- Na dziś nie zakładamy scenariusza aktualizacji taryfy za prąd dla gospodarstw domowych - Wojciech Dąbrowski, prezes PGE.
Czesi złożyli skargę na Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie należącej do PGE odkrywki w Turowie.
Ważne, żeby wiedzieć, jak istotny dla polskiego systemu elektroenergetycznego jest turoszowski kompleks energetyczny. Odpowiada obecnie za 5 proc. krajowej produkcji prądu. Z uwagi na położenie na styku trzech państw jest też ważny z punktu widzenia transgranicznego bezpieczeństwa energetycznego. Jednocześnie nie ma żadnych dowodów, że działalność kopalni w Turowie wpływa na obniżenie stanu wód w Czechach. Jest to potwierdzone opiniami światowych niezależnych autorytetów, choćby opinią prof. Franka Umbacha, eksperta w Europejskim Klastrze ds. Klimatu, Energii i Bezpieczeństwa Zasobów. Dysponujemy również opinią IMGW. Tym niemniej prewencyjnie budujemy ekran przeciwfiltracyjny w ziemi, który będzie nas kosztował 17 mln zł, oddzielający rejon kopalni od czeskiej miejscowości Uhelná. Następnie chcemy wspólnie przeprowadzić analizę wpływu kopalni na zasoby wody. Latem mieszkańcy Uhelnej mają pokaźnej wielkości przydomowe baseny zasilane wodą głębinową i nie mają żadnych problemów z jej dostępnością. Czeska argumentacja jest dla nas niejednoznaczna. Wskazują, że wpływ Turowa sięga 120 km od kopalni, a Polska sąsiaduje w znacznie mniejszej odległości z kilkukrotnie większymi kopalniami węgla brunatnego w Czechach i Niemczech.
Czesi domagają się zatrzymania wydobycia w Turowie. Co dalej?
Turów posiada wydaną w styczniu 2020 r. decyzję środowiskową, która obliguje kopalnię Turów do zastosowania środków minimalizujących oddziaływanie na środowisko, m.in. wykonanie wspomnianego ekranu. Środki te zostały zaakceptowane przez Czechy i Niemcy podczas kilkuletnich konsultacji transgranicznych. Stanowiska zostały uzgodnione, dlatego jesteśmy zdumieni, że Czesi wracają do tematu.
Ale pozew już wpłynął. Co PGE ma zamiar zrobić?
Grupa PGE nie jest stroną w sprawie przed TSUE. Liczymy na polską dyplomację i jej aktywność. Rozmowy z Czechami cały czas są prowadzone, stąd nasze zdumienie.
To nie koniec pozwów na węglowym froncie. Także Greenpeace idzie z wami do sądu w sprawie Bełchatowa. Organizacja wskazuje, że nie chcieliście się dogadać.
Bełchatów zapewnia 20 proc. potrzebnej energii elektrycznej w Polsce. Węgla brunatnego z tamtejszej kopalni wystarczy jeszcze na kilkanaście lat. Tymczasem Greenpeace domaga się, by spółka PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna zamknęła kompleks bełchatowski i osiągnęła zerowe emisje netto w 2030 r. To postulat nierealny. W ciągu kilku lat musiałyby być wyłączone wszystkie konwencjonalne elektrownie PGE, które produkują ponad 40 proc. krajowej energii. Greenpeace nie wskazał, czym te jednostki zastąpić i skąd wziąć stabilne źródło energii elektrycznej dla milionów gospodarstw domowych. A do tego to Greenpeace jednostronnie zerwał mediacje, w efekcie czego sprawa trafiła do sądu.
Mówi pan, że węgla starczy w Bełchatowie na kilkanaście lat. A jest jeszcze złoże Złoczew. Czy będzie eksploatowane?
