Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Transformacja energetyczna na niepewnych papierach. Umowa rządu z PGE budzi kontrowersje

Marceli Sommer Inga Stawicka
Ten tekst przeczytasz w 5 minut
PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. siedziba budynek Warszawa
Tabliczka na budynku PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. w Warszawie
Konrad Żelazowski
dziennik.pl

Mechanizm, dzięki któremu największy polski wytwórca prądu ma sfinansować strategiczne inwestycje, może naruszać interesy mniejszościowych akcjonariuszy, a nawet okazać się nieważny – uważają prawnicy

Zawarta na początku kwietnia umowa rządu z Polską Grupą Energetyczną budzi kontrowersje. Pełna treść dokumentu nie jest znana. Z oficjalnych komunikatów wiadomo, że przewiduje ona objęcie przez Skarb Państwa akcji o maksymalnej wartości niemal 3,2 mld zł, określa cele, na które spółka przeznaczy pozyskane środki, zasady ich wykorzystania, konsekwencje naruszenia tych zasad. Opisuje także obowiązki spółki dotyczące sprawozdawczości i rozliczania oraz dodatkowe uprawnienia kontrolne Skarbu Państwa. Na emisję zgodziło się walne zgromadzenie akcjonariuszy. Jak informował prezes grupy Wojciech Dąbrowski, oferta uzyskała zainteresowanie nie tylko wśród obecnych akcjonariuszy, którym przysługiwało prawo pierwszeństwa, ale również nowych inwestorów. Szczegółów dotyczących proporcji, w jakich akcje z nowej emisji przypadną państwu i podmiotom prywatnym, na razie nie podano, wiadomo jednak, że na mocy zawartej umowy Skarb Państwa ma objąć co najmniej 214,6 tys. akcji wartych ponad 1,8 mld zł.

Celem przedsięwzięcia jest pozyskanie środków na inwestycje w rozwój dystrybucji energii (chodzi przede wszystkim o modernizację sieci przesyłowych, co ma umożliwić przyłączanie nowych zielonych mocy) i w odnawialne i niskoemisyjne źródła energii. Nabycie akcji przez państwo ma być sfinansowane z Funduszu Reprywatyzacji. – Ponad 3 mld zł pozyskane z emisji wzmocnią Grupę PGE i pozwolą na przyspieszenie transformacji polskiej energetyki – mówił Dąbrowski.

W przypadku niezgodnego z umową inwestycyjną wykorzystania pieniędzy lub „nienależytego” wykonania umowy spółka będzie zobowiązana do zwrotu całości bądź części wkładu Skarbowi Państwa. W zależności od rodzaju naruszonego postanowienia w grę wchodzić mają także kary umowne lub kwoty gwarancyjne.

I właśnie taki sposób skonstruowania postanowień umowy inwestycyjnej – zdaniem prof. Michała Romanowskiego, adwokata i partnera w kancelarii Romanowski & Wspólnicy – może rodzić problemy prawne. – De facto akcjonariusz ma otrzymać bezprecedensowe uprawnienia kontrolne, nieznajdujące oparcia w przepisach kodeksu spółek handlowych (k.s.h.) ani przepisach dotyczących rynku kapitałowego, i większe, niż dotychczas przysługiwały akcjonariuszom. Na podstawie enigmatycznego raportu bieżącego dotyczącego zawarcia umowy trudno ustalić, jak daleko te uprawnienia sięgają, niemniej zachodzi bardzo duże ryzyko, że umowa taka jest po prostu nieważna jako sprzeczna z art. 20 k.s.h., czyli zasadą jednakowego traktowania akcjonariuszy i art. 20 ustawy o ofercie publicznej – zasadą jednakowego traktowania inwestorów – komentuje prof. Romanowski.

Jak zaznacza, uprawnienia akcjonariusza, zgodnie z przepisami kodeksowymi, muszą zostać określone w statucie. Skoro tutaj zostały wprowadzone zwykłą umową między spółką a jednym z akcjonariuszy, to można byłoby mówić nawet o najsurowszej sankcji, czyli nieważności umowy w związku z obejściem przepisów k.s.h. Taki sam skutek mogłoby spowodować postanowienie, które w istocie daje możliwość żądania zwrotu wkładu na rzecz akcjonariusza w czasie trwania spółki.

– Całość budzi najwyższe zdziwienie. Delikatnie rzecz ujmując. Nie znając szczegółów umowy, nie można przesądzić o jej nieważności, ale liczba widocznych na pierwszy rzut oka wątpliwości jest w tym przypadku tak duża, że sprawa z pewnością wymaga pogłębionego badania. Myślę, że powinna zainteresować się nią Komisja Nadzoru Finansowego – ocenia prof. Romanowski.

Podobne zastrzeżenia podnosi dr hab. Tomasz Siemiątkowski z kancelarii Głuchowski Siemiątkowski Zwara. – Mamy tu do czynienia z naruszeniem fundamentalnych zasad prawa handlowego, i to na różnych poziomach. Rozwiązanie, które zaproponowano, jest pozaprawne. O takim mechanizmie nie ma mowy w k.s.h. Art. 344 kodeksu zakazuje zwrotów wniesionego do spółki kapitału za wyjątkiem bardzo ściśle określonych przypadków. Statut PGE nie mówi też nic o akcjach uprzywilejowanych ani o uprawnieniach osobistych dla Skarbu Państwa, a co za tym idzie, uprawnienia kontrolne mogą w niej przysługiwać tylko radzie nadzorczej. Możliwości wprowadzania dodatkowych uprawnień dla poszczególnych akcjonariuszy na mocy umowy inwestycyjnej nie ma, a mówiące o tym zapisy umowy mogą być po prostu nieważne – stwierdza mec. Siemiątkowski. Nieważność umowy może zostać dowiedziona na drodze sądowej. – Stwierdzić ten fakt może sąd na wniosek każdego, kto ma w tym interes prawny – wyjaśnia adwokat.

