W unijnej taksonomii mają znaleźć się oba paliwa. To spełnienie postulatów Warszawy, jednak trudno mówić o jednoznacznym sukcesie.
Zgodnie z informacjami, które opublikował „Financial Times”, Komisja Europejska chce pozwolić na finansowanie projektów gazowych do 2030 r., a reaktorów jądrowych do 2045 r. Dzięki temu instytucje finansowe będą mogły uznawać projekty oparte na obu paliwach jako zrównoważone i przyczyniające się do szybkiej redukcji emisji CO2.
- Kształt taksonomii pozwala przypuszczać, że w dużej mierze powstawała pod presją obecnej francuskiej prezydencji. Paryż optował za energetyką jądrową i osiągnął swój cel - mówi Marcin Kowalczyk, kierownik zespołu klimatycznego w WWF.
Taksonomia w tym zakresie byłaby po myśli Warszawy. Polska zabiegała o uznanie obu paliw za przyjazne dla środowiska. Oba z nich pełnią w polityce energetycznej państwa do 2040 r. niezbędną rolę do utrzymania stabilności systemu przy jednoczesnym odchodzeniu od węgla.
Triumf rodzi jednak konieczność szybkich i zdecydowanych działań. Polski rząd planuje uruchomić pierwszy reaktor jądrowy w 2033 r., a ostatni dziesięć lat później. Oznaczałoby to, że najprawdopodobniej zdążyłby jeszcze uzyskać pozwolenie na realizację w ramach unijnych regulacji.
Budowa musi przebiegać bardzo sprawnie - co w przypadku tej technologii wcale nie jest oczywiste. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego, opóźnienia w projektach jądrowych realizowanych w różnych częściach świata (m.in. w USA, Chinach czy we Francji) potrafią przedłużyć się nawet o ponad pięć lat. Taksonomia wymusza zatem walkę z czasem - nierozpoczęcie w porę procedur i uzyskania pozwolenia mogłoby pozbawić finansowania kolejnych instalacji.
Jeszcze większe wyzwania są związane z inwestycjami gazowymi. Choć Warszawa najbardziej obawiała się, że Komisja Europejska w praktyce wykluczy gaz jako paliwo przejściowe, uwzględnienie go wcale nie oznacza rozwiązania wszystkich kłopotów.
Zgodnie z opublikowanym projektem status zrównoważonych otrzymają jedynie te przedsięwzięcia, które będą zastępować bardziej emisyjne projekty, a jednocześnie same spełnią stosunkowo ostre kryteria klimatyczne. Komisja chce, by ich emisyjność wynosiła poniżej 270 g CO2 na kilowatogodzinę. - To pierwszy raz, gdy KE jasno określa, jakie są wytyczne dotyczące przyszłości gazu w UE. I choć dopuszcza go jako paliwo przejściowe, to jednocześnie nie pozostawia wątpliwości, że przyszłość energetyki opartej na gazie ziemnym jest bardzo krótka - stwierdza Zofia Wetmańska, ekspertka ds. energetyki.
Choć taksonomia nie zagrozi będącym na ukończeniu projektom infrastrukturalnym takim jak Baltic Pipe czy pływający gazoport w Zatoce Gdańskiej, o tyle w dłuższej perspektywie może skutecznie związać ręce firmom energetycznym chcącym zastępować węgiel błękitnym paliwem. Utrzymanie poziomu 270 g jest niemożliwe do spełnienia dla instalacji pozbawionych kosztownych systemów wychwytywania i magazynowania emisji (CCS). Tymczasem polska energetyka może nie podołać takiemu wymogowi.
- Dokument zezwala na instalacje gazowe, ale obwarowania są znaczące. Ograniczenie emisji w takiej skali oznacza w praktyce, że same elektrownie gazowe nie wystarczą. Utworzenie towarzyszących im instalacji do wychwytywania CO2 może okazać się bardzo kosztowne i zmienić opłacalność planowanych obecnie projektów. Zresztą w polskich warunkach geologicznych bardzo trudno o taką infrastrukturę. Długoterminowe stawianie na gaz może okazać się nierentowne, bo i tak od 2035 r. będzie musiało być uzupełnianie paliwami zeroemisyjnymi, np. wodorem - podkreśla Marcin Kowalczyk.
Już wcześniej przedstawiciele polskich spółek energetycznych wskazywali, że kryteria emisyjności mogą okazać się zbyt restrykcyjne. Wojciech Dąbrowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, postulował, by kryterium 270 g CO2/kWh dla wysokosprawnej kogeneracji było stosowane dopiero od 2030 r., co pozwoliłoby na realizację potrzebnych inwestycji. - Chodzi nam o to, żebyśmy w ciepłownictwie zdążyli przejść z węgla na gaz, zanim skończą się możliwości korzystania z pomocy publicznej - mówił w sierpniu w rozmowie zapowiadającej Europejski Kongres Gospodarczy.
- Wymóg emisji CO2 poniżej 270 g/kWh spowoduje brak możliwości finansowania takich projektów (opartych na gazie - przyp. red.) ze środków pomocowych. Osiągniemy efekt przeciwny do oczekiwanego. Zostaniemy przy węglu, nasi klienci będą odchodzić od ciepła systemowego i niekoniecznie będą się przestawiać tylko na odnawialne źródła energii - dodawał z kolei w grudniu prezes PGE Energia Ciepła Przemysław Kołodziejak w rozmowie z portalem BiznesAlert.
- Polska strategia energetyczna nie dostrzega, jak szybko gaz ziemny będzie musiał zostać zastąpiony źródłami zeroemisyjnymi takimi jak np. wodór czy gaz syntetyczny. By temu podołać, trzeba będzie poważnie zrewidować dotychczasowe plany, tak by w perspektywie lat 30. uwzględnić konieczność dekarbonizacji energetyki opartej na gazie - wskazuje Zofia Wetmańska.
Taksonomia zostanie skierowana do dalszych prac - na projekt będą musiały zgodzić się większość państw członkowskich oraz Parlament Europejski. Jej treść może się zatem jeszcze zmienić. Niemiecki minister gospodarki i ochrony klimatu Robert Habeck z Zielonych skrytykował obecność atomu w dokumencie. Swój sprzeciw zapowiedziała również Austria. ©℗