Rosja naciska na Europę, żeby umożliwiła jak najszybsze uruchomienie Nord Stream 2. Ale przeciwnicy projektu nie składają broni.
Jasny wyraz dezaprobaty wobec niedawnej decyzji administracji Joego Bidena o zamrożeniu sankcji na operatora podbałtyckiego gazociągu spółkę Nord Stream 2 AG oraz jej prezesa Matthiasa Warniga, byłego oficera Stasi i przyjaciela Władimira Putina, popłynął w piątek z amerykańskiej Izby Reprezentantów. Kongresmeni zasiadający w komisji finansów jednogłośnie opowiedzieli się za poprawką do budżetu Departamentu Stanu, która zmierza do odebrania resortowi możliwości zawieszania restrykcji. Co znaczące, twarzą inicjatywy była polityk Partii Demokratycznej, Marcy Kaptur. – Te sankcje są obowiązkowe, a nie uznaniowe – podkreślała kongresmenka. – Liczymy, że prezydencka administracja usłyszy nasz mocny sygnał i potraktuje bezpieczeństwo energetyczne Europy jako priorytet – dodała.
Amerykańscy kongresmeni zdają sobie sprawę, że walka o NS2 wkracza w decydującą fazę. Kolejnym sygnałem w tej sprawie jest fakt, że Gazprom nie rezerwuje przepustowości na przesył gazu przez Polskę i Ukrainę na rocznych aukcjach. Informację, że we wczorajszej aukcji na roczną przepustowość Jamału nie odnotowano żadnej rezerwacji, potwierdził DGP Gaz-System. Spółka zaznacza, że w dalszym ciągu mogą nastąpić rezerwacje na aukcjach kwartalnych. W ocenie Szymona Kardasia z OSW brak ofert Gazpromu na rocznych aukcjach świadczy, że koncern zakłada rychłe uruchomienie nowego gazociągu.
Jak zaznacza Agata Łoskot-Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich, to, czy zainicjowane w Izbie Reprezentantów przepisy realnie zagrożą NS2, jest jeszcze niepewne. – Żeby tak się stało, musiałyby uzyskać poparcie całego Kongresu, a ten udaje się teraz na przerwę wakacyjną. Zresztą ustawa, do której wpisano poprawkę dotyczącą sankcji, ma obowiązywać w roku budżetowym 2022, który zaczyna się w październiku br. Do tego czasu gazociąg może być już ukończony – uważa ekspertka. – Ale ponadpartyjny charakter tego gestu i fakt, że inicjatywa wyszła ze strony proprezydenckiej większości, to niewątpliwie jednoznaczny sygnał, który utrudni Bidenowi zamiecenie konfliktu w tej sprawie pod dywan – dodaje.
Stałą presję na administrację Bidena utrzymuje też republikański senator Ted Cruz, który w proteście przeciwko zmiękczaniu polityki wobec projektu hamuje proces zatwierdzania dyplomatycznych nominacji. Udało mu się zatrzymać obsadę 13 stanowisk.
O tym, że Moskwa nadal obawia się o projekt, świadczyć mogą jej ostatnie nerwowe ruchy. Przede wszystkim przykręcanie kurka z gazem dla Europy, które przyczynia się do wzrostu cen surowca. – Amerykańskie LNG płynie obecnie przede wszystkim do Azji, bo tam ceny są wyższe. Nikt nie mówi, że Rosja nie wywiązuje się ze zobowiązań kontraktowych wobec UE, ale ewidentnie nie kwapi się realizować dodatkowych dostaw w momencie podwyższonego popytu, a z takim mamy właśnie do czynienia, tymczasem poziomy rezerw w europejskich magazynach są najniższe od lat – mówi Łoskot-Strachota. Jak zaznacza, działania te powszechnie interpretuje się jako element nacisku na Europę, by umożliwiła szybkie ukończenie NS2. Problem z zapasami gazu urósł do tego stopnia, że wiele krajów UE zmuszonych zostało do zwiększenia zużycia węgla w energetyce.
– Rosji zależy na czasie, bo widzi, że sprawa sankcji na gazociąg pozostaje gorącym tematem w amerykańskiej polityce wewnętrznej. Może się też obawiać zmiany po wrześniowych wyborach w Niemczech, które prawdopodobnie wzmocnią wpływy sceptycznych wobec NS2 Zielonych. Z podobnych powodów na szybkim kompromisie w sprawie NS2 zależy kanclerz Angeli Merkel i prezydentowi Joemu Bidenowi – wskazuje Łoskot-Strachota.
Dlatego spekuluje się, że do „domknięcia” amerykańsko-niemieckiego porozumienia może dojść już w tym miesiącu, podczas planowanej wizyty Merkel w Waszyngtonie. Dodatkowym czynnikiem przemawiającym za tym scenariuszem jest fakt, że w sierpniu Departament Stanu będzie musiał przekazać Kongresowi kolejny raport w sprawie sankcji. I po raz kolejny wić się pod atakami politycznymi, zarzucającymi miękką postawę wobec Rosji.
Według informacji Bloomberga głównym filarem ustaleń Berlina i Waszyngtonu mają być inwestycje na Ukrainie oraz rekompensaty za ewentualną utratę korzyści z tranzytu rosyjskiego gazu. Agencja podaje, że nie wyklucza się także wsparcia dla regionalnych połączeń poprzez współinicjowaną przez Polskę grupę Trójmorza.
Na ostatniej prostej batalii o gazociąg politycznego wiatru w żagle jego przeciwnikom mogą dostarczyć działania Rosji. Jak zauważa Agata Łoskot-Strachota, manipulowanie dostawami gazu dla Europy stoi w sprzeczności z zapewnieniami Rosji, że jest stabilnym, racjonalnym partnerem, kierującym się rynkowymi zasadami.
Przychylność europejskiej opinii publicznej wobec NS2 może też podważać rosnąca świadomość roli infrastruktury gazowej w ocieplaniu klimatu. Ostatnie pomiary pokazały skalę problemu z ulatniającym się z instalacji przesyłowych metanem, gazem cieplarnianym, który w krótkiej perspektywie wpływa na klimat ponad 80 razy bardziej niż CO2. W czerwcu do odpowiedzialności za ogromny wyciek metanu związany z pracami naprawczymi przy jednym z rurociągów przyznał się Gazprom. Do atmosfery trafiło ok. 2,7 mln m sześc. gazu. W najbliższym czasie w UE spodziewane są nowe regulacje, które zmuszą firmy do mierzenia i raportowania tego typu emisji.
Z kolei w USA miękkie stanowisko administracji wobec priorytetowego projektu Kremla może być trudniej obronić po kolejnym już ataku rosyjskich hakerów, którzy uderzyli w ostatnich dniach w co najmniej 200 amerykańskich firm związanych z sektorem IT. – Tego typu wydarzenia oraz presja amerykańskiego Kongresu sprawią, że trudniej będzie przeforsować pozorowany kompromis, który nie będzie zabezpieczał w odpowiednim stopniu interesów Ukrainy i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej – uważa Łoskot-Strachota.
Współpraca Julita Żylińska