Przyszłość gazu jako paliwa transformacji zależeć będzie m.in. od regulacji dotyczących metanu.
Drugi kluczowy z punktu widzenia wpływu na klimat gaz cieplarniany mierzony i obciążony specjalną opłatą – taki skutek miałyby dyskutowane w Waszyngtonie propozycje grupy demokratycznych senatorów. Jeśli projekt wejdzie w życie, Departament Skarbu USA wraz z Agencją Ochrony Środowiska będą zobowiązane do monitorowania i pomiaru tego typu zanieczyszczeń. Dla zwiększenia rzetelności pomiary mają być dokonywane z ziemi, powietrza i na podstawie danych satelitarnych.
Wstępne założenia przyjęte przez inicjatorów regulacji opierają się na wyliczeniach dotyczących tzw. społecznego kosztu emisji metanu przyjętych przez administrację Baracka Obamy. Zgodnie z nimi każda „zaoszczędzona” tona metanu w atmosferze warta jest ok. 1800 dol. (za czasów Trumpa wskaźnik ten obniżono do zaledwie 55 dol.), która to kwota podlegałaby waloryzacji z każdym kolejnym rokiem obowiązywania regulacji. Opłatę miałyby uiszczać wszystkie firmy zajmujące się produkcją, przetwarzaniem lub przesyłem ropy i gazu ziemnego już od 2023 r. Zebrane w ten sposób środki miałyby zasilić fundusz na rzecz adaptacji amerykańskich wybrzeży do zmian klimatu.
Według autorów inicjatywy tego typu rozwiązanie jest konieczne w świetle badań, które wskazują na większy niż dawniej uważano udział metanu w zmianach klimatu. Choć gaz ten krócej niż CO2 utrzymuje się w atmosferze, w pierwszych 20 latach jego wpływ na zmiany klimatu jest ponad 80-krotnie silniejszy niż dwutlenku węgla. Naukowcy uważają, że zredukowanie emisji metanu o 50 proc. w perspektywie 2050 r. to szansa na ograniczenie ocieplenia klimatu o blisko 0,2 st. C. Według aktualnych badań branża naftowa i gazowa odpowiadają za ok. 1/3 powodowanych przez człowieka emisji tego gazu.
Według Międzynarodowej Agencji Energii zanieczyszczenia z tego źródła mogą zostać ograniczone o blisko połowę bez dodatkowych kosztów netto – inwestycje w uszczelnianie i modernizację instalacji zwrócą się bowiem w zaoszczędzonym paliwie. Niezależnie od projektu senatorów nad regulacjami zmierzającymi do ograniczenia emisji metanu pracuje też administracja Joego Bidena. Specjalny wysłannik ds. klimatycznych John Kerry zapowiedział, że Waszyngton będzie zabiegał w tej dziedzinie o koordynację polityki z innymi krajami, m.in. z Kanadą.
Jesienią ubiegłego roku swoją strategię metanową przedstawiła Bruksela. Unia zamierza stworzyć jednolity system monitorowania i pomiaru emisji gazu oraz wdrożyć nowe normy. Mają dotyczyć nie tylko sektora energetycznego, ale także rolnictwa czy odpadów. W strategii nie ma mowy o opodatkowaniu emisji tego typu, ale szczegóły proponowanych przez Komisję rozwiązań mamy poznać w czerwcu bieżącego roku.
Regulacje metanowe mogą już wkrótce stać się nową światową normą. Scenariusz ten starają się uprzedzić światowi potentaci gazowi i naftowi, którzy – pod narastającą presją rynku – przedstawiają własne plany w tej dziedzinie. Ostatnio do tego grona dołączył Chevron, który obiecuje wyeliminowanie wysokoemisyjnej praktyki spalania gazu w perspektywie końca dekady i ograniczenie metanowej emisyjności swoich produktów o ponad połowę. Brytyjska firma Neptune uruchamia swój pilotażowy projekt pomiaru wycieków metanu na Morzu Północnym, który ma jej pomóc całkowicie wyeliminować emisje metanu do końca dekady. Wysiłki redukcyjne demonstrują też usilnie dostawcy LNG – hiszpański Repsol obiecuje skompensowanie emisji poprzez program offsetowy, a rosyjski Novatek chce rozwijać technologie wychwytu emisji. W tym wyścigu ważą się losy gazu jako paliwa pomostowego transformacji. Jeśli koncerny nie wykonają w tej dziedzinie skoku rozwojowego, energetyka gazowa może stać się kolejną po węglowej kandydatką do całkowitego wygaszenia.
Póki co jednak droga do tego celu jest daleka. Na dziś żaden z europejskich koncernów gazowych, które odpowiedziały na niedawną ankietę organizacji Deutsch Umwelthilfe w tej sprawie, nie dysponuje precyzyjnymi metodami pomiaru emisji metanu, a skonkretyzowane plany ich redukcji wciąż należą do rzadkości.
Dane satelitarne o emisjach metanu przeanalizował niedawno europejski start-up Kayross. Okazało się, że w ub.r. mimo związanych z pandemią ograniczeń eksportu liczba wycieków metanu związanych z rosyjskim gazem (w tym z biegnącego przez Polskę gazociągu jamalskiego), wzrosła o 40 proc. W dwóch poprzednich latach łącznie na skutek samego tylko odpowietrzania rosyjskich gazociągów do atmosfery trafił metan będący odpowiednikiem 3 mln ton CO2. ©℗