Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Energetyka jądrowa szansą dla Polski

Ten tekst przeczytasz w 7 minut
Polska, elektrownia atomowa
Polska, elektrownia atomowa, elektrownia węglowa
Shutterstock

Piotr Wróblewski rozmawia o kryzysie energetycznym, który jest nie tylko zagrożeniem, ale także szansą z dr Dawidem Piekarzem, ekspertem z dziedziny strategii i transformacji energetycznej

Piotr Wróblewski: Dzisiaj porozmawiamy o kryzysie energetycznym, który jest nie tylko zagrożeniem, ale także szansą. Polska podpisała niedawno dwie umowy na budowę elektrowni jądrowych – jedną z amerykańską firmą Westinghouse, drugą z Koreą Południową. Czy to początek transformacji energetycznej naszego kraju?

Dawid Piekarz: Powiedziałbym, że to początek transformacji energetycznej atomowej, bo żyliśmy w paradoksie, tzn. z jednej strony jesteśmy najbardziej węglową gospodarką Unii Europejskiej, a z drugiej strony w ostatnich latach byliśmy też prymusem w przechodzeniu na odnawialne źródła energii. I te nasze 21–22 proc. mocy zainstalowanej, 16–17 proc. zużycia odnawialnych źródeł energii to jest całkiem dobry wynik jak na specyfikę polskiego miksu energetycznego. Tyle tylko, że transformacja atomowa będzie szczególnie istotna dla Polski, ponieważ jesteśmy gospodarką bardzo węglową, gdyż jako jedyny kraj postkomunistycznego bloku wschodniego wyszliśmy bez własnej elektrowni atomowej. Wprawdzie miała być budowana elektrownia w Żarnowcu, jednak przyszły lata 80. XX w. i państwo nie miało pieniędzy tak naprawdę na nic i po 1989 r. w dobie transformacji energetycznej nie widziano za bardzo potrzeby tego typu inwestycji, a do tego ta elektrownia atomowa była też symbolem sprzeciwu wobec gospodarki centralnie planowanej. Wylaliśmy więc dziecko z kąpielą, ponieważ minęło ponad 30 lat gospodarki rynkowej, a my dopiero zaczynamy budować atom. Optymistyczne jest jednak to, że zaczynamy go budować na dużą skalę.

Tempo prac jest imponujące, ale czy zdążymy? Trzeba pamiętać, że nasza największa elektrownia w Polsce, czyli Bełchatów, ma swój termin ważności i w połowie lat 30. XXI w. jej bloki będą stopniowo zamykane. Czy do tego czasu uda się zbudować elektrownie atomowe w Polsce?

Strona rządowa podaje, że termin oddania pierwszego bloku w 2033 r. choć jest bardzo napięty, to jednak jest realny. Ale przecież nie tylko duży atom będzie powstawał w Polsce, bo będą także powstawały potężne farmy wiatrowe na Bałtyku. Dla przykładu farma budowana przez Orlen będzie miała mniej więcej moc równą Elektrowni Bełchatów, więc to nie tylko atom będzie tę energię zastępował. Ale do transformacji potrzebujemy energii w tzw. podstawie, czyli energii, która będzie dostępna, będzie bezemisyjna, będzie tania i będzie ją można używać niezależnie od pogody, pory roku, pory dnia oraz nocy itd. i nie mówimy tu tylko o tym dużym atomie, który jest oczywiście bardzo spektakularny, ale też o tak zwanych małych reaktorach atomowych, reaktorach modułowych. W tym wypadku ta transformacja może się zacząć znacznie szybciej. Jako Orlen Synthos Green Energy zakładamy, że tego typu reaktor nasi partnerzy, czyli największa kanadyjska firma energetyczna Ontario Power Generation, planują wylać pierwszy beton pod reaktor już w 2025 r., a w 2028 r. uruchomić go w wersji produkcyjnej. Zakładamy też, że w 2029 r. pierwszy tzw. mały reaktor będzie już dostępny. I nie myślimy tylko o jednym, ale o całej „flocie” tych reaktorów.

