Nowe wspólnotowe zasady pomocy publicznej mogą utrudnić finansowanie nowych elektrowni jądrowych
Dyskutowana w Unii Europejskiej taksonomia, czyli wytyczne, które źródła energii należy uznać za zrównoważone, a które nie, będzie miała wpływ na to, jak banki i inne podmioty prywatne będą do nich podchodzić. Ale nie tylko. Taksonomia może też wpłynąć na możliwości finansowania nowych projektów w ramach pomocy publicznej. A ta bywa kluczowa dla finansowania elektrowni jądrowych.
Komisja Europejska dokonuje właśnie przeglądu zasad udzielania pomocy publicznej. Niewykluczone, że po reformie taksonomia stanie się jedną z nich. Kwestia tego, czy atom zostanie uznany za zrównoważone źródło energii, czy też nie, nadal nie jest rozstrzygnięta. To rodzi dużą niepewność. Jak słyszymy w branży, dotychczas każdy taki projekt był rozpatrywany indywidualnie pod kątem tego, czy pomoc publiczna może zostać uwzględniona, czy nie. Teraz pojawiają się sygnały, że efekty prac nad taksonomią mogą mieć wpływ na planowany przegląd zasad pomocy publicznej w UE.
– Określenie energetyki jądrowej jako niekorzystnej dla środowiska poza jej stygmatyzowaniem oznaczałoby poważny problem z tym, czy byłoby możliwe jej finansowanie ze środków niepublicznych – zauważa prawnik Wojciech Wrochna z kancelarii Kochański & Partners. Wskazuje też, że nie zawsze chodzi o sytuacje, w których inwestycje wymagają pomocy publicznej, ale też o prowadzenie polityki, która sprawia, że jeden podmiot ma na rynku uprzywilejowaną pozycję, co również uznawane jest za pomoc publiczną.
Nie wiadomo jednak, czy zakaz finansowania energetyki jądrowej może być w UE w ogóle legalny. – Z Traktatu ustanawiającego Europejską Wspólnotę Energii Atomowej, którego stronami są wszystkie państwa członkowskie, wynika jasno, że UE ma obowiązek wspierania energetyki jądrowej. W przypadku udzielania pomocy publicznej powinna być ona traktowana nawet korzystniej niż pomoc dla innych źródeł energii. A zakaz finansowania energetyki jądrowej mógłby być nielegalny – uważa Wrochna.
Dotychczas zgodę Brukseli na pomoc państwa w zakresie energetyki jądrowej uzyskał m.in. w 2014 r. brytyjski projekt Hinkley Point C. W 2017 r. KE zaaprobowała też wsparcie dla dwóch nowych reaktorów w węgierskiej elektrowni Paks. Na zaakceptowanie pomocy czekają m.in. Czechy (rozbudowa elektrowni Dukovany). Także polski rząd zapowiada pomoc publiczną przy budowie pierwszych reaktorów jądrowych. Jak mówił niedawno pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski, polski wkład w realizację programu energetyki jądrowej wyniesie w ciągu 20 lat ok. 80 mld zł (49 proc. w spółce celowej ma mieć inwestor branżowy, a 51 proc. Skarb Państwa). W piątek PGE poinformowała, że Skarb Państwa odkupił od dotychczasowych udziałowców spółkę celową PGE EJ1 i zapłaci za udziały 531 mln zł, z czego 372 mln zł samej PGE. Wsparcie inwestycji zapowiedział też Narodowy Bank Polski, choć nie sprecyzował, o co może chodzić.
W czwartek kwestia finansowania atomu była przedmiotem rozmów unijnych przywódców na wideoszczycie. Potwierdza to minister ds. europejskich Konrad Szymański. Przed szczytem wspólny apel do Brukseli w tej sprawie wystosowali przywódcy siedmiu krajów. Pod listem obok premiera Mateusza Morawieckiego podpisał się prezydent Emmanuel Macron. Francja jako atomowe mocarstwo ma nie tylko technologię, ale i największy udział atomu w miksie energetycznym. 71 proc. zapotrzebowania na energię pokrywają elektrownie atomowe. Druga w kolejności jest Słowacja, w której ten udział wynosi 55 proc.
Poza Polską i Francją apel poparły głównie kraje naszego regionu: Czechy, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. W piśmie czytamy, że „prawo państwa członkowskiego do wyboru między różnymi źródłami energii i określania ogólnej struktury dostaw energii jest obecnie mocno ograniczone na poziomie UE, która wyklucza energię jądrową z coraz większej liczby polityk”. Szymański sądzi, że to mocny sygnał. – Odrzucamy dyskryminację atomu w szerokim gronie państw – mówi. I dodaje, że krajów sprzyjających takiemu stanowisku jest więcej.
W krajowych planach energii i klimatu unijne stolice pokazują, jak chcą realizować cele klimatyczne na 2030 r. Udział energetyki jądrowej przewiduje 15 państw. Poza wspomnianą siódemką są to: Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Estonia, Finlandia, Hiszpania, Holandia i Szwecja. Nieoficjalnie przedstawiciele branży zwracają uwagę, że chociaż około połowa krajów UE korzysta lub planuje wykorzystanie atomu, o wiele głośniejsze i aktywniejsze są stolice, które chcą wykluczyć energetykę jądrową z gry. Niechętne atomowi Niemcy często działają zakulisowo, a Austria i Luksemburg grają w otwarte karty.
Pozostaje jednak trzeci scenariusz, który zresztą na razie jest de facto realizowany – że żadna decyzja nie zostanie podjęta, a atom nie zostanie ani uwzględniony w taksonomii, ani z niej wykluczony. To też jednak mogłoby utrudniać finansowanie energetyki jądrowej, bo takie inwestycje staną się ryzykowne. Dlatego rynek przede wszystkim będzie inwestować w odnawialne źródła energii, a na publiczne finansowanie atomu nie będzie zielonego światła. ©℗