Za likwidacją systemu opustów stoi wiele argumentów. Jeżeli dalej będziemy go utrzymywać, to skończy się na tym, że operatorzy sieci będą odmawiać przyłączania kolejnych prosumentów - mówi Ireneusz Zyska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, pełnomocnik rządu ds. odnawialnych źródeł energii.
W projekcie nowelizacji prawa energetycznego i ustawy o OZE, która ma wdrożyć dyrektywę rynkową, proponujecie zmianę systemu dotyczącego prosumentów z opustowego na sprzedażowy. Pomysł ten budzi duży opór.
Musimy wprowadzić nowe regulacje rozliczeń prosumentów. Jest to działanie przemyślane, oparte na doświadczeniach i analizach oraz uzgodnieniach z operatorem systemu przesyłowego, tj. Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi i operatorami systemów dystrybucyjnych (OSD). Na razie trwa dyskusja w ramach konsultacji publicznych. Przede wszystkim chcę jednak uspokoić, że prosumentom nic nie grozi – nie szykujemy na nich żadnego zamachu. Jeżeli chodzi o obecnych prosumentów oraz tych, którzy zostaną nimi do czasu wejścia w życie nowych regulacji, nic się nie zmieni. Do tego czasu może być ich w sumie nawet ok. 1 mln (obecnie jest ich ok. 600 tys.). Grupa ta będzie miała zagwarantowany system opustów przez 15 lat od daty pierwszego wprowadzenia wyprodukowanej przez prosumenta energii do sieci. Będzie jednakże możliwość dobrowolnego przejścia do nowego systemu rozliczeń.
Czy zmiana jest konieczna?
Stoi za nią wiele argumentów. Na dłuższą metę system opustów jest nie do utrzymania. Eksperci wskazują na to, że bodziec dla rynku w postaci opustów był potrzebny, ale wyczerpał swoją formułę. Przede wszystkim jednak model ten jest niezgodny z dyrektywą rynkową, którą musimy wdrożyć. Wymaga ona osobnego rozliczania energii wprowadzonej i pobranej z sieci oraz ponoszenia adekwatnych opłat za użytkowanie sieci. Dziś prosumenci nie ponoszą zaś opłaty zmiennej dystrybucyjnej.
W nowym modelu przewidujemy, że prosumenci mają być aktywnymi uczestnikami rynku. W ciągu doby będą mogli zmienić sprzedawcę, który jest ich partnerem w rozliczeniach energii. Będą mogli aktywnie zabiegać o to, by sprzedać wytworzoną przez siebie energię na rynku np. agregatorowi, który zaproponuje wyższą cenę niż urzędowa. Zresztą zastanawiamy się jeszcze nad kwestią ceny urzędowej. Być może nie jest dobrym rozwiązaniem bazowanie na cenie z poprzedniego kwartału, co przewiduje obecna wersja projektu ustawy. Być może będzie to bieżąca cena rynkowa. Bardzo liczymy na konstruktywne propozycje w ramach konsultacji publicznych. Naszą intencją była m.in. ochrona prosumentów przed ewentualnymi cenami ujemnymi na rynku energii elektrycznej, które już występują w niektórych krajach.
Obecny system uniemożliwia zaktywizowanie prosumentów. Nie mają żadnej motywacji do tego, by kupić domowy magazyn energii. Nie przejmują się tym, że sieć elektroenergetyczna już teraz nie wytrzymuje, bo ma ograniczoną elastyczność. To się zmieni. Poza tym chcemy ograniczyć zjawisko polegające na tym, że prosumenci zakładają sobie instalacje o większej mocy, niż wynosi ich faktyczne zużycie energii. Ma to zły skutek zarówno dla prosumentów, jak i dla sieci. W słoneczne dni automatyka systemowa po prostu wyłącza takie instalacje, bo dochodzi do zaburzeń w sieci.
Wreszcie dzięki zaproponowanym przez nas zmianom nastąpi zmniejszenie wykorzystania energii w szczycie, ponieważ prosumenci będą bardziej zainteresowani kupowaniem tańszej energii, np. między 13 a 15 albo w nocy. Zgodnie z dyrektywami i polityką UE chcemy wprowadzić taryfy dynamiczne – będą się one zmieniać nawet co 15 minut, co urealni rynek energii i pozwoli prosumentom na bieżąco dokonywać wyboru najlepszej oferty cenowej.
