Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Orlen podtrzymuje CAPEX, za chwilę rusza z budową farmy na Bałtyku

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
Rafineria w Możejkach
Media

Orlen podtrzymuje, że zainwestuje w tym roku 36 mld zł, mimo że do końca czerwca wydał jedną trzecią tej kwoty. Druga połowa roku przyniesie wzrost wydatków. W fazę budowlaną wejdzie między innymi inwestycja w morską farmę wiatrową na Bałtyku o mocy do 1200 MW. W ciągu najbliższych dni-tygodni podpisana zostanie umowa finansowania projektu. 

Grupa inwestuje m.in. w energetykę nisko- i zeroemisyjną. W ramach rozwoju morskiej energetyki wiatrowej, podjęła warunkową decyzję inwestycyjną dla farmy Baltic Power, umożliwiającą finalizację etapu projektowego. Rozpoczęcie fazy budowy planowane jest jeszcze w tym roku, po zakończeniu procesu pozyskiwania finansowania oraz po skompletowaniu pozwoleń budowlanych. Umowy związane z finansowaniem prac mają być podpisane najpóźniej we wrześniu. To – jak zapewnili przedstawiciele spółki – kwestie najbliższych dni/tygodni. Wśród instytucji finansujących znajdą się też polskie banki.

Resort infrastruktury ogłosił też wyniki procesu przyznawania nowych lokalizacji farm wiatrowych planowanych na polskich wodach Bałtyku. W przypadku pięciu z nich największą liczbę punktów otrzymała grupa Orlen. W efekcie potencjał grupy, jeśli chodzi o morską energetykę wiatrową, może wkrótce powiększyć się o około 5,2 GW. Niezależnie od tego firma rozwija się w zakresie farm wiatrowych na lądzie i fotowoltaiki.

Trwają też inwestycje w obszarze wodoru. - Realizujemy kilka dużych inicjatyw w tym obszarze, w naszej sieci działa kilka stacji tankowania wodoru – jedna we wschodnich Niemczech, dwie w Czechach i mobilna stacja tankowania wodoru dla autobusów w Krakowie. Oprócz tego w czwartym kwartale oddamy w Polsce do użytku dwie kolejne stacje– w Katowicach i Poznaniu. Na ukończeniu jest też kilka innych lokalizacji – w Warszawie, Wałbrzychu, w Bielsku-Białej, Pile i Krakowie – mówił Armen Artwich, członek zarządu ds. korporacyjnych. 

Spółka uruchomiła też pierwsze w Polsce laboratorium badania jakości wodoru klasy automotive, które otrzymuje zlecenia z całej Europy. - Zamierzamy, zgodnie ze strategią, wydać 7,4 mld zł do 2030 na rozwój gospodarki wodorowej. Do końca bieżącej dekady chcemy mieć w grupie 100 stacji tankowania wodoru klasy automotive – mówił Artwich.

Toczą się też inwestycje w segmencie petrochemii, Orlen działa też na rzecz rozwoju małej energetyki jądrowej i w innych obszarach. 

Wyniki połączonego koncernu

Grupa zaprezentowała właśnie wyniki za drugi kwartał tego roku. Skonsolidowane przychody koncernu w tym okresie wyniosły 74,6 mld zł, EBITDA LIFO 8,7 mld zł, a zysk netto 4,5 mld zł. To wyniki po konsolidacji Orlenu z Lotosem i PGNiG. 

Przedstawiciele spółki podkreślają, że drugi kwartał był dość wymagający ze względu na zmienność parametrów makroekonomicznych w porównaniu z pierwszym kwartałem. – Warunki były gorsze, szczególnie w segmentach rafinerii, petrochemii i wydobycia. Widzimy recesję na świecie oraz zwiększony napływ produktów z Azji. Marże w drugim kwartale bardzo spadały, modelowa marża rafineryjna spadła o 25 proc. kwartał do kwartału, a marże na dieslu były niższe aż o 45 proc. – mówił Jan Szewczak, członek zarządu ds. finansowych. 

Maleje też dyferencjał. Szewczak informował, że grupa obecnie przerabia jedynie ok. 10 proc. ropy rosyjskiej. Trafia ona wyłącznie do rafinerii w Czechach, gdzie obowiązuje jeszcze kontrakt długoterminowy. 

