Komisja Europejska odrzuca polityczną narrację Warszawy, ale może zgodzić się na korytarz cenowy dla praw do emisji CO2.
„Polityka klimatyczna UE = droga energia, wysokie ceny” – głoszą reklamy polskich spółek energetycznych. Jak podają autorzy kampanii, w wyniku drastycznego wzrostu cen uprawnień do emisji CO2 w systemie ETS aż 60 proc. kosztu wytworzenia energii elektrycznej w Polsce to koszty opłaty klimatycznej, choć jeszcze w 2018 r. udział ten wynosił niespełna 20 proc. Spółki informują jednocześnie o mechanizmach osłonowych wprowadzonych przez rząd w ramach tarczy antyinflacyjnej: obniżce akcyzy i podatku VAT na energię elektryczną oraz rekompensatach dla najbardziej potrzebujących gospodarstw domowych. Kampania ma potrwać do końca lutego.
Jej założenia są bliskie przekazowi rządu. Jak podkreślał Mateusz Morawiecki, „nieodpowiedzialna polityka klimatyczna” jest jednym z trzech głównych czynników napędzających inflację. – W cenie energii elektrycznej co najmniej połowa to koszty polityki klimatycznej UE – mówił wczoraj. Wicepremier Jacek Sasin deklarował z kolei w ostatnich tygodniach, że Warszawa zrobi wszystko, by proponowany przez Brukselę pakiet Fit for 55, który ma wdrożyć wyższe cele klimatyczne na najbliższą dekadę, nie wszedł w życie.
Polski rząd przyjął projekt, który zwiększy do ponad 45 mld zł skalę rekompensat dla sektorów energochłonnych związanych z kosztami CO2. Zmiany mają poprawić sytuację konkurencyjną m.in. polskiego hutnictwa. Rządowe propozycje będą musiały uzyskać notyfikację Brukseli.
Urzędnicy Komisji Europejskiej zdecydowanie przeciwstawiają się narracji Warszawy w sprawie ETS. Tłumaczą, że liczby przedstawiane przez polski rząd i spółki energetyczne są mylące. Wysoki udział w kosztach wytwarzania nie uwzględnia bowiem innych składników rachunków za prąd, takich jak wykorzystanie sieci przesyłowej, krajowych opłat i podatków. Z punktu widzenia konsumenta udział ETS w cenie prądu stanowi (w ujęciu rocznym) ok. 20 proc. – zaznaczają przedstawiciele KE.
Drugim argumentem jest to, że wysokie koszty emisji są w znacznej mierze efektem oporów Polski przed dekarbonizacją. Jak podkreślono, w latach 2005–2020 polskie emisje pomniejszyły się tylko o 8 proc., co stanowi jeden z najsłabszych wyników w UE (wolniej dekarbonizowała się tylko Litwa, gdzie skala redukcji wyniosła 4 proc.). Dla porównania unijna średnia w tym okresie wyniosła 27 proc. Z kolei biorąc pod uwagę tylko sektory objęte systemem opłat za CO2 w latach 2013–2020, emisje spadły o 16 proc. wobec 26 proc. przeciętnej redukcji w UE-27 i 20 proc. wśród krajów członkowskich o niskich dochodach.
Czynnikiem, który winduje koszty energii w Polsce – wskazują przedstawiciele KE – są rosnące koszty utrzymania starej infrastruktury, w tym w szczególności elektrowni węglowych. Wreszcie, zdaniem unijnych urzędników, przekaz rządu i wytwórców energii pomija znaczenie dochodów ze sprzedaży pozwoleń na emisję oraz innych instrumentów unijnej polityki klimatycznej, które zasilają polski budżet i zapewniają środki na transformację. Jak podano, do przedsięwzięć finansowanych z pieniędzy z ETS należą programy „Mój prąd” oraz „Czyste powietrze”, a także dodatki osłonowe chroniące najuboższych obywateli przed wzrostem rachunków.
Nasi rozmówcy twierdzą również, że nieuczciwie przedstawiany przez Warszawę jest pakiet Fit for 55. Zdaniem Komisji pomijane są korzyści z nowych propozycji unijnych, m.in. szanse na ograniczenie zależności naszego kraju od dostaw gazu i innych paliw kopalnych ze Wschodu czy ograniczenie kosztów związanych z zanieczyszczeniem powietrza. Podkreślono również, że Polska ma być największym beneficjentem środków z funduszu modernizacyjnego i społecznego funduszu klimatycznego. Łącznie z dochodami ze sprzedaży uprawnień do emisji – według zaprezentowanych wyliczeń – mają one zapewnić środki porównywalne z całą polską kopertą w ramach polityki spójności.
Choć przedstawiciele KE są krytycznie nastawieni wobec narracji polskiego rządu, nie wykluczają oni poparcia dla niektórych zgłaszanych przez Warszawę propozycji reform systemu opłat za emisje. Odnosząc się do jednej z koncepcji, dotyczącej stworzenia korytarza cenowego dla uprawnień do emisji, który zwiększyłby przewidywalność rynku, podkreślono, że „jest to jedna z opcji”.
Bruksela pozostaje natomiast sceptyczna wobec postulatów ograniczania spekulacji na rynku ETS. Jak podkreślono, z analiz w tej sprawie wynika, że ponad 90 proc. uprawnień do emisji CO2 jest w posiadaniu uczestników systemu, przemysłu, instalacji energetycznych i banków. ©℗