Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Dyrektywa plastikowa: 20 gr opłaty za jednorazówki to wsparcie dla biznesu, a nie klimatu

Sonia Sobczyk-Grygiel
Ten tekst przeczytasz w 5 minut
Plastikowe sztućce
Ministerstwo Klimatu i Środowiska zmieniło pod wpływem konsultacji projekt ustawy wdrażającej dyrektywę SUP
Shutterstock

Resort działa w tej kwestii raczej na korzyść przedsiębiorców niż środowiska – tak NGO komentują nową wersję przepisów mających wdrożyć tzw. dyrektywę plastikową.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska zmieniło pod wpływem konsultacji projekt ustawy wdrażającej dyrektywę SUP (dotyczy ona plastikowych jednorazówek, takich jak sztućce, talerzyki, patyczki do uszu czy mieszadełka i słomki). Uzupełniło go też o projekty rozporządzeń. Zgodnie z nimi opłaty - jedna pobierana od konsumentów, a druga od podmiotów „wprowadzających” - za oczyszczanie przestrzeni publicznej mają obowiązywać od 1 stycznia 2023 r. Niewielka wysokość pierwszej rozczarowuje NGO, ta druga - choć według rozporządzenia ma opiewać na 1 gr - budzi sprzeciw biznesu, który nazywa ją parapodatkiem niezgodnym z dyrektywą.

Jak zauważa Robert Szyman, dyrektor Polskiego Związku Przetwórców Tworzyw Sztucznych, istotną zmianą w projekcie jest też dopuszczenie stosowania jednorazowych sztućców i pojemników ze styropianu do czasu zakończenia pandemii.

- Nasuwa się pytanie, dlaczego akurat te produkty projektodawca chce wyłączyć z bezwzględnego zakazu stosowania, a nie dotyczy to np. talerzy i mieszadełek z tworzywa sztucznego czy styropianowych pojemników na napoje - zastanawia się jednak prezes EKO-PAK Krzysztof Baczyński. Jego zdaniem pomysł ten jest niezgodny z art. 5 dyrektywy.

Następna ważna zmiana, wskazuje Robert Szyman, to odroczenie do stycznia 2024 r. obowiązku posiadania przez punkty sprzedaży innych niż plastikowe jednorazowych kubków i pojemników na dania gotowe.

Z kolei EKO-PAK i Polska Federacja Producentów Żywności zwracają uwagę na to, że w projekcie zastosowano nieprecyzyjną definicję posiłku („produkt żywnościowy potrawa, lub ich zestawy, przeznaczone do spożycia przez ludzi”). W efekcie, przestrzegają, za posiłek może zostać uznany każdy artykuł spożywczy sprzedawany w opakowaniu.

Konsumenci nie zmienią zachowań

Zgodnie z projektem pierwszego rozporządzenia opłata uiszczana przez konsumenta za jednorazowe naczynia i pojemniki na posiłki wynosić ma 20 gr (maksymalna stawka w projekcie ustawy to 1 zł).

- Z rozczarowaniem przyjmujemy informację o wysokości opłaty za opakowania jednorazowego użytku. 20 gr nie wpłynie na zmianę zachowań Polaków. Wciąż będą oni wybierać jednorazowe kubki do napojów czy opakowania do żywności - komentuje Filip Piotrowski z Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.

Jak dodaje, dopiero podniesienie opłaty przynajmniej do 50 gr za opakowanie skłoniłoby znaczną część klientów do zwrócenia się w kierunku opakowań wielorazowych, z korzyścią dla środowiska naturalnego.

Przypomnijmy, że przepisy powinny obowiązywać już od lipca zeszłego roku. - Wolne tempo prac nad ustawą oraz fakt, że wejdzie ona w życie dopiero za rok, są bardzo niepokojące. Wycofanie z rynku wyjątkowo uciążliwych dla naszego otoczenia produktów może nastąpić tylko dzięki wsparciu prawnemu, lecz wydaje się, że MKiŚ działa w tej kwestii raczej na korzyść przedsiębiorców niż środowiska - mówi Filip Piotrowski.

Zanieczyszczający płaci

Z kolei po stronie biznesu kontrowersje budzi maksymalna stawka drugiej opłaty w maksymalnej wysokości 20 gr (odpowiednio za kilogram lub sztukę, w zależności od rodzaju odpadu). I to mimo że w projekcie rozporządzenia jej stawkę określono na 1 gr. W Ocenie Skutków Regulacji zakłada się, że w przypadku gdy stawka ta nie wystarczy, możliwe jest zwiększenie jej. I właśnie to wywołuje obawy. Jak przewiduje Krzysztof Baczyński, przedsiębiorcy będą „testowani” kolejnymi stawkami jednostkowymi aż do momentu, w którym minister uzna, że są to stawki wystarczające do pokrycia danych kosztów.

- Z satysfakcją przyjęliśmy uwzględnienie części naszych uwag zgłoszonych do projektu. Ciągle mamy jednak szereg zastrzeżeń do tej propozycji. Przede wszystkim dotyczą one opłaty na pokrycie kosztów zbierania, transportu, przetwarzania i sprzątania odpadów - mówi nam Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

W jego ocenie wysokość maksymalnej stawki tej opłaty, czyli 20 gr za 1 kg, ustalono bez uwzględnienia dyrektywy SUP. - Określono ją całkowicie arbitralnie, bez rzeczywistego oszacowania kosztów zbierania, transportu i recyklingu - przekonuje.

Jak wskazuje wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich Arkadiusz Pączka, jego organizacja postulowała udostępnienie analizy związanej z wyliczeniem poszczególnych stawek opłat, w tym kosztów sprzątania przestrzeni publicznej, jednak nie została ona przedstawiona. - Nie sposób sprawdzić, na jakiej podstawie te obciążenia dla przedsiębiorców zostały nałożone oraz czy są one adekwatne - zaznacza.