Złoczew trzeba traktować jako strategiczną rezerwę na przyszłość. W dzisiejszych warunkach ekonomicznych i w świetle dostępnych technologii eksploatacja węgla z tego złoża byłaby trwale nierentowna. W przyszłości być może pojawią się technologie umożliwiające rentowną eksploatację, np. wychwytujące dwutlenek węgla, ale w tej chwili nie stać nas na tego typu rozwiązania. Musimy skupić się na tym, co perspektywiczne, rozwojowe i ekonomicznie uzasadnione, czyli na budowie energetyki morskiej na Bałtyku, fotowoltaice, wiatrakach na lądzie i transformacji z węgla na gaz tam, gdzie to możliwe, przede wszystkim w ciepłownictwie. Idziemy w kierunku technologii sprawdzonych, które ustabilizują w przyszłości ceny energii elektrycznej i nie będą emitowały CO2, którego ceny są zabójcze dla przedsiębiorstw energetycznych, a w konsekwencji też dla klientów.
Niedawno rząd przyjął politykę energetyczną do 2040 r. Czy to pomogło?
Cieszę się, że polityka energetyczna Polski do 2040 r. została przyjęta. Wyznacza ona jasne cele i projekty strategiczne dla branży energetycznej.
Wygląda jednak na to, że ceny CO2 rosną szybciej, niż przewiduje PEP2040 i nawet politycy PiS przyznają, że ceny prądu będą rosły.
Ceny energii zostaną ustabilizowane, gdy zastąpimy źródła węglowe źródłami odnawialnymi i energetyką jądrową, ale to proces, który będzie trwał. Do tego czasu musimy mieć zapewnioną strategiczną rezerwę mocy w węglu.
A gaz?
Gaz jest dobrym, elastycznym i stabilnym źródłem, ale w Unii uznawanym za przejściowe. Gaz będzie w Polsce ważny w ciągu najbliższych 20–30 lat, sukcesywnie będziemy rozwijać nasze portfolio mocy gazowych. Jednym z takich miejsc jest jednostka w podwrocławskich Siechnicach. Kilka dni temu rozstrzygnęliśmy przetarg na budowę bloku gazowego w tej lokalizacji.
Jak obecne ceny pozwoleń na emisję CO2 wpływają na PGE? Będziecie wnioskować do Urzędu Regulacji Energetyki o podniesienie tegorocznych taryf?
Taryfy dla gospodarstw domowych zostały zaakceptowane przez prezesa URE. Znaczną część wolumenu i ceny zabezpieczyliśmy w kontraktach terminowych typu forward. Na dziś nie zakładamy scenariusza aktualizacji taryfy G, ale oczywiście będzie to zależało od rozwoju sytuacji na rynku energii elektrycznej w zakresie kosztów, w tym wspomnianych cen uprawnień do emisji CO2.
Ile będą kosztować PGE pozwolenia na emisję CO2 w tym roku?
Przy dzisiejszych cenach uprawień do emisji prognozujemy, że mogą wynieść 8 mld zł wobec 6 mld zł w 2020 r. Prowadzimy w grupie politykę oszczędności i optymalizacji kosztów. Obniżyliśmy zadłużenie o 2 mld zł, na koniec roku mieliśmy 8,5 mld zł zadłużenia. Rok temu, kiedy obejmowałem stanowisko prezesa, było to 11 mld zł. Szkoda, gdyby się okazało, że cały wysiłek grupy PGE pójdzie na zakup pozwoleń na emisje CO2, a nie na inwestycje.
Przy okazji prezentacji strategii PGE do 2050 r. w październiku 2020 r. wspominał pan, że w ciągu półtora roku aktywa węglowe powinny być wydzielone z grup energetycznych.
Podtrzymuję swoje stanowisko. Ministerstwo Aktywów Państwowych jest gospodarzem tego procesu. Prowadzony jest dialog ze stroną społeczną. Uważamy, że to jedyna szansa dla nas, żeby móc się rozwijać i zapewnić bezpieczeństwo nowemu podmiotowi. Spora część aktywów węglowych jest rentowna, część już nie jest w stanie na siebie zarobić. Grupa PGE potrzebuje ich wydzielenia, żebyśmy mogli się rozwijać w kierunku OZE. Jesteśmy pełni nadziei, że zostanie to przeprowadzone.
Toczą się w tej sprawie jakieś prace na poziomie spółek?
Czekamy na ostateczną decyzję ministerstwa, ale Grupa PGE jest przygotowana na transformację.
Jak na PGE wpływa sytuacja w Polskiej Grupie Górniczej? Udział kapitałowy PGE w tej spółce został już wyzerowany w waszych księgach?
Tak, ten udział już został spisany do zera.