Oznacza to np. konieczność robienia prania wtedy, kiedy jesteśmy w pracy albo w nocy.
W dobie inteligentnych urządzeń nie jest to już żaden problem – można ustawić działanie pralki na wybraną godzinę. Wraz z wejściem w życie nowego systemu prosumenckiego chcemy wdrożyć nową edycję programu „Mój prąd”. Będzie on w większym stopniu finansował magazyny energii, ciepła i chłodu oraz systemy zarządzania energią w gospodarstwach domowych. Już dziś coraz większe znaczenie odgrywa internet rzeczy. W przyszłości będziemy mieć w domu komputer pokładowy, który będzie zarządzał naszymi sprzętami i włączał je wtedy, gdy będzie to najbardziej opłacalne ze względu na cenę energii.
Poza tym to jest kierunek niezbędny w transformacji energetycznej. Konsumenci oraz odbiorcy aktywni, w tym prosumenci, muszą odgrywać główną rolę w dążeniu do osiągnięcia elastyczności koniecznej do dostosowania systemu energii elektrycznej opartego na energetyce rozproszonej. Bez elastyczności zapewnianej przez odbiorców energii transformacja sektora wydaje się być niemożliwa, co znajduje odzwierciedlenie w wielu analizach publikowanych przez międzynarodowe ośrodki eksperckie.
A co pan odpowie na katastroficzne szacunki, że wskutek zmian zniknie około połowa firm z branży fotowoltaicznej, mnóstwo miejsc pracy?
Jestem przekonany, że zmiana, którą proponujemy, nie spowoduje tąpnięcia na rynku i pogorszenia sytuacji firm instalacyjnych. Przeciwnie – nasze regulacje mają zapobiec powtórzeniu w Polsce scenariusza, który nastąpił w Czechach. Tam przez trzy lata mieliśmy do czynienia z eksplozją na rynku fotowoltaiki, a potem trend ten gwałtownie się załamał. Chcę, by ta branża rozwijała się u nas przez szereg następnych lat, nawet do roku 2040. Według Polityki Energetycznej Polski 2040 fotowoltaika ma być głównym elementem naszego miksu energetycznego, jeżeli chodzi o OZE. Jesteśmy wręcz u progu złotej dekady tej branży. Oprócz działania na rynku prosumenckim firmy instalacyjne, jeżeli się sprofesjonalizują, będą mogły uczestniczyć jako wykonawcy, podwykonawcy czy kooperanci w inwestycjach w duże farmy fotowoltaiczne. Umożliwiamy im także rozwój nowych segmentów, np. sprzedaż magazynów energii czy działalność w formie agregatorów. Ponadto dzięki implementacji dyrektywy RED II będziemy także mieć prosumentów zbiorowych i wirtualnych.
Krytycy wskazują też na to, że zmiany odbędą się kosztem przeciętnego Kowalskiego, a będą korzystne dla koncernów energetycznych.
Jeżeli nie podejmiemy żadnych działań, to ci, którzy noszą się z zamiarem zainwestowania w mikroinstalacje fotowoltaiczne, stracą możliwość przyłączania się do sieci. Jeżeli dalej będziemy utrzymywać system opustów, to skończy się na tym, że operatorzy sieci będą odmawiać przyłączania kolejnych prosumentów ze względu na brak możliwości technicznych. I to mimo planowanych przez PSE i operatorów systemów dystrybucyjnych miliardowych nakładów na rozwój sieci. Praw fizyki nie da się obejść.
Zgadza się pan z szacunkami, że nowy system będzie oznaczał dla prosumentów wzrost kosztów o ok. 1300 zł rocznie?
To nieprawda. Tutaj nie uwzględniono unikniętych kosztów inwestycji w instalację fotowoltaiczną – już na początku prosument zainwestuje o 20 proc. mniej w swoją mikroinstalację. Dodatkowo nie założono możliwości przejścia na taryfy z niższymi cenami energii w godzinach nocnych, np. G12. Według naszych wyliczeń będzie to ok. 500 zł dla prosumenta zużywającego 4500 kWh/rocznie. Ta różnica w dużej mierze wynika z potrzeby wprowadzenia obowiązku ponoszenia opłat dystrybucyjnych. Nowy system będzie nadal korzystny dla objętych nim prosumentów – koszty zakupu energii, uwzględniając nakłady inwestycyjne, będą niższe o połowę w porównaniu z osobami, które nie będą prosumentami.