Zdaniem Andrzeja Gantnera opłata powinna być pobierana ex post, po publikacji informacji o rzeczywistych kosztach realizacji określonych działań przez gminy, a nie z góry, z założeniem, że każdy produkt (czy w sztukach, czy w kilogramach) wprowadzony do obrotu staje się potencjalnie zanieczyszczeniem, czyli odpadem gromadzonym na terenach publicznych lub te tereny zanieczyszczającym.

Ustalenie wysokości opłaty, wskazuje, powinno też uwzględniać koszty przedsiębiorców ponoszone na te cele na podstawie projektowanych przepisów o rozszerzonej odpowiedzialności producenta, a szczególnie zapowiadanego systemu depozytowego.

Dlatego też, w opinii Krzysztofa Baczyńskiego, zgodnym z zapisami dyrektywy rozwiązaniem może być wprowadzenie opłaty wyłącznie na określone ilościowo, wymienione w załączniku do ustawy odpady po produktach, które nie trafiają do zbiórki selektywnej w systemie pojemnikowym/workowym bądź poza tym systemem (czyli w formach zarówno istniejących obecnie, jak i planowanych, jak np. system depozytowo-kaucyjny dla opakowań po napojach) i nie trafiają z takiej zbiórki do recyklingu lub odzysku.

- Opłata ta ma w istocie charakter fiskalny, parapodatkowy i jest dodatkowym obciążeniem dla przedsiębiorców, którzy muszą się obecnie borykać z ogólnie trudną sytuacją gospodarczą, wysoką inflacją czy skutkami pandemii - podkreśla Andrzej Gantner. Dlatego, jego zdaniem, ustawa, podobnie jak planuje się to w przypadku rozporządzenia, powinna wejść w życie 1 stycznia 2023 r., a nie 14 dni od ogłoszenia, czyli zapewne w trakcie 2022 r.

- Obciążenie przedsiębiorców wprowadzających produkty jednorazowe na rynek kosztami ich usunięcia z przestrzeni publicznej jest zdecydowanie krokiem w dobrym kierunku. Zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci” koszty walki z zaśmiecaniem zostaną przeniesione z naszych portfeli na wprowadzających na rynek uciążliwe środowiskowo produkty. Należałoby jednak powiązać powyższe zapisy mocniej z procedowaną obecnie ustawą o ROP oraz z rzeczywistymi kosztami ponoszonymi przez samorządy - uważa natomiast Filip Piotrowski.

Również Arkadiusz Pączka postuluje wspólne procedowanie trzech projektów: SUP, ROP i systemu kaucyjnego. - Poprzez odesłanie do nieznanych przyszłych rozwiązań legislacyjnych przedsiębiorcy tak naprawdę nie mogą ocenić całościowych skutków tych regulacji - argumentuje.

Promować wielorazowość

- W projektowanych przepisach brakuje ambitnych rozwiązań, wychodzących poza założenia dyrektyw, takich jak uchwalone niedawno w Niemczech przepisy, zobowiązujące od 2023 r. restauracje i kawiarnie do stosowania opakowań wielokrotnego użytku - akcentuje Filip Piotrowski.

Z kolei zdaniem Roberta Szymana w codziennym życiu powinniśmy w miarę możliwości ograniczać użycie produktów jednorazowych, a nie produktów jednorazowych z tworzyw sztucznych. - Nie powinniśmy liczyć na to, że przedsiębiorcy wynajdą cudowny materiał dla jednorazowych przedmiotów, które po pozostawieniu w lesie lub na plaży znikną - wskazuje. ©℗

opinia

14 dni na przygotowanie się do trzęsienia ziemi

dr Katarzyna Barańska radca prawny, ekspertka ds. środowiskowych
dr Katarzyna Barańska radca prawny, ekspertka ds. środowiskowych /
Materiały prasowe

Projekt przepisów implementujących tzw. dyrektywę plastikową (SUP) wzbudził w marcu 2021 r. liczne wątpliwości, zarówno biznesowe, jak i prawne, przede wszystkim co do zgodności z samą dyrektywą. Zgłoszono do niego 700 uwag. Dyrektywy nie implementowano, a regulacje, które miały wejść w życie w lipcu 2021 r. (np. zakaz wprowadzania do obrotu pewnych produktów z tworzyw sztucznych), nadal nie obowiązują.

Trudno nie odnieść wrażenia, że po dziewięciu miesiącach prac, opisaniu stanowiska resortu klimatu wobec 578 uwag oraz przyjęciu 211 z nich, projekt dopracowano jedynie w szczegółach, nie odpowiadając na najpoważniejsze zarzuty.

Nadal są wątpliwości związane ze zgodnością projektu z dyrektywą SUP w zakresie proporcjonalności ustanawianych środków, zachęt i narzędzi prawnych. Nadal też zaproponowane rozwiązania nie implementują tego aktu w całości.

Mimo upływu tylu miesięcy ustawodawca nie dokonał szczegółowej analizy i nie urealnił kosztów gospodarowania odpadami, jakie mają ponosić wprowadzający, mając możliwość raz na zawsze wyjaśnić tę najtrudniejszą kwestię i porozumieć się co do wysokości opłat z rynkiem.

Poważne zastrzeżenia budzi także 14-dniowe vacatio legis, przewidziane w zmienionym projekcie. Długi proces legislacyjny czy konieczność implementacji nie stanowią dostatecznych argumentów przemawiających za tak krótkim okresem na dostosowanie się do kolejnego trzęsienia ziemi dla przedsiębiorców.

Etap legislacyjny

Projekt po konsultacjach