Powrót Trumpa do Białego Domu czy republikańska większość w Kongresie nie były konieczne. Potencjalnie śmiertelny cios dla klimatycznych ambicji prezydenta przyszedł ze strony jego własnej partii.
Około 1,2 mld ton gazów cieplarnianych (mierzonych jako ekwiwalent CO2) w ziemskiej atmosferze do 2030 r. – więcej niż trzyletnie emisje Polski – to wymierny koszt prawdopodobnego upadku flagowego pakietu Joego Bidena. To jeden z dwóch najważniejszych projektów prezydenta, które miały zostać przyjęte w tym roku. Pierwszy – uchwalony wspólnymi siłami przez demokratów i część republikanów pakiet infrastrukturalny o wartości ok. 1 bln dol. – został podpisany przez Bidena w zeszłym miesiącu. Główny akcent kładł on jednak na inwestycje infrastrukturalne i tworzenie miejsc pracy, w niewielkim stopniu przyczyniając się do redukcji emisji. Według wyliczeń specjalistów z projektu REPEAT, w który są zaangażowani m.in. naukowcy z prestiżowego Uniwersytetu Princeton, skala dekarbonizacji związanej z pakietem nie przekracza 60 mln ton ekwiwalentu CO2. To mniej niż Polska emituje w ciągu dwóch miesięcy.
Większość regulacji mających wspierać zieloną transformację USA trafiło, razem z propozycjami rozbudowy programów społecznych, do drugiego pakietu legislacyjnego, promowanego pod nazwą „Build Back Better”, czyli lepszej odbudowy. To jego losy oznaczać mogą – w ocenie ekspertów – prawdziwe „być albo nie być” dla celów zadeklarowanych przez Waszyngton. Przy utrzymaniu obecnej trajektorii w ciągu najbliższej dekady USA zredukują swoje emisje o ok. 30 proc., a nie o co najmniej połowę, jak obiecywał Biden na niedawnej konferencji klimatycznej w Glasgow. Taki scenariusz uderzy tym samym także w międzynarodową wiarygodność Waszyngtonu i siłę jego perswazji względem innych krajów, w tym Chin, na rzecz przyspieszania dekarbonizacji.
Zgodnie z propozycjami prezydenta na rozwój czystej energetyki miało trafić przez 10 lat ponad 550 mld dol. To sporo, choć – jak wskazują ekolodzy – niewiele w porównaniu choćby z prawie 770 mld, które na mocy przyjętego ostatnio budżetu ma być skierowane w ciągu jednego tylko roku na obronność. Naukowcy z REPEAT twierdzą jednak, że środki te pozwoliłyby przyspieszyć rozwój energetyki wiatrowej i słonecznej od trzech do czterech razy. Program obejmuje też wsparcie elektromobilności, w tym do 12,5 tys. dol. ulgi na zakup e-samochodów. Na zachęty finansowe na przedłużenie działalności mogłyby też liczyć elektrownie jądrowe czy inwestycje w instalacje pochłaniające CO2. Obciążone specjalną opłatą miały zostać z kolei instalacje emitujące metan, najsilniej oprócz dwutlenku węgla oddziałujący na klimat gaz cieplarniany. Uderzyłoby to przede wszystkim w sektor paliw kopalnych.
Tymczasem wielomiesięczne negocjacje w sprawie strategicznej reformy stanęły w obliczu fiaska. W niedzielę konserwatywny demokrata Joe Manchin, na którego głosie opiera się proprezydencka większość w Senacie, ogłosił na antenie telewizji Fox News, że „nie może poprzeć” nawet okrojonej o niemal połowę względem pierwotnych założeń (wartej 1,75 zamiast 3,5 bln dol.) wersji reformy. Biały Dom, odnosząc się do deklaracji Manchina, ocenił, że stanowią one „nagłą i niezrozumiałą zmianę stanowiska”, a jednocześnie złamanie obietnic danych w dotychczasowych rozmowach.
Senator z Zachodniej Wirginii tłumaczy swoją decyzję obawami związanymi z inflacją i zadłużeniem państwa. Jego przeciwnicy z lewego skrzydła Partii Demokratycznej wskazują z kolei, że potwierdziły się obawy podnoszone przez nich w minionych miesiącach. Politycy ci postulowali, by prace nad BBB toczyły się równolegle z wynegocjowanym z republikanami pakietem infrastrukturalnym, tak aby kwestia przyjęcia tego ostatniego aktu mogła być elementem nacisku na konserwatywnych demokratów. Jak podkreśla kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez, teraz widać wyraźnie, że w momencie, w którym Biden podpisał pakiet infrastrukturalny, Manchin stracił zainteresowanie dalszymi negocjacjami w sprawie BBB. Lewica wypomina też konserwatywnemu demokracie, że blokuje reformę popieraną – według sondaży – przez większość mieszkańców Zachodniej Wirginii, w tym aż 78 proc. wyborców demokratów. Podnoszą wreszcie, że znany ze związków z sektorem wydobywczym senator w czasie, kiedy blokował przyjęcie reformy, zebrał setki tysięcy dolarów dotacji od niechętnego zmianom biznesu. W poniedziałek za BBB opowiedział się tymczasem nawet największy amerykański związek zawodowy górników, wzywając Manchina, by zrewidował swoje stanowisko.
Jeśli senator utrzyma swój sprzeciw, Biały Dom straci ostatnią w tym roku szansę na przyjęcie strategicznej legislacji poprzez specjalną procedurę budżetową, która w obecnym układzie sił pozwala na przegłosowanie ustaw bez głosów republikańskich. Kongres może uchwalić trzy takie akty prawne rocznie. Wszystkie pozostałe, o ile nie dysponują głosami ponad 60 proc. senatorów, są narażone na obstrukcję. Odebranie tej szansy jest uznawane przez komentatorów za cios, który może odbić się na szansach demokratów na utrzymanie większości w Kongresie w przyszłym roku, a nawet perspektywach reelekcji Bidena w 2024 r. Nadziei, że uda się skłonić Manchina do powrotu do stolika negocjacyjnego, nie traci jednak sam prezydent. – Nadal sądzę, że BBB może zostać przyjęte – stwierdził we wtorek. Lider senackiej większości Chuck Schumer zapowiada z kolei, że będzie chciał doprowadzić do głosowania nad pakietem niezależnie od stanowiska Manchina. W grę może wchodzić również wydzielenie rozwiązań klimatyczno-energetycznych akceptowanych przez niego do osobnego projektu.
Wątpliwe jest, czy prezydencka administracja jest w stanie przeforsować równie ambitną politykę klimatyczną poprzez rozporządzenia wykonawcze. Jak zauważa „New York Times”, Agencja Ochrony Środowiska (EPA) pracuje nad nowymi normami dla elektrowni i transportu, ale regulacje te mogą zostać zakwestionowane przed sądami. Na rozstrzygnięcie przez Sąd Najwyższy czeka już wniosek podważający kompetencje EPA w zakresie wyznaczania standardów emisyjności. Wcześniej decyzje sądów doprowadziły już choćby do wznowienia zamrożonej przez Waszyngton sprzedaży nowych koncesji na wydobycie ropy naftowej i gazu. Także związany z demokratami szef think tanku Center for American Progress John Podesta przyznaje: – Nie sądzę, żeby realizacja celu 50 proc. (redukcji emisji do 2030 r. – red.) była możliwa bez jakiegokolwiek działania Kongresu.