Wstrzymanie przez Niemcy Nord Stream 2 to uznanie argumentów Polski - uważa prezes PGNiG Paweł Majewski. We wtorek kanclerz Niemiec Olaf Scholz polecił wstrzymać procedurę certyfikacji gazociągu.
"Od dawna mówiliśmy, że Nord Stream 2 to zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego Europy" - oświadczył Majewski w komentarzu do decyzji rządu Niemiec. "Próbując wymusić uruchomienie tego gazociągu z ominięciem europejskich przepisów, Rosja nie wahała się sięgnąć do szantażu, ktory doprowadził do drastycznych podwyżek gazu i obecnego kryzysu w Europie" - dodał prezes PGNiG.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz ogłosił we wtorek, że z powodu uznania przez Rosję niepodległości separatystycznych tzw. republik ludowych: Donieckiej (DRL) i Ługańskiej (ŁRL) polecił ministerstwu gospodarki wycofanie z urzędu regulacyjnego BNetzA opinii ws. wpływu uruchomienia Nord Stream 2 na bezpieczeństwo dostaw gazu do Republiki Federalnej Niemiec i Unii Europejskiej. Skierowana w październiku 2021 r. opinia stwierdza, że wydanie certyfikatu operatora Nord Stream 2 nie zagraża bezpieczeństwu dostaw.
"Obecnie sytuacja jest fundamentalnie inna" - stwierdził Scholz, dodając, że bez opinii ministerstwa certyfikacja nie może nastąpić. Zaznaczył, że ministerstwo gospodarki będzie oceniać sytuację w miarę jej rozwoju.
Budowa biegnącego po dnie Bałtyku dwunitkowego gazociągu Nord Stream 2 liczącego 1230 kilometrów długości została ukończona we wrześniu ub. roku. Przy pełnej przepustowości podwoiłby bezpośrednie możliwości eksportu gazu z Rosji do Niemiec do poziomu 110 mld m sześc. rocznie.
Certyfikacja operatora gazociągu Nord Stream 2 została zawieszona przez BNetzA w połowie listopada 2021 r. Po analizie dokumentów regulator doszedł do wniosku, że certyfikacja spółki Nord Stream 2 AG w roli operatora gazociągu jest możliwa tylko wtedy, jeżeli operator jest podmiotem prawa niemieckiego. Tymczasem spółka jest zarejestrowana w Szwajcarii. W związku z tym proces certyfikacji został wstrzymany do przeniesienia do nowego podmiotu najważniejszych aktywów i zasobów ludzkich i do czasu, kiedy BNetzA będzie w stanie przeanalizować dokumenty złożone przez nowy podmiot pod kątem kompletności.
W całym procesie niezbędna była opinia niemieckiego ministerstwa gospodarki nt. bezpieczeństwa dostaw. Jeszcze za rządów Angeli Merkel resort ten skierował do BNetzA analizę, w której doszło do wniosku, że wydanie certyfikatu operatora Nord Stream 2 nie zagraża bezpieczeństwu dostaw gazu do Republiki Federalnej Niemiec i Unii Europejskiej. Ministerstwo zastrzegło, że analiza bezpieczeństwa dostaw poprzedzona była konsultacjami z innymi krajami UE. Możliwość konsultacji miały Estonia, Włochy, Łotwa, Litwa, Austria, Polska, Słowacja, Czechy i Węgry.
W ramach tych konsultacji polski regulator - Prezes URE stwierdził, że ewentualna certyfikacja właściciela gazociągu Nord Stream 2 - spółki Nord Stream 2 AG w charakterze operatora gazociągu w modelu ITO - naruszyłaby unijny dorobek prawny i zagroziła bezpieczeństwu dostaw gazu do UE. Do swojego stanowiska prezes URE dołączył równie krytyczne pismo regulatora ukraińskiego.
Do postępowania BNetzA ws. operatora Nord Stream 2 zostały dopuszczone PGNiG i jego spółka-córka PST. W ocenie PGNiG certyfikacja Nord Stream 2 AG, jako ITO byłaby niezgodna z prawem UE, które dopuszcza taki model jedynie dla systemów przesyłowych istniejących przed 23 maja 2019 r. W tym momencie nie można było mówić o istnieniu systemu przesyłowego, ponieważ gazociąg nie był nawet wybudowany - podnosiła polska spółka. Dlatego PGNiG i PST wnosiły, że Nord Stream 2 AG nie spełnia formalnych i merytorycznych przesłanek do certyfikacji w modelu ITO.