Należy zwrócić uwagę, że w tej chwili w Europie i na świecie z jednej strony duży atom zaczyna przeżywać renesans, ale z drugiej strony ten mały atom też okazał się technologią bardzo pożądaną przez wszystkich. Nie tak dawno bowiem w Parlamencie Europejskim szef oddziału Rolls-Royce’a produkującego te małe reaktory zwrócił uwagę, że Anglia za chwilę nie będzie miała energii w podstawie, ponieważ w 2024 r. będą wyłączać elektrownie węglowe, a elektrownie atomowe (najmłodsza z lat 90.) też się starzeją. Zwrócił się więc do rządu, aby jak najszybciej rozpoczął prace nad wdrażaniem floty małych reaktorów, bo za chwilę Wielka Brytania stanie w obliczu braku węgla ze źródeł stabilnych.

Również Joe Biden podczas szczytu COP w Egipcie mówił o SMR (red. Small Modular Reactors) jako o takim idealnym rozwiązaniu dla Europy Środkowo-Wschodniej w procesie dekarbonizacji. Zapowiedział też program wsparcia tych reaktorów poprzez finansowanie studium wykonalności. Departament Energetyki Stanów Zjednoczonych zwrócił natomiast uwagę na to, że w samych Stanach działa 300 elektrowni węglowych, w których bez problemu można zastąpić węgiel małymi reaktorami. Warto zaznaczyć, że duży atom i mały atom nie będą ze sobą konkurować, a wręcz przeciwnie będą się uzupełniać. Ponieważ nasze potrzeby w zakresie transformacji energetycznej są tak duże, to dla wszystkich znajdzie się miejsce. I im szybciej posuniemy się naprzód, tym lepiej dla polskiej gospodarki, czyli dla nas wszystkich.

Duże elektrownie atomowe już znamy i mówi się o tym, że będą one powstawały w Polsce, natomiast ten mały atom cały czas jest dla wielu osób niezrozumiały. Czym zatem różni się on od dużych elektrowni atomowych, które niedługo powstaną w Polsce?

Technologia jest znana od dziesiątek lat, bo to jest wrzący reaktor i kilkadziesiąt tego typu reaktorów pracuje w różnych wielkościach, bo są nawet takie o mocy 300 megawatów, które zamierzamy w Polsce tworzyć.

300 megawatów to jest mniej więcej tyle, ile najstarsze bloki Elektrowni Bełchatów.

Tak i te 300 megawatów ma najbardziej standardowy polski blok węglowy, a to też oznacza pewną dogodność infrastrukturalną, bo nie trzeba tak naprawdę przebudowywać instalacji, żeby włączyć mały reaktor do sieci. On może zostać włożony w miejsce bloku węglowego i ta infrastruktura będzie dalej działała. A czym się różni? Przede wszystkim ma mniejszą moc, ale to jest moc, która będzie pozwalała na zastąpienie bloków węglowych. A ponieważ jest mniejszy – kompaktowy, to nie trzeba budować wielkiego zakładu, który będzie elektrownią atomową. Dodatkowo te reaktory poza energią elektryczną mogą także wytwarzać ciepło, czyli są stworzone dla przemysłu, który potrzebuje pary technologicznej, ciepła i elektryczności. Ale to ciepło może być również wykorzystywane np. do celów komunalnych, do ogrzania naszych domów i miasta.

Warto też zwrócić uwagę na to, że tej technologii nie trzeba wymyślać, bo jest już sprawdzona, a ta kompaktowość jest po prostu jej kolejną generacją. Reaktor, o którym w tej chwili mówimy, to jest tzw. BWRX-300. I 300 to jest 300 megawatów, a X to jest po prostu dziesiąta udoskonalona generacja. I ten reaktor jest mniejszy, modułowy, dlatego może być stosowany szerzej, bo nie wymaga dużej infrastruktury i może mieć zastosowanie przemysłowe i komunalne. Mamy zatem i sprawdzoną technologię i zupełnie nowe zastosowania.

