Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Wojciechowski: Redukcja ilości odpadów nie wystarczy, one muszą być lepszej jakości [WYWIAD]

Katarzyna Nocuń
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
śmieci
Będziemy musieli zmienić swoje podejście do nabywania dóbr: nie kupować, ale pożyczać lub współdzielić
shutterstock

- Trzeba tak projektować produkty, by wytwarzać jak najmniej śmieci. System kaucyjny wymusza to, czego nie można wyegzekwować, odwołując się do etyki producentów - mówi w wywiadzie dla DGP Tomasz Wojciechowski z Instytutu Gospodarki o Obiegu Zamkniętym (IGOZ).

Co możemy powiedzieć o systemie gospodarki odpadami, gdy myślimy o produkcie od momentu wprowadzenia go na rynek?

W Polsce system jest intui cyjny: każdy próbuje się jakoś odnaleźć w bałaganie. Z drugiej strony obserwujemy prace w Komisji Europejskiej, która przekazuje coraz mocniejsze sygnały, że powinniśmy starać się uzyskiwać coraz większe poziomy odzysku i skupiać się na punkcie wyjścia całego systemu gospodarki o obiegu zamkniętym, czyli na przeprojektowaniu zarówno produktów, jak i opakowań. Na razie mniejszość producentów przygotowuje się do adaptacji do nowej rzeczywistości. Większość szuka sposobu na ominięcie nadchodzących regulacji, by utrzymać stary system, który pozwala na uzyskiwanie określonych przychodów. Obecna narracja odpowiedzialnością obciąża konsumentów. Nie jest to jednak narracja uprawniona. Wmawia się nam, że jako konsumenci jesteśmy odpowiedzialni za wybór tego, co kupujemy. To jest nadużycie. Konsumenci są kreowani przez branżę wytwórczą, przez cały skomplikowany system narzędzi marketingowych. Nie jest tak, że ktoś się rodzi z potrzebą posiadania określonych rzeczy w takich, a nie innych ilościach, w takich, a nie innych opakowaniach, a potem nie potrafi sobie z nimi poradzić. Konsumenci są wynikową całego systemu kapitalistycznego, w którym mają nakręcać nieustanny wzrost. O tym, że nie jest możliwy nieograniczony wzrost na ograniczonej planecie w ramach ograniczonych zasobów, napisano tony ksiąg. Mam nadzieję, że zakorzeni się to w świadomości na stałe.

W ubiegłym tygodniu opublikowaliśmy dane zebrane przez Towarzystwo na rzecz Ziemi dotyczące planów na spalanie odpadów. Gdyby zrealizować wszystkie inwestycje, do spalenia mogłoby trafić ponad 60 proc. śmieci wytwarzanych w gospodarstwach domowych. Tyle powinniśmy oddawać już niedługo do recyklingu. W myśleniu o odpadach wciąż krążymy wokół spalania. Co pozwoli przełamać ten trend?

Brakuje rozszerzonej odpowiedzialności producenta, czyli przeniesienia kosztów gospodarowania zużytymi produktami czy opakowaniami na ich wytwórców, a dalej na ich konsumentów. Chodzi o świadomość pełnych kosztów produktów. Ogromna rzesza producentów przesuwa w czasie wydatki, które musiałyby ich dzisiaj obciążyć, i nie włącza ich w ceny. Dlatego są one atrakcyjne i chętnie kupowane. Na ich niedoszacowaną wartość zrzucają się mieszkańcy w kosztach zagospodarowania odpadów. Oczywiście tylko ci, którzy do wytwarzania odpadów się przyznają, bo około 10 mln osób nie wnosi opłat – wynika to z danych z urzędów marszałkowskich. Nie dość, że mamy przeniesiony koszt na mieszkańców, to jeszcze tylko na tę część, która „dała się wrobić” i przyznała się do faktycznej liczby osób w mieszkaniu.

Czekamy na przedstawienie koncepcji systemu kaucyjnego. Z zapowiedzi ministerstwa wynika, że ma być on powszechny oraz obejmować butelki szklane i plastikowe do określonej pojemności. Jak powinien być skonstruowany? Jaki będzie pożądany efekt?

Pożądanym efektem będzie wielorazowość. Kierunki hierarchii są dosyć wyraziste. Po pierwsze takie projektowanie produktów, by odpadów nie wytwarzać, czyli utrzymywać produkt jak najdłużej w funkcjonowaniu. System kaucyjny wymusza takie działanie narzędziami ekonomicznymi, skoro nie byliśmy w stanie wymusić go, odwołując się do etyki producentów.

Mówimy o systemie kaucyjnym. Jednak przechwycone butelki mają trafić do recyklera. Nie będą krążyć tak, jak kiedyś butelki na mleko – między mleczarnią, sklepem i konsumentem. To raczej system odzyskiwania surowca, a nie wielokrotnego użycia butelek. Czy się mylę?

