Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Dopłaty do samochodów elektrycznych pomogą odbudować się firmom leasingowym

Grzegorz Kowalczyk
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
samochód
Branża nie tylko odbije się po pandemii, lecz także może utrzymać tendencję wzrostową w kolejnych latach. 
Shutterstock

Branża nie tylko odbije się po pandemii, lecz także może utrzymać tendencję wzrostową w kolejnych latach. 

Podpisanie w ubiegłym tygodniu umowy między Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) a Bankiem Ochrony Środowiska (BOŚ) na obsługę dopłat do leasingu aut w ramach programu „Mój elektryk” już teraz skutkuje ożywieniem na rynku.

– Obserwujemy duże zainteresowanie klientów biznesowych, którzy starają się pozyskać potrzebne informacje. Firmy leasingowe będą chciały jak najszybciej uruchomić potrzebne procedury – zapewnia Andrzej Sugajski, dyrektor generalny Związku Polskiego Leasingu (ZPL).

BOŚ ma być gotowy do obsługi leasingobiorców najpóźniej 90 dni po podpisaniu umowy z funduszem, więc wnioski powinny być przyjmowane najpóźniej w grudniu. Branża liczy jednak, że tempo będzie szybsze, a stworzone procedury nie okażą się problematyczne. To zaś sprawi, że ta forma posiadania e-auta stanie się kołem zamachowym dla całej polskiej elektromobilności. Dotychczas o finansowanie mogły się starać jedynie osoby fizyczne. Według danych z ubiegłego tygodnia uczyniło to ok. 570 zainteresowanych, którzy wnioskują o łączną kwotę 11,5 mln zł.

Dopiero uruchomienie leasingu ma przynieść zauważalną różnicę. NFOŚiGW początkowo skieruje do banku 20 mln zł. Kwota ta może być jednak zwiększana w zależności od zapotrzebowania. Całość budżetu dopłat na lata 2021–2026 wynosi 500 mln zł, z czego jego „leasingowa” część to aż 400 mln zł.

Rozkład środków nie powinien dziwić, skoro blisko trzy czwarte nowych aut w Polsce kupują właśnie firmy. Tę różnicę jeszcze bardziej widać w przypadku zakupu elektryków. Z raportu Polish EV Outlook 2021 wynika, że w pierwszej połowie 2021 r. rynkowy udział firm w rejestracjach samochodów elektrycznych na krajowym rynku wyniósł 89 proc. Biorąc pod uwagę poszczególne kategorie przedsiębiorstw, za największą liczbę rejestracji odpowiadają̨ leasingodawcy. W pierwszej połowie 2021 r. ich udział w obszarze firm wyniósł 47 proc.

Tym samym branża ma nadzieję na odbicie po ubiegłorocznych spadkach. Jak wyliczał ZPL, łączna wartość sfinansowanych pojazdów lekkich w 2020 r. to 33,27 mln zł, a zatem o 5,7 proc. mniej niż przed pandemią. I choć pierwsze półrocze było dużo bardziej udane (w samochodach osobowych odnotowano wzrost wartości o 35 proc.), to branża ma nadzieję na jeszcze większe przyspieszenie. Z czerwcowego raportu PKO Leasing wynika bowiem, że nawet ok. 75 proc. małych i średnich firm wzięłoby pod uwagę leasing auta elektrycznego, jeśli otrzymałoby odpowiednie rządowe wsparcie. Z kolei badania przeprowadzone przez Arval Mobility Observatory wskazują, że połowa firm w Polsce w ciągu trzech lat uzupełni flotę o samochody w pełni elektryczne.

Eksperci przewidują, że skala wsparcia może pozwolić na materializację tych planów.

– Od samego początku wskazywaliśmy, że otwarcie programu wsparcia na klientów instytucjonalnych wraz z umożliwieniem im korzystania z leasingu jest kluczem do sukcesu tego programu. Leasingobiorcy mogą liczyć na wsparcie w wysokości 18 750 zł, a w przypadku zadeklarowanego przebiegu przekraczającego 15 tys. km kwota ta wzrasta do poziomu 27 tys. zł. Wydaje się, że kwota udzielonego wsparcia jest adekwatna i przełoży się na wzmożone zainteresowanie firm – ocenia Maciej Mazur, dyrektor zarządzający w Polskim Stowarzyszeniu Paliw Alternatywnych (PSPA). Dopłata obejmie auta, których cena nie przekracza 225 tys. zł brutto bądź netto (w zależności od tego, czy zakup obejmuje płatnika VAT). Dla elektrycznych pojazdów dostawczych limitu ceny nie ma, a wysokość dopłaty sięga 70 tys. zł (do 30 proc. kosztów kwalifikowanych).

Jak dodaje dyrektor PSPA, oferta może sprawić, że elektryki przestaną być już tylko domeną najbogatszych przedsiębiorstw, które rozszerzając flotę, chcą wykazać się większą wrażliwością na środowisko naturalne. W dłuższej perspektywie bowiem kupno auta elektrycznego w tym wariancie może być po prostu bardziej opłacalne ekonomicznie.

– Choć cena rynkowa większości z nich wciąż pozostaje wyższa niż tradycyjnych napędów, to można powiedzieć, że „lepiej się starzeją” – spadek ich wartości na przestrzeni lat jest mniejszy, a zarazem pozostają tańsze w eksploatacji, co powoduje, że odpada część opłat – wskazuje Maciej Mazur.

– W połączeniu z dopłatami miesięczna rata za wynajem niemal nie różni się już od raty za wynajem samochodu spalinowego tej samej klasy – zapewnia Robert Antczak, dyrektor generalny Arval Service Lease Polska.

Z drugiej strony Andrzej Sugajski z ZPL podkreśla, że odpowiedni poziom dopłat to dopiero pokonanie jednej z barier dla rynku.

– Na sukces programu będzie miało wpływ wiele czynników. Obok środków publicznych będą to rozwój infrastruktury ładowania, gotowość przedsiębiorców do zainwestowania w elektryczne pojazdy czy dostępność samych elektryków. Dzisiaj widzimy, że spodziewany wzrost liczby samochodów zeroemisyjnych na naszych drogach może być częściowo ograniczony przez kryzys z dostępnością półprzewodników, który ogranicza produkcję samochodów, w tym elektrycznych – podkreśla dyrektor ZPL.

Firmy starają się być przygotowane na niedobory.

– Przygotowaliśmy się do startu programu „Mój Elektryk” i wcześniej złożyliśmy zamówienia na kilka modeli samochodów elektrycznych. Oznacza to, że na początek, gdy tylko będziemy mogli podpisywać umowy z klientami, samochody będą już w drodze i czas dostarczenia pojazdu do przedsiębiorcy się skróci. To przynajmniej początkowo zabezpieczy spodziewany popyt na te auta, których czas dostawy obecnie znacząco się wydłużył – mówi Robert Antczak.