A na jakim etapie są negocjacje z PGG w sprawie spornych odbiorów węgla?
Rozmowy trwają, odbieramy regularnie węgiel. Liczymy, że PGG, tak jak my, podejmie aktywne działania w kierunku optymalizacji działalności. Jak mówiłem, ze względu na konieczność utrzymania strategicznej rezerwy węgiel będzie ważny z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego jeszcze przez jakieś 30 lat.
Stabilizatorem systemu w przyszłości zamiast węgla mają być jądrówki, ale PGE i inne spółki pozbywają się udziałów w PGE EJ1 na rzecz Skarbu Państwa. Był podpisany list intencyjny, transakcja miała być przeprowadzona do końca roku i cisza. Co się w tej sprawie dzieje?
Dobiega końca ostateczna wycena spółki. Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej podtrzymuje intencję przejęcia PGE EJ1 i utworzenie na tej bazie dużej spółki, która będzie odpowiadała za budowę co najmniej sześciu reaktorów jądrowych, o których mówi PEP2040.
A kto wycenia spółkę?
Niezależny podmiot zewnętrzny.
Kiedy wycena będzie gotowa?
To kwestia najbliższych tygodni.
A co z raportem lokalizacyjnym i środowiskowym?
Większość badań została zakończona. Prowadzimy jeszcze badania uzupełniające i monitoringi na potrzeby raportu. Zgodnie z harmonogramem w IV kw. 2021 r. złożymy raport środowiskowy dla lokalizacji na Pomorzu do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Czyli w PGE zostaje offshore…
Offshore to dzisiaj najważniejsza inwestycja w Grupie PGE. Podpisaliśmy dobrą umowę o współpracę 50 na 50 z Ørsted. Sprzedaliśmy udział w naszej spółce offshore’owej w bardzo dobrej cenie, za 657 mln zł. Dostaniemy jeszcze dodatkowe opłaty zależne od czynników gospodarczych. A to jest największy i najbardziej doświadczony właściciel morskich farm wiatrowych na świecie. Zapewniliśmy sobie przepływ wiedzy i w przyszłości chcielibyśmy samodzielnie budować morskie wiatraki. Jako jedyny koncern energetyczny w Europie mamy unikalne kompetencje w obszarze serwisowania farm wiatrowych na lądzie i chcemy ten serwis rozwinąć o kompetencje w obszarze offshore. Myślimy również o świadczeniu tych usług na zewnątrz. W pierwszej fazie chcemy zrealizować 3,5 GW. Będziemy też aplikowali o kolejne koncesje.
Razem z Tauronem i Eneą? Podpisaliście niedawno list intencyjny.
W ramach synergii spółek Skarbu Państwa chcemy realizować nowe inwestycje wspólnie z innymi dużymi koncernami energetycznymi. Kończymy uzgodnienia, chcemy powołać wspólną spółkę, ale musimy mieć też zgodę UOKiK.
Jest jeszcze jedna spółka Skarbu Państwa, która chce rozwijać offshore, a jej w tej współpracy nie ma. To Orlen, z którym jeszcze wcześniej podpisaliście porozumienie.
Jesteśmy otwarci na współpracę z Orlenem. Mam nadzieję, że będziemy mogli wspólnie realizować pewne zadania, rozmawiamy na ten temat. Jest kwestia portu serwisowego, portu instalacyjnego.
Porty wpisano do Krajowego Planu Odbudowy, więc mogą być dofinansowane.
Taką mamy nadzieję. Dzisiaj ogromnym wyzwaniem jest, aby z programu morskiej energetyki na Bałtyku, wartego 160 mld zł do 2040 r., skorzystało jak najwięcej polskich firm i aby jak najwięcej tych środków zostało w Polsce. Prowadzimy intensywną politykę informowania polskich firm o przedsięwzięciach w tym obszarze. Mamy zidentyfikowanych ponad 100 zainteresowanych firm, które mogą się włączyć w budowę farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim.
PGE nie będzie inwestować w port instalacyjny czy statek instalacyjny?
Nie, będą inwestować inne podmioty. Jest Agencja Rozwoju Przemysłu, także Polski Fundusz Rozwoju jest zainteresowany. Będziemy ich wspierali, ale nie będziemy samodzielnie inwestować w porty instalacyjne.