Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Dlaczego zapłacimy więcej za prąd i gaz?

Tomasz Jurczak
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
prąd
ENEA chce 40-procentowej podwyżki w taryfie, co oznacza, że rachunki gospodarstw domowych wzrosłyby o 20 procent.
ShutterStock

Nadchodzi kosztowna jesień i zima dla milionów Polaków. Za gaz zapłacimy o ponad 7 procent więcej. Rachunki za energię elektryczną mogą być wyższe nawet o 20 procent. Wzrosną też koszty ogrzewania, a to tylko początek podwyżek.

Dlaczego rosną ceny gazu? Co wspólnego z tym mają rząd, Rosja, ekologia i pandemia

Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził 16 września 2021 roku zmianę taryfy spółki PGNiG Obrót Detaliczny. Zmiana obejmuje wyłącznie odbiorców w gospodarstwach domowych, ponieważ jest to jedyna grupa, dla której taryfy za paliwo gazowe zatwierdza regulator. To już trzecia taka podwyżka w tym roku. Podwyżka obejmie 7 mln gospodarstw domowych.

Zmiana taryfy oznacza wzrost cen paliw gazowych o 7,4 proc., przy czym stawki opłat abonamentowych pozostają na niezmienionym poziomie. Powodem zmiany taryfy jest utrzymujący się od początku roku wzrost cen gazu na Towarowej Giełdzie Energii, która jest głównym źródłem pozyskania paliwa gazowego.

Ile Polacy zapłacą za gaz w najbliższych miesiącach? Nominalnie podwyżka będzie nieco niższa niż wskazane ponad 7 procent w taryfie, ponieważ nie wzrosły opłaty abonamentowe. Natomiast to i tak nie zmienia faktu, że miesięcznie podwyżki sięgną nawet kilkunastu złotych.

Mniej odczuwalna będzie podwyżka cen gazu dla posiadaczy kuchenek gazowych. Tu średnie podwyżki powinny być na poziomie ponad 70 groszy miesięcznie. Oczywiście w zależności od wielkości rodziny i zużycia z gazu, te wartości mogą być wyższe.

Mocniej odczują podwyżki Polacy, którzy ogrzewają gazem mieszkania. W tym przypadku średni wzrost opłat miesięcznych wyniesie ok. 14 złotych, w przypadku ogrzewania gazem domów te koszty mogą być jeszcze bardziej odczuwalne. Szacuje się, że dla tych ostatnich rachunki za gaz wzrosną nawet o 50 złotych miesięcznie. Na razie analitycy nie prognozują, czy w 2022 roku czekają nas kolejne podwyżki gazu. Jednocześnie spoglądając na trendy na TGE trudno się spodziewać, aby takie nie nastąpiły.

Jednym z głównych powodów wzrostu cen gazu są jego braki na rynku. Wielu komentatorów zarzuca wprost producentom, w tym Rosji, spekulacje tym surowcem. Nie jest to jednak powodem podwyżek, choć faktem jest, że Rosjanie przykręcają nieco kurek w gazociągach na Ukrainie. Wiadomo nie od dziś, że im droższy gaz, tym lepsza kondycja gospodarcza naszego wschodniego sąsiada. A zatem zmniejszanie przepływu nie jest w ich interesie. Tym razem jednak na deficyt gazu narzekają także sami Rosjanie. Ograniczyli oni bowiem eksport gazu rurociągami ze względu na wzrost popytu wewnętrznego.

Poza tym wzrostom cen gazu w naszym kraju nie jest winna wyłącznie Rosja, wszak Polska pozyskuje gaz także z innych źródeł. Niestety w Europie cenom gazu nie pomaga boom na błękitne paliwo oraz ograniczanie emisji CO2. Skoro gaz ziemny jest tańszy w pozyskaniu i bardziej ekologiczny niż węgiel, to jego zużycie rośnie. Norwegowie zapowiedzieli, że zwiększą wydobycie, ale na razie nie wpłynie to w żaden sposób na ceny.

Pozostaje jeszcze jeden, bardzo ważny czynnik globalny. Pandemia nie tylko ograniczyła zużycie gazu ziemnego, ale także jego wydobycie na całym świecie,  w tym m.in. w USA. Dodatkowo huragan Ida wstrzymał  pracę firm wydobywczych i wiercenia na Zatoce Meksykańskiej. Tymczasem pandemia powoli ustępuje i popyt na gaz rośnie. Jednak zasoby błękitnego paliwa w magazynach są niewielkie, stąd wysokie ceny.