Największe kontrowersje budzi zaproponowany w projekcie termin wejścia ustawy w życie, czyli 1 stycznia 2022 r.
Wydaje się, że ustawa, w tym zaproponowane zmiany dla prosumentów, zacznie obowiązywać później niż 1 stycznia 2022 r. Najprawdopodobniej będzie to albo połowa, albo koniec 2022 r. Proces legislacyjny trwa długo. Zobaczymy, jak będzie przebiegał. Z pewnością będzie bardzo transparentny, a w jego trakcie odbędą się szerokie konsultacje. Jesteśmy gotowi do merytorycznej, a nie populistycznej dyskusji.
Ze strony przedstawicieli branży fotowoltaicznej i pomp ciepła pada postulat odłożenia wejścia ustawy w życie do 31 grudnia 2023 r. Trafił do pana apel w tej sprawie. To realne?
Z wielką uwagą słucham wszelkich postulatów do nas kierowanych. Jest to apel części firm, z niektórymi sygnatariuszami już rozmawiałem i zaprosiłem ich do współpracy. Koniec 2023 r. wydaje się jednak zbyt odległym terminem. Jeżeli obecny trend się utrzyma, w 2023 r. możemy mieć na rynku już ok. 2 mln prosumentów. Tak duża liczba prosumentów, którzy przez kolejne 15 lat nie będą mieli aktywnego i pozytywnego wpływu na elastyczność systemu elektroenergetycznego, jest niekorzystna dla transformacji energetycznej. Ponadto obawiam się, że system elektroenergetyczny nie będzie w stanie przyjąć takiej rzeszy prosumentów rozliczających się na obecnych zasadach. Nie będzie możliwości technicznych przyłączenia ich wszystkich do sieci. Już teraz prosumenci zgłaszają reklamacje z tytułu wyłączeń mikroinstalacji i mają pretensje, że system nie działa.
Jeżeli chodzi o pompy ciepła, to pełnomocnik premiera ds. programu „Czyste powietrze” Bartłomiej Orzeł chce utrzymania obecnego systemu dla kombinacji fotowoltaiki i pomp ciepła. Jest pan gotów przystać na ten postulat?
Będziemy szczegółowo analizować – pod względem prawnym i technicznym – również tę propozycję. Jednak wydaje się, że to rozwiązanie może być niezgodne z dyrektywą rynkową. Poza tym obecnie w systemie opustów właściciel pompy ciepła nie ma żadnej motywacji do tego, by przesunąć w czasie zapotrzebowanie na energię. Po zmianie będzie chciał pozyskiwać energię wtedy, kiedy będzie ona tańsza.
Z kolei resort rozwoju proponuje, by wprowadzeniu systemu sprzedażowego towarzyszyło utrzymanie zmodyfikowanego – według koncepcji MRPiT – systemu opustowego.
Jesteśmy w procesie konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych. Trwają one do końca czerwca. Jak otrzymamy uwagi MRPiT, to szczegółowo je przeanalizujemy. Jednak preferowanym przez nas kierunkiem jest odejście od systemu opustów.
Rozumiem, że zgodnie z waszymi planami prosumenci zbiorowi i wirtualni – których wprowadzimy, implementując dyrektywę RED II – zostaną objęci już nowym systemem.
Myślę, że tak. Dyrektywa rynkowa i RED II będą wdrożone w podobnym czasie.
Nasza propozycja nie wynika z chęci pogorszenia warunków rozliczeń prosumentów, ale jest elementem szerszych działań zmierzających do budowy nowego systemu elektroenergetycznego, w którym aktywny prosument będzie odgrywał bardzo ważną rolę, zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo, jako partner agregatora, jako uczestnik klastra energii, jako członek społeczności energetycznej, jakim będzie np. prosument zbiorowy, czy też jako członek spółdzielni energetycznej. Każdy, kto produkuje energię elektryczną i wprowadza ją do sieci elektroenergetycznej, musi wziąć na siebie odpowiedzialność za stabilność systemu. Ta odpowiedzialność aktywnych odbiorców jest kluczowa dla osiągnięcia sukcesu i oparcia naszej energetyki w dużej mierze na rozproszonych wytwórcach energii z OZE.