Samorządy nie powinny zwlekać z przygotowaniami do wprowadzenia stref, bo inaczej nie uda się poprawić jakości powietrza. Ale po pandemii może to być trudne – osłabionym finansowo przedsiębiorcom zakazy wjazdu do jakiejś części miasta nie będą na rękę. Do przeprowadzenia zmian potrzebny jest czas, przejrzyste plany oraz współpraca z mieszkańcami
Do konsultacji trafiły właśnie nowe propozycje Ministerstwa Klimatu i Środowiska określające reguły tworzenia stref czystego powietrza – po wejściu w życie nowych przepisów byłoby to możliwe we wszystkich gminach (obecnie jedynie powyżej 100 tys. mieszkańców) i to już od 2021 r. Największe miasta miałyby wprowadzić strefy obowiązkowo w ciągu dekady. Jednak trzeba się do tego dobrze przygotować, gdyż wprowadzenie jakichkolwiek ograniczeń może negatywnie wpłynąć na – już trudną z powodu pandemii – sytuację finansową restauracji, sklepików i punktów drobnych usług. A to od nich, w dużej mierze, zależy atrakcyjność miasta i część lokalnych dochodów. Stąd zmiany należy wprowadzać sukcesywnie – tak by firmy z kilkuletnim wyprzedzeniem wiedziały, co je czeka. Bo tworzenia stref z ograniczeniami wjazdu dla pojazdów nie da się uniknąć. Jak zaznacza Najwyższa Izba Kontroli w grudniowym raporcie, spaliny w miastach mają znaczący wpływ na liczbę przedwczesnych śmierci, w tym na ciężki przebieg COVID-19. Już obecnie z powodu zanieczyszczenia powietrza w Polsce przedwcześnie umiera ponad 10 razy więcej osób niż wskutek wypadków drogowych.
Dodatkowo wprowadzenie stref może pomóc w odbudowie transportu zbiorowego, który znacznie ucierpiał w wyniku pandemii. – Każde ograniczenie dla motoryzacji indywidualnej korzystnie się przekłada na transport zbiorowy – zaznacza Marcin Gromadzki z Public Transport Consulting.
Ten artykuł przeczytasz w ramach płatnego dostępu
Nie masz konta? Zarejestruj się