Jak widać, za podwyżki cen gazu w Polsce odpowiada wiele czynników. Mamy tu niewątpliwie system naczyń połączonych i zbieg wielu okoliczności negatywnych dla kupujących gaz. Jeżeli producentom uda się zwiększyć wydobycie w najbliższych miesiącach, ceny gazu powinny się ustabilizować. Pozostaje pytanie, czy tym producentom będzie zależało na takim scenariuszu.

Dlaczego wzrosną ceny prądu? Wysokie ceny surowców i koszty uprawnień do emisji CO2

Wrzesień nie oszczędzał Polaków pod względem informacji o rosnących kosztach życia. Po komunikacie Urzędu Regulacji Energetyki, o podwyżkach taryfy gazowej dla gospodarstw domowych, konsumenci musieli przyjąć kolejny cios. Firmy energetyczne w Polsce mówią wprost – chcemy istotnego wzrostu cen w obrocie. Jak wysokiego? URE tonuje zapędy spółek, ale nie wyklucza wysokich podwyżek.

- Sygnałów, jakie to będą konkretnie podwyżki, jeszcze nie mamy. O tym zapewne dowiemy się wtedy, kiedy spółki rzeczywiście złożą swoje wnioski taryfowe. Nie jest zaskoczeniem, że nie będą to podwyżki odzwierciedlające poziom inflacji, ale znacznie wyższe – informował w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej Rafał Gawin, Prezes URE.

Pierwsza karty odkryła ENEA. - Z doniesień medialnych wiemy, że spółki oczekują istotnego wzrostu cen na obrocie. My jesteśmy tego samego zdania i też będziemy składać wnioski do URE o zwiększenie taryfy – informował podczas konferencji prasowej prezes Grupy Enea Paweł Szczeszek. ENEA chce 40-procentowej podwyżki w taryfie, co oznacza, że rachunki gospodarstw domowych wzrosłyby o 20 procent. Pozostałe spółki energetyczne raczej nie będą wnioskowały o niższe stawki.

Podwyżki cen prądu wydają się być nieuniknione, ale będą obowiązywać dopiero od 2022 roku. Pytanie, od czego tak naprawdę zależą tak wysokie ceny prądu? Tu mamy znów wiele czynników. Jednym z najważniejszych wydają się ceny uprawnień do emisji CO2. We wrześniu 2021 roku osiągnęły one rekordowe wyniki na poziomie 60 euro za tonę. Dodatkowe czynniki to oczywiście wzrost cen węgla i gazu ziemnego, których wartości są na wysokim poziomie.

Inna już kwestia to oczywiście alternatywne źródła energii, a w zasadzie ich brak. Wielu komentatorów zauważa, że Polska bez dużych inwestycji np. w energetykę wiatrową będzie przez długi czas znajdować się w cenowym klinczu surowców takich jak węgiel, gaz i ropa naftowa. A to nigdy nie będzie sprzyjać niskim cenom prądu dla odbiorców indywidualnych.

Koszty uprawnień do emisji CO2 i trudna sytuacja ciepłowni. Polacy więcej zapłacą za ogrzewanie budynków

Wzrost cen gazu i energii elektrycznej wydatnie przełoży się na rachunki Polaków w 2021 i 2022 roku. Ale to nie koniec złych wiadomości. Do drenażu portfeli konsumentów przyczynią się też koszty ciepła. Bardzo dotkliwie będziemy to mogli odczuć, szczególnie jeśli zima w tym roku będzie mroźna.

Jak informował Dziennik Gazeta Prawna, ciepłownie już wnioskują do Urzędu Regulacji Energetyki o zwiększenie taryf za ciepło. Ile mogą wynieść podwyżki? Minimum 10 procent, ale wiele ciepłowni wnioskuje o taryfy wyższe o kilkadziesiąt procent. Na razie URE  studzi zapał spółek ciepłowniczych i nie zgadza się na wszystkie propozycje. Wskazuje tu na dobro odbiorców ciepła. Niestety musi brać pod uwagę też dobro przedsiębiorstw.