Spowolnienie gospodarcze przekłada się na niższy popyt na diesla, ale jest też obciążeniem dla segmentu petrochemicznego. Orlen oczekuje w drugiej połowie roku stopniowego ożywienia gospodarki, zwłaszcza w Polsce. A to pociągnie za sobą wzrost konsumpcji paliw. 

Ropy „po uszy”

Mimo decyzji OPEC o cięciu wydobycia i odwrotu od zakupów z Rosji, na rynkach nie brakuje ropy. – Jest jej, kolokwialnie mówiąc, po uszy. Popyt wzrósł co prawda dość istotnie, ale zwiększyła się jednocześnie podaż, głównie ze strony Ameryki Północnej i Południowej, na skutek zwiększenia nakładów inwestycyjnych – mówił Adam Czyżewski, główny ekonomista Orlenu. Wydatki na inwestycje w segmencie upstreamowym wzrosły globalnie od 2020 roku do końca drugiego kwartału o prawie 90 proc. ze względu na wyższe ceny ropy. - A ponieważ cykl wydobycia w Ameryce Północnej jest krótki, ropy jest już dużo. Przyrost wydobycia amerykańskiej ropy w zasadzie zaspokaja popyt. Do tego wydobycie tam wciąż dość istotnie rośnie - mówił. 

Gdyby OPEC nie ograniczał produkcji, ceny surowca byłyby już na niskim poziomie. Kontrolowanie wydobycia przez kartel powoduje jednak, że baryłka ropy wyceniana jest w tej chwili na około 80 dolarów. Z drugiej jednak strony dzięki temu producenci amerykańscy wciąż inwestują w złoża, rozbudowując rezerwy. Orlen zakłada, że cena ropy w 2023 roku utrzyma się na poziomie ok. 80 dolarów za baryłkę. Prognoza ta uwzględnia politykę OPEC, a także obawy o kondycję chińskiej gospodarki.  

Dywersyfikowane są dalej dostawy ropy. Orlen podpisał niedawno kontrakt z BP na dostawy surowca z Morza Północnego w wolumenie 6 mln ton w ciągu roku. Spółka cały czas obserwuje rynki, jej przedstawiciele sygnalizują, że być może w tym roku pojawi się kolejny kontrakt długoterminowy na dostawę surowca.

Paliwa są dostępne

Czyżewski poinformował, że poprawiła się też sytuacja na rynku paliw – na świecie uruchamiane są powoli nowe rafinerie, głównie na półkuli południowej (na półkuli północnej ich liczba spada). Ocenia on, że powoli zbliża się szczyt popytu na tradycyjne paliwa w regionie. - W dłuższym horyzoncie, do 2050 roku, należy liczyć się ze spadkiem popytu w granicach od 50 do 80 proc. – mówił Czyżewski. To oznaczać będzie problemy dla samodzielnych rafinerii, które nie są zintegrowane w ramach grup energetycznych. Te, które są wpisane w łańcuch wartości, jak należące do Orlenu, mają zabezpieczony byt, z czasem będą przestawiać się w coraz większym stopniu na biodiesla, paliwa syntetyczne i wsady do petrochemii.

Przedstawiciele spółki zapewniali, że dziś paliw na rynku – mimo obowiązującego od lutego embarga na paliwa ze Wschodu – nie brakuje. Jeśli chodzi o benzyny, podaż wewnętrzna zaspokaja popyt. Gorzej jest w przypadku oleju napędowego, gdzie deficyt wynosi 4-5 mln ton rocznie. Orlen powołał spółkę tradingową w Szwajcarii, która zajmuje się sprowadzaniem m.in. diesla z całego świata. Firma zapewnia, że otrzymuje oferty zakupu paliwa w dobrych cenach, nie ma problemu z jego dostępnością.

Grupa jest też zabezpieczona jeśli chodzi o gaz. Dostawy są realizowane główni poprzez gazociąg Baltic Pipe i poprzez terminale LNG - w Świnoujściu i w Kłajpedzie. Z tych kierunków realizowane jest około 70 proc. dostaw. W 2024 udział ten ma być jeszcze wyższy. Orlen jest też zainteresowany wspólnymi zakupami gazu w ramach UE. – Przy obecnej kontraktacji jesteśmy bezpieczni, ale jeśli pojawi się okazja, by w ramach mechanizmu pozyskać dodatkowe wolumeny to z tego skorzystamy – mówił Bujnowski. 

ms