Z wyliczeń, do których dotarł DGP, wynika, że dopłaty do pracy elektrowni jądrowej mogą kosztować miliardy złotych rocznie. Polski model finansowania ma mieć jednak bezpieczniki. Pytanie, czy zgodzi się na nie Komisja Europejska.
– Ja mniej więcej wiem, ile może kosztować energia z elektrowni jądrowej. Proszę mnie o to nie pytać, za kilka lat państwu powiem. (…) I zapewniam, że jest to cena znacząco niższa, niż się spodziewamy – mówił dwa tygodnie temu na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Maciej Bando. Minister zaznaczył, że dostęp do energii w akceptowalnych przez użytkowników cenach stanowi istotny składnik bezpieczeństwa energetycznego.
Ta deklaracja wywołała zdziwienie części branży. Zwłaszcza że filarem wsparcia dla energetyki jądrowej ma być kontrakt różnicowy (patrz: ramka). – Ustalona w kontrakcie cena referencyjna będzie musiała uwzględniać wiele ryzyk, jak narastanie kosztów kapitału, przekroczenie terminu, dodatkowe koszty budowy czy wreszcie ryzyko ograniczenia wolumenu sprzedawanej energii. One mogą się złożyć nawet na 70 proc. ceny referencyjnej – mówi DGP Dominik Kaczmarski, ekonomista z Polskiej Sieci Ekonomii, były dyrektor departamentu analiz w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
Ten artykuł przeczytasz w ramach płatnego dostępu
Nie masz konta? Zarejestruj się