Zdaniem Siemiątkowskiego, aby rozwiać wątpliwości, treść umowy łączącej PGE ze Skarbem Państwa powinna zostać upubliczniona. – Tym bardziej że w zależności od tego, jak jest ona skonstruowana, w grę może wchodzić nawet nieskuteczność całej emisji. Brak przejrzystości w tej kwestii może rodzić wątpliwości także z punktu widzenia unijnego rozporządzenia ds. nadużyć na rynku (tzw. MAR). Wszystkie informacje, a zwłaszcza te, które mogą wpływać na cenę akcji, powinny być w równym stopniu dostępne dla wszystkich akcjonariuszy – przekonuje.

W ocenie prawników wątpliwości budzić może także kwestia wykluczenia prawa poboru dla akcjonariuszy posiadających mniej niż 0,1 proc. kapitału zakładowego PGE. Według prof. Romanowskiego uzasadnienie wyłączenia prawa poboru chęcią zaoszczędzenia na kosztach sporządzenia prospektu emisyjnego jest „absurdalne” i może naruszać przepisy k.s.h. – To kolejny krok w stronę pozbawienia znaczenia warszawskiej giełdy jako realnego źródła pozyskiwania finansowania dla rozwoju przedsiębiorstw – dodaje adwokat.

– Oczywiście prawo poboru zawsze może zostać wyłączone z uzasadnionych powodów, ale musimy pamiętać, że w przypadku giganta, jakim jest PGE, mniej niż 0,1 proc. to nadal poważna inwestycja. Co najmniej zaś mamy tu do czynienia z niedobrą praktyką z punktu widzenia rynku kapitałowego, z rozwiązaniem, które może zniechęcać do inwestowania w spółki z udziałem Skarbu Państwa i wywierać zły wpływ na funkcjonowanie giełdy – uzupełnia mec. Siemiątkowski.

O podstawy prawne umowy oraz o to, czy przyjęta konstrukcja w wystarczający sposób zabezpiecza interesy mniejszościowych akcjonariuszy, zapytaliśmy PGE. Zdaniem rzeczniczki prasowej spółki Małgorzaty Babskiej kształt porozumienia ze Skarbem Państwa wynika bezpośrednio z grudniowego rozporządzenia ministra finansów, które określa sposób postępowania w zakresie nabywania lub obejmowania przez Skarb Państwa akcji ze środków Funduszu Reprywatyzacji. – Zawarte w niej mechanizmy zabezpieczają z jednej strony interesy Skarbu Państwa, a z drugiej spółki, a więc w konsekwencji inwestorów mniejszościowych. Sama umowa spełnia wymogi i zawiera postanowienia określone w powyższym rozporządzeniu. Przywołany zapis jest standardowym zapisem w tego typu umowach i ma on na celu zapewnienie, że środki z nowej emisji zostaną wykorzystane zgodnie z celami emisji, co jest w interesie wszystkich interesariuszy – mówi DGP Małgorzata Babska.

Rzeczniczka PGE podkreśla, że zapewniono „pełną transparentność” całego procesu dla akcjonariuszy, którzy „mieli prawo zgłaszać sprzeciw do uchwały na nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu”. – Żaden taki sprzeciw nie został zgłoszony, a uchwała została zatwierdzona głosami 92,5 proc. akcjonariuszy obecnych na NWZ – dodaje.

Także Centrum Informacyjne Rządu powołuje się na grudniowe rozporządzenie resortu finansów. Jak czytamy w odpowiedzi na pytania skierowane do kancelarii premiera, umowa z PGE, w tym zobowiązanie do zwrotu „w całości lub w części kwoty stanowiącej równowartość środków pochodzących z objęcia akcji przekazanych z funduszu – wraz z odsetkami ustawowymi, w tym przez umorzenie akcji, w przypadku zaistnienia okoliczności wymienionych w tej umowie” wynika bezpośrednio z tych przepisów. CIR poinformowało nas, że umowa z PGE „zawarta została w wyniku pozytywnego rozpatrzenia wniosku spółki o objęcie akcji ze środków Funduszu Reprywatyzacji”.

Prawników, z którymi rozmawialiśmy, te argumenty nie przekonują. Jak tłumaczą, rozporządzenie jest aktem niższego rzędu i nie może zmienić zasad wynikających z k.s.h. i innych ustaw.

Urząd Komisji Nadzoru Finansowego poinformował nas, że nie jest uprawniony do komentowania i poddawania publicznej analizie sytuacji konkretnych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie, a także do informowania o podejmowanych wobec nich ewentualnych działaniach nadzorczych oraz ich wynikach. – UKNF na bieżąco monitoruje prawidłowość wypełniania obowiązków informacyjnych przez emitentów, w tym w szczególności w zakresie rozporządzenia MAR, ustawy o ofercie publicznej oraz możliwości potencjalnej manipulacji kursem lub wykorzystania informacji poufnych. Monitoring ten dotyczy także spółki PGE Polska Grupa Energetyczna SA – zapewnił dyrektor departamentu komunikacji społecznej urzędu Jacek Barszczewski.

Podobny manewr co w PGE jest realizowany w Enei. Poznańska spółka chciała pozyskać w ten sposób ok. 900 mln zł na modernizację sieci elektroenergetycznych, ostatecznie jednak zainteresowanie inwestorów okazało się niższe i wartość emisji ma wynieść ok. 750 mln zł.