Pod względem deklarowanych planów klimatycznych na najbliższe dekady Orlen nie odbiega od europejskiego main streamu. Uwzględnia w swojej strategii niemal wszystkie zgodne z obecnym trendem kierunki, co daje mu pozycję lidera wśród krajowych firm.
W kluczowym segmencie paliwowo-petrochemicznym, stanowiącym główny trzon działalności, cel redukcji emisji do 2030 r. wynosi jednak zaledwie 20 proc., gdy u większości europejskich rywali standardem są ambicje rzędu co najmniej 30-40 proc. Choć imponować mogą plany pięciokrotnego rozrostu posiadanych przez Orlen zielonych mocy w energetyce, w praktyce plany te - nawet po wzmocnieniu przez PGNiG, który też inwestuje w OZE - ulokują nasz koncern w dolnej części tabeli, której lider - francuski Total - mówi nawet o 100 GW czystej energii w 2030 r. Niezbyt imponująco wyglądają zamysły Orlenu dotyczące elektromobilności - ok. 1000 stacji do ładowania do 2030 r. Wyraźnie odbiega to od celów przyjętych przez innych naftowych gigantów i rodzi wątpliwości, czy koncern będzie w stanie dać rynkowi bodziec do szybkiego rozwoju sektora.
Szansą na nadrobienie zaległości względem głównego nurtu jest dla Orlenu integracja aktywów Energi, a w przyszłości PGNiG, która zapewni grupie powiększenie bazy gazowej i energetycznej, pożądanej przez transformujące się firmy paliwowe. Może ona się okazać jednak złudna, jeśli kierowana przez Daniela Obajtka grupa spocznie na laurach i nie wzmocni nacisku na przekształcenia w paliwowym „rdzeniu”.
Kluczowym deficytem Orlenu jest kwestia emisji z tzw. zakresu 3, czyli śladu węglowego pozyskania i zużycia produktów przezeń oferowanych. To one odpowiadają za większość negatywnego wpływu branży na klimat i uznawane są za kluczowe dla inwestorów. O ile najambitniejsi gracze na tym rynku, jak Total czy Equinor, starają się ograniczyć ten wymiar swojej działalności już w tej dekadzie, a kolejne, jak węgierski MOL, odkładają to na perspektywę 2050 r., Orlen deklaruje na razie jedynie, że jest w trakcie wyliczeń swoich emisji. ©℗