Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Zieleńsze USA? Czekamy na konkret

Marceli Sommer
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Do 22 kwietnia Biden ogłosi cele klimatyczne na 2030 r.
Shutterstock

Waszyngton wrócił do rozmów o emisjach. Z jakimi kartami? To się dopiero rozstrzygnie.

Od piątku Stany Zjednoczone znów są stroną paryskiego porozumienia klimatycznego. Prezydent Joe Biden odwrócił decyzję poprzednika o jego opuszczeniu już w pierwszym dniu urzędowania w Białym Domu. USA były formalnie poza procesem klimatycznym przez 107 dni. – Powracamy do międzynarodowych wysiłków klimatycznych z pokorą i ambicją – oświadczył John Kerry, prezydencki pełnomocnik odpowiedzialny za zieloną dyplomację, i podkreślił, że w tej chwili żaden kraj nie robi w tej dziedzinie wystarczająco dużo, a sama umowa z Paryża nie załatwi sprawy.

Zdaniem Kerry’ego konieczne jest przyspieszenie wygaszania węgla i szybka ekspansja odnawialnych źródeł energii i pojazdów elektrycznych. Polityk oświadczył też, że wystąpił w tej sprawie do rządów Australii i Brazylii, największych krajów sceptycznych wobec zielonej transformacji. To kolejny sygnał świadczący o tym, że Waszyngton zamierza wywierać presję dyplomatyczną na państwa postrzegane jako hamulcowi ochrony klimatu. Powrót Waszyngtonu do rozmów klimatycznych z zadowoleniem przyjął sekretarz generalny ONZ António Guterres. Portugalczyk przekonywał, że ten rok i wieńcząca go konferencja COP26 w Glasgow będą decydujące dla wysiłków klimatycznych. Guterres wyraził też nadzieję, że USA dołączą do rosnącej światowej koalicji na rzecz neutralności klimatycznej do 2050 r. Przyjęcie celu zera emisji netto w perspektywie półwiecza było jedną z wyborczych obietnic Bidena.