Przy okazji każdego reaktora jądrowego powraca to, o czym bardzo dobrze pamiętają starsi Polacy, czyli kwestia awarii w Czarnobylu. Widzimy też, co się dzieje chociażby teraz, w czasie wojny w Ukrainie. Czy to, że ten reaktor został zminiaturyzowany oznacza też zminiaturyzowane ryzyko awarii?

Mówiąc o zagrożeniu, jeśli wspominamy Czarnobyl, to trzeba pamiętać, że są to dwie zupełnie różne technologie. Reaktor w Czarnobylu, w porównaniu do używanych obecnie, był reaktorem niesłychanie prymitywnym i do tego źle zaprojektowanym. Okazuje się też, że Ukraina może być optymistycznym przykładem. Proszę zwrócić uwagę, że choć tam latają rakiety, wybuchają bomby, to jedyne, co w tej ich elektrowni się dzieje, to odłączanie od sieci. I nawet toczące się obok działania nie wywołują w tej chwili żadnych niepożądanych skutków i miejmy nadzieję, że nie wywołają. Po Czarnobylu i po Fukushimie bezpieczeństwo wszelkich instalacji atomowych czy to dużych, czy małych jest obecnie absolutnym priorytetem wszystkich inwestorów i regulatorów krajowych.

Wszelkie badania terenowe, sejsmiczne, geologiczne, wszystkie konstrukcje są realizowane przy zachowaniu wszelkich rygorystycznych przepisów. Oczywiście mniejszy reaktor, mniejsza ilość paliwa jądrowego też sprawia, że tak naprawdę wszelkie zagrożenia, które mogłyby wystąpić, są tak naprawdę w dużej mierze zażegnane z dwóch powodów. Po pierwsze, tego typu reaktor jest mocno autonomiczny, bo gdyby coś poszło nie tak, to on nie wybuchnie, przez kilka dni będzie musiał się studzić, aby można go było naprawić. Po drugie pamiętajmy, że w zakresie bezpieczeństwa w dużym atomie jesteśmy już całe lata świetle do przodu i technologie atomowe, stosowane w krajach rozwiniętych i w całym cywilizowanym świecie, to są technologie dużo bardziej zaawansowane niż te stosowane w Czarnobylu.

Reprezentuje pan firmę, która chce wprowadzać te małe reaktory jądrowe. Czy to jest tak, że one będą jeden do jednego zastępować elektrownie węglowe, korzystając z ich infrastruktury i z ich sieci energetycznych, czy będą powstawać w zupełnie innych miejscach?

Trudno mówić o szczegółach, ponieważ rozważamy kilkanaście lokalizacji i absolutnie nie chciałbym w tej chwili spekulować na ten temat. Myślę jednak, że będą dwie ścieżki rozwoju tego typu urządzeń. Po pierwsze, dotyczy to przemysłu, czyli będą to zakłady przemysłowe, w których kotłownię węglową albo elektrociepłownię opalaną gazem bardzo łatwo będzie można zastąpić takim małym reaktorem. Należy też pamiętać, że bardzo często tego typu zakłady są ściśle powiązane z np. otaczającymi miastami i te instalacje, które zaopatrują w energię zakłady produkcyjny także oświetlają i ogrzewają miasta znajdujące się wokół tych zakładów. Po drugie, możemy też sobie wyobrazić, że tam, gdzie mamy do czynienia z blokiem 300 megawatowym przeznaczonym do zamknięcia, to będzie można to w miarę prosto technologicznie wykonać, bo tak naprawdę będzie oparte na tej samej infrastrukturze doprowadzającej.

Trzeba też brać pod uwagę fakt, że do 2040 r. będziemy musieli wyłączyć 120 jednostek węglowych, które w tej chwili produkują, czyli 20 gigawatów energii. I trzeba to będzie czymś zastąpić. Część oczywiście zastąpi duży atom, ale część będzie zasilana czy też uzupełniana mniejszymi instalacjami, bardziej kompaktowymi, mającymi również inne zastosowania. Można bowiem nimi zastępować także te źródła, które wytwarzają i energię elektryczną, i ciepło. Ponieważ polska gospodarka jest gospodarką absolutnie produkcyjną i eksportową, to będzie to oznaczało, że coraz więcej odbiorców naszych produktów czy półproduktów na Zachodzie będzie zadawało pytania dotyczące tego, jaką energię wykorzystaliśmy do wytworzenia naszych produktów. Bo jeśli była to brudna energia z węgla, to oni tego nie zaakceptują, gdyż tego też nie życzą sobie ich klienci. Chcą mieć towary powstające za pomocą czystej, zeroemisyjnej energii.