Powodów wzrostu cen za ogrzewanie szukać należy w wysokich cenach uprawnień do emisji CO2. Jednak spółki ciepłownicze już dziś mają ogromne problemy finansowe, a bez podwyżek utracą płynność. Dobrze znane z popularnego serialu HBO hasło „Winter is coming” nabiera w tym przypadku nowego znaczenia dla polskich obywateli. Czy rzeczywiście powinniśmy szykować się na nadchodzącą zimę? Wszystko wskazuje, że oszczędność może być kluczowym wyzwaniem na najbliższe kilka miesięcy.

Wzrost cen prądu i gazu przełoży się na dodatkowe podwyżki

Błędem byłoby myślenie, że podwyżki cen gazu czy prądu nie będą miały wpływu na ceny w produkcji i handlu. Już dziś przedstawiciele wielu branż informują, że ceny ich produktów i usług pójdą w górę. Jest bowiem taka zasada, że jeśli koszty rosną, to zazwyczaj przerzuca się je na klientów. Nie inaczej będzie i tym razem. O podwyżkach mówią jednakowo producenci sprzętu AGD, producenci mebli czy przedsiębiorstwa chemiczne. Na podwyżki cen gazu i prądu zapewne zareagują też usługodawcy, producenci żywności czy też punkty handlowo – usługowe.

Oczywiście trudno popadać w tym przypadku w skrajny pesymizm. Dla wielu konsumentów podwyżki cen energii i ciepła wzrosną o kilkadziesiąt złotych miesięcznie, dla niewielkiej części będą to wyższe sumy. Na takie podwyżki można się jeszcze przygotować, ograniczając np. część zbędnych wydatków. Należy jednak zauważyć, że przy tak galopującej już inflacji sytuacja staje się poważna i nawet tak mocno promowany zrost płac może nie wystarczyć. Należy mieć nadzieję, że podwyżki, o których słyszymy z ust przedstawicieli organów regulacyjnych i rządu nie będą ostatnimi w tym sezonie.

KOMENTARZ: Najbardziej dotkliwe będą zmiany w cenach związanych bezpośrednio z dostarczaniem energii i ogrzewaniem mieszkań

 Jakub Wojnarowski, dyrektor zarządzający ACCA Polska, Ukraina i Kraje Bałtyckie

Mamy do czynienia ze wspólnymi, ale i rozdzielnymi źródłami wzrostu cen w przypadku prądu i gazu. Wspólne przyczyny to przede wszystkim gwałtowne odbicie gospodarcze w Europie, w tym w Polsce, które generuje większy popyt na surowce, których brakuje. Utrzymujące się rekordowo niskie stopy procentowe „podkręcają” i tak wysoki popyt na towary i usługi. Skoro popyt przewyższa podaż, to pojawia się wzrost cen.

Na wzrost cen prądu, gazu i energii cieplnej nakłada się także coraz wyższy koszt wytwarzania energii w Polsce, wynikający m.in. z ceny emisji CO2. A Polska wytwarza energię w sposób bardzo kosztowny, bo przede wszystkim z węgla. W przypadku gazu wzrost cen wynika z kilku czynników niezależnych od nas – wzrostu ceny na Towarowej Giełdzie Energii, rosnącego zużycia gazu w Europie, które wynika z odchodzenia oraz zmniejszenia dostaw gazu rosyjskiego przez Ukrainę. Także zużycie w Polsce systematycznie rośnie. Te czynniki podnoszą ceny hurtowe tych surowców.

W najbliższym czasie dla klientów najbardziej dotkliwe będą z pewnością zmiany w cenach związanych bezpośrednio z dostarczaniem energii i ogrzewaniem mieszkań. Szczególnie w zbliżającym się sezonie zimowym wszyscy to odczujemy. Również wysokie ceny na stacjach benzynowych, wynikające z utrzymującej się wysokiej ceny ropy na rynkach światowych, będą wpływać na ceny w handlu i w sektorze spożywczym, a więc dotykać nas wszystkich. Nie należy się spodziewać szybkiego zatrzymania wzrostu cen w sektorze budowlanym, mogą także rosnąć ceny w sektorze gastronomicznym i turystyce, ale tu dynamika wzrostu będzie raczej niewielka. Co ważne, rosnące ceny produkcji tworzyw sztucznych i opakowań mogą oddziaływać właściwie na każdy sektor gospodarki i wzrost cen, szczególnie przy utrzymującym się wysokim popycie.