Minister przemysłu zmroziła biznes nową datą uruchomienia elektrowni jądrowej. Wiceminister klimatu przedstawił zupełnie inny harmonogram.
– Zakładamy rok 2040 jako uruchomienie elektrowni jądrowej ostrożnościowo. Nasi poprzednicy zakładali lata 2032–2033 zbyt optymistycznie. My jesteśmy realistami. To była stara data i stara strategia, teraz mamy nowe plany – te słowa minister przemysłu Marzeny Czarneckiej podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego wywołały falę niepewności wokół perspektyw planowanej na Pomorzu pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Polska Agencja Prasowa podała, że pierwsza duża elektrownia jądrowa w Polsce „ruszy siedem lat później, niż planowano”.
Ale inny harmonogram przedsięwzięcia prezentowali na tym samym kongresie pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Maciej Bando oraz przedstawiciele inwestora – spółki Polskie Elektrownie Jądrowe. Bando przekonywał, że punktem zwrotnym będzie rok 2028, czyli wylanie tzw. pierwszego betonu jądrowego. Od tego momentu odpowiedzialność za dalszą terminową realizację przedsięwzięcia mają ponosić inwestor oraz jego amerykańscy partnerzy – Westinghouse i Bechtel. Biorąc pod uwagę oficjalne deklaracje na temat czasu budowy reaktorów AP1000, pierwszy blok w gminie Choczewo powinien stanąć w 2035 r.
Ten artykuł przeczytasz w ramach płatnego dostępu
Nie masz konta? Zarejestruj się