Obydwie formuły są analizowane przez wiele gremiów ekspertów. Butelki szklane mogą być recyklingowane właściwie w nieskończoność, co jest plusem. Minusem jest to, że dużo ważą. Poza tym jest problem związany z kolorem szkła, z którego są zrobione. Optymalnie byłoby, gdybyśmy mogli zbierać stłuczkę w podziale na kolory. Wtedy wartość tego surowca byłaby wysoka na tyle, żeby miało to sens ekonomiczny. Drugą formułą jest użytkowanie wielokrotne. Zaczyna się dyskusja na temat możliwości zastosowania i wielorazowego użytku butelek szklanych. W przypadku niektórych browarów takie rozwiązanie funkcjonuje. Tutaj będzie problem natury normalizacyjnej, czyli na ile można by zobowiązać importerów czy wytwórców napojów w butelkach szklanych do unifikacji ich kształtu. Wiadomo, że im mniej rodzajów opakowań, tym niższe koszty logistyczne operacji. Zaczyna się też dyskusja na temat możliwości wielokrotnego użytkowania opakowań plastikowych, czyli bez konieczności recyklingu. W przypadku tworzyw sztucznych wartość surowca poddanego recyklingowego się obniża. Nawet jeśli mamy system kaucyjny, to zawsze jakiś dodatek, klej czy folijka spowoduje zanieczyszczenie tego surowca. Proszę też zwrócić uwagę, że mówiąc o butelkach, skupiamy się na dosyć wąskiej grupie opakowań żywności płynnej, napojów. Uważam, że kaucją powinna zostać objęta jak największa grupa opakowań.

Rząd opublikował projekt zakazujący wprowadzania na rynek jednorazowych patyczków, słomek, plastikowych sztućców. Czy to znacząco wpłynie na zawartość kosza na śmieci?

Udział plastiku pochodzącego z tych produktów w całej morfologii odpadów jest dosyć niski. Tutaj rewolucji nie należy się spodziewać. Dlatego oceny tego kroku nie są jednoznaczne. Część osób zwraca uwagę, że na naszych oczach zmienia się rzeczywistość: możliwe jest zakazywanie produkowania pewnych rzeczy. To wyłom w świętej wolności gospodarczej. Z drugiej strony niska skuteczność tego działania może powodować dysonans. Ułamek procentu plastiku mniej w ogólnej masie odpadów może być listkiem figowym dla branży, która przez kolejne 10 lat będzie argumentowała: zakazaliście jednorazowych patyczków i widelczyków. Czego jeszcze od nas chcecie?

Rosną koszty zagospodarowania odpadów dla mieszkańców. Mniej śmieci w koszu to szansa na to, że ceny uda się zatrzymać?

Nie wystarczy, że będziemy wytwarzać mniej odpadów. One muszą być lepszej jakości. I tu jest duża rola konsumentów. Będziemy musieli zaakceptować w naszych koszykach produkty wytworzone z recyklingu, które nie zawsze będą w lśniących opakowaniach. Będziemy musieli zmienić swoje podejście do nabywania dóbr: nie kupować, ale pożyczać lub współdzielić. Czy wie pani, ile czasu w ciągu roku używana jest domowa wkrętarka?

Kupiłam wkrętarkę kilka lat temu. Użyłam jej może sześć razy.

Około 12 minut w ciągu roku. Zamroziła pani ileś litu w baterii, ileś metalu, plastiku w urządzeniu ważącym 1,5 kg. Ma pani 1,5 kg zasobów, które wyłącza pani z funkcjonowania w gospodarce, bo ktoś panią do tego namówił, bo nie było alternatywnej oferty na rynku. Prawdopodobnie potrzebowała pani wywiercić dziurę w ścianie, a nie kupować urządzenie. Samochody osobowe w użytku prywatnym stoją na parkingu 90 proc. czasu życia, obiekty biurowe są używane kilka godzin na dobę. To tylko kilka przykładów.

Kupiłam niezależność. Ilekroć potrzebuję skręcić mebel, nie muszę szukać fachowca czy sąsiada, od którego mogłabym pożyczyć wkrętarkę.

Nie potrzebujemy tylu wkrętarek. Jeśli mieszkamy w bloku, rozwiązaniem byłaby wspólna szafa, do której każdy z mieszkańców ma klucz, a w niej są wiertarka i komplet narzędzi. Możliwości jest wiele, by zachować wygodę i jednocześnie nie marnować zasobów. Sprzedaż produktów musi zostać wyparta przez sprzedaż usług. Do tej pierwszej przyzwyczaili nas producenci, którzy co jakiś czas zmieniają przyłącza baterii, by trzeba było kupić nowy produkt. Z tego powodu UE zobowiązuje ich, by zapewniali części zapasowe, by produkt w obiegu utrzymać jak najdłużej.

Dotknęła też pani istotnego problemu. Jako społeczeństwo oduczyliśmy się kooperacji, współdziałania. Rozmawianie z sąsiadami, z ludźmi mieszkającymi obok stało się niezręczne. Powinniśmy odbudować relacje społeczne – ale to zadanie na czasy po pandemii.