Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Rząd bierze się do Izery. Największy problem? Polityka

Marek Mikołajczyk Nikodem Chinowski
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Nowy polski samochód elektryczny Izera
Premiera polskiego samochodu elektrycznego IZERA
Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl
Agencja Wyborcza.pl

Ostatnie tygodnie to czas trzęsienia ziemi dla programu produkcji polskiego samochodu elektrycznego. W połowie maja – w ramach rekonstrukcji rządu – nastąpiła wymiana szefa Ministerstwa Aktywów Państwowych, który Izerę nadzoruje właścicielsko i ma istotny głos w sprawie przyszłości projektu. Jakub Jaworowski to w polskiej polityce postać zupełnie świeża, dotychczas nieuwikłana w personalne zależności, patrząca na podległe mu dobra narodowe nieco innym okiem niż rasowy polityk. Zamiary inwestycyjne będzie zapewne opiniował na podstawie przesłanek biznesowych, co Izerze powinno wyjść na dobre.

W czerwcu na stanowisko tymczasowego prezesa ElectroMobility Poland (EMP) – spółki odpowiedzialnej za polskie auto elektryczne – powrócił Paweł Poneta, od wielu lat związany z Tauronem. Formalnie decyzję podjęła rada nadzorcza spółki, ale zapewne nie odbyło się to bez sugestii, a co najmniej akceptacji, ministra Jaworowskiego. Jak słyszymy, Poneta cieszy się dużym zaufaniem i poparciem pracowników. Jest merytoryczny, dobrze przygotowany i doskonale zna meandry projektu. Ostatnie lata odzwyczaiły nas od przypisywania takich cech prezesom spółek państwowych. Powrót Ponety (szefował już tymczasowo EMP od kwietnia do maja) wydaje się kolejnym sygnałem, że rząd Donalda Tuska zaczyna zamysł stworzenia polskiej marki samochodów elektrycznych traktować zupełnie serio. Spółka prowadzi wprawdzie konkurs na stałego prezesa, ale być może Poneta dostanie szansę, by na dłużej zasiąść za kierownicą tego projektu.

Dobrą wiadomością dla europejskiego rynku motoryzacyjnego, a tym samym dla władz EMP, może być ubiegłotygodniowa zapowiedź Komisji Europejskiej. Wkrótce Bruksela ma nałożyć dodatkowe cła na samochody elektryczne z Chin. Już teraz na ich import obowiązuje 10-proc. stawka celna, ale od 4 lipca – o ile Pekin i Bruksela nie znajdą polubownego rozwiązania – cła mają wynieść, w zależności od konkretnej marki pojazdu, od 28,4 proc. do 48 proc. Tym ruchem UE wysyła jasny sygnał, że będzie bronić unijnego rynku i preferować elektryki „made in EU”. Z punktu widzenia przyszłości Izery to game changer, który poprawi kalkulacje dotyczące finansowej sensowności przedsięwzięcia.