczy będzie istotnie niższy niż w zeszłym roku, może wynieść nawet około zera.
Polska też powinna zacząć „łapać oddech” po zeszłorocznym maratonie inflacyjnym?
MO: W zeszłym roku mieliśmy rekordowo wysokie ceny surowców. Gaz w holenderskim hubie TTF w 2021 był notowany ze średnią ceną 47 EUR/MWh, tymczasem w szczytowym momencie przekroczył 300 EUR/MWh. Po fali spadków, aktualnie jest notowany na poziomie około 40 EUR/MWh. Ceny więc powoli się normalizują. To powinno przełożyć się na inflację, również w Polsce. Sądzę jednak, że ciężko będzie w tym roku zejść z inflacją poniżej poziomów dwucyfrowych. Natomiast szczyt już pewnie mamy za sobą.
Jak z kryzysem poradziła sobie europejska energetyka, która stanęła w obliczu wstrzymania dostaw surowców z Rosji?
MO: Nadzwyczaj dobrze. Sytuacja praktycznie z dnia na dzień zmusiła poszczególne kraje do poszukiwania alternatywnych dostawców surowców, zadanie zrealizowano bardzo skutecznie i sprawnie. Postawiono na odnawialne źródła energii, rozwinięto dostawy LNG. Wiele krajów działało w rekordowo szybkim tempie – Niemcy uruchomiły 4-5 terminali LNG w niecały rok. To bezprecedensowe tempo. Dostawy za pomocą LNG do Europy wzrosły o około 70 proc., co wraz ze wzrostem o 30 proc. importu gazociągami z pozostałych kierunków pozwoliło zmniejszyć lukę podażową. Głębszemu kryzysowi zapobiegł też spadek popytu w Europie, co wynikało z relatywnie ciepłej zimy i redukcji zapotrzebowania na gaz przez odbiorców przemysłowych ze względu na horrendalne ceny - łącznie odbiorcy przemysłowi zużyli o 17 proc. mniej gazu niż w 2021 roku. W efekcie import rosyjskiego gazu do Europy spadł z 38 proc. do 19 proc. Beneficjentem tej sytuacji częściowo stał się węgiel, z którego generacja w Europie Zachodniej wzrosła w minionym roku o prawie 10 proc. Jednocześnie o 26 proc. wzrosła generacja z energii słonecznej, a o 11 proc. z wiatru.
Na pomoc energetyce przyszły rządy poszczególnych krajów.
MO: Tak i trzeba podkreślić, że rachunek za dotacje związane z ratowaniem rynku energetycznego, był bardzo wysoki. Łączne wydatki na ten cel wewnątrz UE wyniosły w 2022 r. około 800 mld euro. Objęły one takie kroki jak ustalenie cen maksymalnych energii, dopłaty do rachunków gospodarstw domowych, ograniczenie podatków. To wszystko przełoży się na sytuację fiskalną w nadchodzących latach.
ML: Warto zaznaczyć, że to nie jest koniec tego typu działań. Również przygotowanie gospodarek na większą niezależność energetyczną pochłonie w kolejnych latach ogromne kwoty. Niedawno ogłoszony plan przemysłowy zielonego ładu zakłada pomoc publiczną na poziomie 350 mld euro.
Jak doświadczenia ostatniego roku wpłynęły na myślenie o energetyce, inwestycjach, priorytetach sektora?
MO: Europa skoncentrowała się na kwestiach związanych z bezpieczeństwem energetycznym, z niezależnością energetyczną – zarówno od niestabilnych dostawców jak i w ogóle od węglowodorów. UE zaproponowała pakiet reform rynku energetycznego, zwiększając nacisk na rozwój zielonej energetyki, wprowadzając ułatwienia legislacyjne dla rynków energii. Również w Polsce widać zmianę w myśleniu o transformacji. Historycznie mieliśmy do czynienia z konserwatywnym podejściem, ochroną węgla, powtarzano, że węgiel będzie funkcjonował w krajowej gospodarce jeszcze bardzo długo. Teraz widać wyraźne przyspieszenie w kierunku źródeł bezemisyjnych. W najnowszym projekcie polityki energetycznej decydenci zapowiadają, że 74 proc. energii ma pochodzić z OZE i z energetyki jądrowej. Obserwujemy też pewne przyspieszenie na poziomie regulacyjnym.
ML: Ten ambitny program inwestycyjny będzie ogromnym wyzwaniem, zarówno od strony finansowej jak i organizacyjnej. Budowa elektrowni jądrowych w Europie wiązała się z dużymi wyzwaniami (blok Olkiluoto 3 w Finlandii było opóźniony o 13 lat), dlatego ważnym jest, aby wyciągnąć wnioski i uniknąć pułapek. Polska zbuduje także sektor morskiej energetyki wiatrowej za dziesiątki miliardów złotych – odpowiednie podejście do budowy lokalnego łańcucha dostaw i partnerstw będzie determinantą sukcesu w tym obszarze. Partnerstwa w sektorze offshore są powszechne, a pula inwestorów ewoluuje wraz z rozwojem projektu. Przykładem może być projekt Dogger Bank na Morzu Północnym, początkowo rozwijany przez cztery koncerny energetyczne, obecnie z udziałem 40 proc. Equinor, 40 proc. SSE Renewables i 20 proc. Vargron. Właściwe podejście do przygotowania projektów i budowy partnerstw na obecnym etapie zdecyduje o powodzeniu transformacji sektora w przyszłości. Ale transformacja energetyki i oczekiwań konsumentów wpłynie nie tylko na energetykę. Efektywność energetyczna i wpływ na klimat będzie kluczowy dla przemysłu w całej UE, także w Polsce. Gracze przemysłowi powinni myśleć o tym już teraz – stworzenie strategii dekarbonizacji pozwoli odpowiednio przygotować się do nadchodzących zmian.