Polska nie potrzebuje elektrowni jądrowych, żeby wytwarzać energię bezemisyjnie – przekonuje część ekspertów. Rząd i zwolennicy atomu obawiają się, że to droga do uzależnienia od gazu
Zestawienie konkurencyjnych strategii dążenia Polski do neutralności klimatycznej – z udziałem energetyki nuklearnej lub bez niego – to najważniejszy element przedstawionej wczoraj analizy Aurora Energy, międzynarodowej firmy analitycznej specjalizującej się w rynku energetycznym. Według niej w 2050 r. możliwe byłoby wyprodukowanie przez nasz kraj ponad 80 proc. prądu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii (OZE). Brakujące kilkanaście procent mocy stabilizujących mogłyby zapewnić elektrownie i elektrociepłownie wodorowe oraz gazowe wyposażone w system wychwytu i magazynowania zanieczyszczeń. W przypadku realizacji planu maksimum dotyczącego atomu, a więc budowy reaktorów o łącznej mocy 9 GW, udział OZE może być nieco mniejszy, na poziomie 71 proc. W ocenie ekspertów Aurory nie oznacza to jednak, że taki model miksu jest bezpieczniejszy czy bardziej ekonomiczny. Jak przekonują, stabilizacja systemu opartego w ponad dwóch trzecich na źródłach odnawialnych w dalszym ciągu wymagać będzie rozbudowy mocy gazowych i wodorowych. Bezemisyjna produkcja wodoru wymaga prądu – tańszego w przypadku wykorzystywania nadwyżek z OZE, a droższego w przypadku atomu. Miks z udziałem atomu oznaczać może – ich zdaniem – nawet o 20 proc. wyższe ceny elektryczności w hurcie, a w konsekwencji większy import prądu.
– Niezależnie od przyjętej strategii spodziewamy się, że neutralność klimatyczna będzie wymagała elektryfikacji na ogromną skalę, a kurs na atom nie oznacza, że nie będzie potrzebna rozbudowa mocy odnawialnych czy inwestycje w wodór i inne formy magazynów energii. Miks OZE+atom wymagać będzie elastycznych mocy dyspozycyjnych, które będą stabilizować system w przypadku niedoborów energii – jądrówki nie będą w stanie zapewnić pełnego bezpieczeństwa – mówi DGP Filip Piasecki z Aurora Energy.
Scenariusze transformacji polskiej energetyki bez polegania na atomie nie po raz pierwszy pojawiają się w debacie ekspertów. Pod koniec marca swoje rekomendacje opublikowała Fundacja Instrat. Think tank nie uwzględnił w swojej analizie atomu, ponieważ – jak ocenili eksperci – dotychczasowe opóźnienia Programu Polskiej Energetyki Jądrowej oraz porównywalnych projektów realizowanych w UE wskazują, że bardzo mało prawdopodobne będzie uruchomienie elektrowni jądrowej do 2040 r. Według fundacji moce węglowe mogą zostać zastąpione odnawialnymi uzupełnionymi o magazyny energii. Wcześniej na alternatywne ścieżki dojścia do neutralności klimatycznej pokazywało w swoich analizach także Forum Energii.
W możliwość przeprowadzenia zielonej transformacji bez atomu nie wierzy rząd. – Energia ze źródeł odnawialnych jest tańsza, ale jest też niestabilna. Nasz miks energetyczny musi mieć podstawę, która nie będzie uzależniona od zmiennych warunków atmosferycznych. Dziś taką bazę daje nam węgiel. Jeśli w procesie odchodzenia od węgla nie będziemy mieli alternatywnego stabilnego źródła, moglibyśmy spodziewać się zwiększenia udziału w miksie energetycznym gazu ziemnego, który jest źródłem emisyjnym, oraz potrzeby importu energii. Tego chcemy uniknąć – mówi nam rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska Aleksander Brzózka. Dlatego – jak dodaje – w polskim miksie powinno znaleźć się miejsce zarówno na atom, jak i farmy wiatrowe na morzu i lądzie, fotowoltaikę czy biomasę. – Widzimy też szanse na rozwój gospodarki wodorowej, ale dziś skupiamy się przede wszystkim na narzędziach i technologiach, które są dojrzałe i dostępne – zaznacza Brzózka. Przyznaje, że problemem w przypadku energetyki jądrowej są koszty jej uruchomienia. – Ale z czasem koszt produkowanej w blokach jądrowych energii spada – przekonuje.