Innym problem, poruszanym przez ekspertów, jest sposób przeprowadzania transformacji energetycznej, aby przy okazji nie obniżyć poziomu życia, nie zarżnąć gospodarki, ponieważ wszyscy chcemy lepiej żyć, chcemy konkurencyjnej gospodarki i rozwoju produkcji. Do tego więc trzeba energii i aby ją mieć, a przy tym nie zanieczyszczać środowiska i nie wpływać na klimat, to trzeba rozdzielić emisję od efektywności energetycznej, od wydajności. Energia atomowa, w związku z tym, idealnie się do tego nadaje. Bo z jednej strony możemy produkować energię, która jest relatywnie tania, niczego nie emituje do atmosfery, a z drugiej strony nie jest zależna od czynników np. atmosferycznych i jest dostępna dla przemysłu, wytwórczości oraz użytkowników indywidualnych. Dla przykładu Szwecja, która poszła tą drogą, to dzięki energetyce atomowej ma świetnie rozwiniętą, efektywną i konkurencyjną gospodarkę oraz bardzo wysoki stopień ochrony środowiska, bo głównie opiera się na energetyce atomowej. Podobnie Francja, która postawiła na energetykę atomową, też ma bardzo efektywną, niskoemisyjną gospodarkę i do tego eksportuje energię elektryczną.

Czy już wiadomo, w którym rejonie Polski może pojawić się pierwszy lekki reaktor?

Dopiero o tym rozmawiamy, więc za wcześnie na tego typu spekulacje. Ale myślę, że to będzie kilka lokalizacji w różnych regionach Polski, w których powstaną lekkie reaktory w ciągu kilku czy kilkunastu lat. Wynika to oczywiście ze specyfiki zapotrzebowania na energię elektryczną, transformację i tańsze źródła energii. Pamiętajmy, że emitowanie dwutlenku węgla do atmosfery jest kosztowne – w tej chwili prawa do emisji jednej tony to jest około 60 euro, a dochodziło już do 90 euro – w związku z tym będzie to energia czysta i zeroemisyjna, a przez to także tańsza.

Czy sytuacja u naszych wschodnich sąsiadów przyspieszyła bardzo mocno te transformacje energetyczne?

Zdecydowanie tak. Jeszcze rok temu atom w tak zwanej taksonomii Unii Europejskiej nie był traktowany jako energia zielona, czysta, którą można budować za pieniądze europejskie. Zmieniło się to dzięki jedności krajów naszego regionu i Francji oraz wojnie w Ukrainie, kiedy okazało się, że pomysł, iż emisyjny węgiel zastąpimy także emisyjnym gazem, który mamy tanio z Rosji, po prostu się rozsypał. W swojej kampanii również Emmanuel Macron zapowiedział budowę sześciu nowych bloków. Wydawało się, że nawet Niemcy, ze swoją nieracjonalną antyatomową fobią, będą zamykać ostatnie elektrownie, ale poszli jednak po rozum do głowy i na jakiś czas zatrzymali ten proces. To pokazuje, że atom wraca w Europie w dużym stylu. I to zarówno atom duży, jak i atom mały, gdyż jest to energia niskoemisyjna, która nie jest zależna od surowców kopalnych. Energia ta pozwala rozdzielić niskoemisyjność gospodarki od jej efektywności, którą można utrzymać dzięki temu, że tania, dostępna zeroemisyjna energia popłynie z naszych gniazdek.

dr Dawid Piekarz, Orlen Synthos Green Energy, ekspert z dziedziny strategii i transformacji energetycznej

 
Obserwator Finansowy - otwarta licencja /
obserwatorfinansowy.pl