Już wkrótce rosnąca liczba paneli słonecznych na polskich dachach może zacząć generować koszty. Duże inwestycje w sieci dystrybucyjne i tak są nieuniknione – wskazuje branża.
Optymalny rozwój OZE określony w Polityce energetycznej Polski do 2040 r., to w źródłach fotowoltaicznych 5,1 GW w 2025 r. Tymczasem już na koniec lipca mamy blisko 5,5 GW, z czego ok. 80 proc. to instalacje prosumenckie. Razem z mocą przyłączonych wiatraków to ok. 13 GW, a zdaniem specjalistów od sieci granica źródeł PV, którą da się zintegrować względnie bezkosztowo, to ok. 7 GW. Na skutek popularności programu „Mój prąd” do 2025 r. moc wszystkich zainstalowanych paneli (także przemysłowych) może być nawet trzy razy większa, niż zakłada PEP2040. Zintegrowanie rosnącej liczby niestabilnych źródeł może pochłonąć nawet do 1 mld zł.
Według ekspertów nieco więcej miejsca na OZE da większe zastosowanie elektrowni gazowych, które są elastyczniejsze od węglowych – można je znacznie łatwiej włączać i wyłączać. Sen z oczu dyspozytorów mocy spędza to, że produkcja energii z wiatru i słońca spada dokładnie wtedy, gdy rośnie zapotrzebowanie na prąd (np. wieczorem), ale w innych porach zdarza się, że jest jej za dużo. Zatem koszty związane z dalszym rozwojem OZE byłyby związane z jednej strony z rekompensatami dla właścicieli źródeł OZE, w tym prosumentów, którzy mieliby wyłączać swoje instalacje w szczytach produkcji, a z drugiej z uruchamianiem jednostek rezerwowych w czasie flauty OZE. Niemcy, którzy z zielonej energii mają ponad 100 GW, mają też równoległy system złożony ze źródeł stabilnych, a nadwyżkę OZE często wypychają poza swoje granice. Przyjmuje się, że 100 MW źródła stabilnego to ekwiwalent 500 MW źródeł PV i 500 MW źródeł wiatrowych.
Nadzorujący PSE pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski podkreśla w rozmowie z DGP, że w systemie musi być zachowana równowaga między źródłami stabilnymi i OZE. – Jeżeli będziemy mieli zbyt dużo źródeł niestabilnych, system może tego nie wytrzymać. To jest bariera, z którą się spotykają ci, którzy uważają, że trzeba zastawić Polskę wyłącznie wiatrakami albo panelami fotowoltaicznymi i będzie świetnie. Otóż nie będzie – powiedział DGP Naimski. Dopytywany, czy już jesteśmy blisko granicy wytrzymałości systemu, odparł, że tak. – Mamy ogromny sukces programu „Mój prąd” i lawinowy wzrost przyłączanych już nie megawatów, a gigawatów źródeł fotowoltaicznych, które jako zabezpieczenie mają magazyn. Ale tym magazynem jest ogólnopolska sieć i ma ona określoną pojemność, której nie można przekroczyć – dodał.
Nieco inne zdanie mają eksperci, z którymi rozmawiał DGP. – Instalacje fotowoltaiczne nie tyle stanowią problem dla sieci, ile uwidoczniły ich katastrofalny stan w wielu miejscach – komentuje Bogdan Szymański, prezes zarządu Stowarzyszenie Branży Fotowoltaicznej POLSKA PV. Jak podkreśla, duże inwestycje w sieci dystrybucyjne są nieuniknione, także z uwagi na rozwój pomp ciepła czy samochodów elektrycznych.
Szymański tłumaczy, że najbardziej złożona jest sytuacja w obszarze przyłączenia mikroźródeł fotowoltaicznych. – Z uwagi na ich liczbę, ponad 600 tys., dochodzi do sytuacji, w której nie wszystkie instalacje są w stanie wprowadzić całości generowanej mocy do sieci, szczególnie w słoneczne dni. Zabezpieczenia w falownikach, za pomocą których tego typu instalacje są przyłączone do sieci, sprawiają, że w takich przypadkach instalacja ulega czasowemu wyłączeniu – opisuje.
W jego ocenie problemem nie jest jednak ogólnopolski nadmiar energii w sieci w tym czasie. – Problemem są niewystarczające możliwości przesyłowe energii elektrycznej na niskim napięciu, szczególnie w obszarach wiejskich – dodaje Bogdan Szymański.
Wojciech Wrochna, partner w Kancelarii Kochański i Partnerzy, potwierdza, że duża liczba instalacji fotowoltaicznych, w tym w szczególności prosumenckich, działających przy obecnym modelu wsparcia, powodować może zjawisko odwrotne od optymalnego, z perspektywy systemu elektroenergetycznego. – W sytuacji, kiedy w systemie można magazynować nadmierną produkcję energii z tych instalacji, energia jest oddawana do sieci, a kiedy w sytuacji niesprzyjających dla fotowoltaiki warunków pogodowych produkcja jest niska, odbiorcy zwiększają zużycie, powodując dodatkowe obciążenie systemu – wyjaśnia. Jego zdaniem dalszy intensywny wzrost liczby takich źródeł będzie ten problem powiększać. – Chcąc utrzymać tempo wzrostu, trzeba myśleć o szeregu działań kompensujących te ryzyka – dodaje.