O tym, że atom powinien być uwzględniony w miksie przyszłości, są też przekonani naukowcy z interdyscyplinarnego zespołu ds. kryzysu klimatycznego przy prezesie PAN. W wydanym w poniedziałek oświadczeniu przekonują, że polska transformacja powinna uwzględniać wszystkie nieemisyjne źródła. „W polskich warunkach środowiskowych istotną rolę w domknięciu dekarbonizacji odegrać powinna energetyka jądrowa” – podkreślają.
Wątpliwości wobec wizji pokazanej przez Aurora Energy podnosi też Adam Błażowski z proatomowej organizacji ekologicznej FOTA4Climate. – Trudno opierać strategię transformacji energetycznej na technologiach, które de facto nie istnieją, nie są odpowiednio dojrzałe. Tym bardziej trudno o wiarygodne wyliczenia kosztów. Pamiętam, że strategie unijne mówiły o wychwycie CO2 z elektrowni już 15 lat temu, tymczasem technologii tej na rynku wciąż nie ma. Na dziś bez atomu zostaje nam gaz ziemny, którego ślad środowiskowy jest nieporównywalnie gorszy – uważa. – Zaletą energetyki jądrowej z punktu widzenia przyrody jest duża gęstość energetyczna: stosunkowo niewielki zakład jest w stanie zapewnić znaczący wkład do systemu energetycznego kraju. Gdy alternatywą jest budowanie tysięcy turbin wiatrowych i spalanie gazu czy biomasy, trudno tego nie docenić. Atom oszczędza przyrodę – dodaje aktywista.
Filip Piasecki z Aurory odpowiada, że system z udziałem energetyki jądrowej i tak będzie potrzebował niedojrzałych dziś technologii magazynowania energii: – To nie jest tak, że istnieje scenariusz OZE wspieranych niedojrzałymi technologiami, a z drugiej system w 100 proc. oparty na atomie. Energetyka jądrowa jest przystosowana do pracy w podstawie, ale nie odpowiada nam na pytanie, co robimy w szczytach zapotrzebowania na energię. W obu scenariuszach mamy do czynienia z dużym udziałem OZE i ogromnym poziomem zapotrzebowania na prąd. Atom nie rozwiązuje też naszych problemów choćby z produkcją ciepła – mówi.
Zdaniem Marcina Pop kiewicza, analityka megatrendów i współtwórcy portalu Ziemia na rozdrożu, nie ma jednej ścieżki do neutralności klimatycznej, a polska transformacja jest możliwa do przeprowadzenia tak z atomem, jak i bez. – Trudno powiedzieć, który wariant jest najlepszy, bo to będzie zależało m.in. od postępu technologicznego, dynamiki kosztów i regulacji. A także od wag, które przypiszemy efektywności kosztowej redukcji emisji, jej tempu, korzyściom dla polskiej gospodarki, bezpieczeństwu energetycznemu itd. Atom to po prostu jedna z technologii, które mamy do dyspozycji, ze swoimi plusami i minusami – mówi DGP.
Ekspert przyznaje jednocześnie, że neutralny klimatycznie miks bez energetyki jądrowej może być tańszy i bardziej korzystny z punktu widzenia polskiej gospodarki. – W przypadku atomu większość zysków wypłynie za granicę. W przypadku inwestycji w OZE i efektywność energetyczną bilans jest dla nas lepszy – wskazuje.