Gazprom czasowo zwiększył dostawy szlakiem ukraińskim. Jest też nowy kontrakt na dostawy rosyjskiego gazu do Chin. Ale przełomu na żadnym z frontów tej batalii nie widać.
Ponad 100 mln m sześc. dziennie – tyle błękitnego paliwa płynęło do Europy przez Ukrainę na początku lutego. W styczniu średni wolumen przesyłów tymi szlakami wynosił ok. 50 mln m sześc. i był najniższy od siedmiu lat. Dwukrotne zwiększenie dostaw, w kontekście niepokojów dotyczących rosyjskich działań wobec Ukrainy, wywołało pozytywny odzew po stronie rynków. Początek nowego miesiąca przyniósł obniżkę cen gazu na holenderskiej giełdzie w Rotterdamie o ponad 8 euro za megawatogodzinę.
Równocześnie pierwszy raz od tygodni Gazprom zarezerwował też część przepustowości gazociągu jamalskiego (ostatecznie gaz nie popłynął), a Komisja Europejska podała do wiadomości, że otrzymała odpowiedzi na pytania postawione koncernowi w związku z dochodzeniem prowadzonym w sprawie sytuacji na unijnym rynku gazu. Choć nie sprecyzowano, kiedy odpowiedzi spółki wpłynęły do Brukseli, a rzeczniczka prasowa KE zaznaczyła, że otrzymane informacje nie są pełne, część komentatorów obwieściła „taktyczną odwilż” gazową.
Kolejne dni przyniosły jednak ograniczenie fizycznych przepływów paliwa przez Ukrainę. W piątek ukraiński operator zarejestrował na granicy z Rosją nieco ponad 80 mln m sześc. na dobę. Wstępne dane z weekendu sugerują, że przepływy znów rosną. Większe wolumeny wynikają jednak prawdopodobnie ze zwiększonego zapotrzebowania zgłoszonego przez kontrahentów. Chodzi o procedurę realizowania zamówień kontraktowych, która opiera się na tzw. nominacjach zgłaszanych przez odbiorców gazu. Jak pisaliśmy w DGP w ubiegłym tygodniu, niskie zapotrzebowanie deklarowane przez klientów Gazpromu było jedną z przyczyn ograniczonych dostaw z Rosji w styczniu. Według brytyjskiego serwisu branżowego Argus kluczowym impulsem do zwiększenia nominacji były ceny – w lutym konkurencyjność gazu zakontraktowanego od Gazpromu miała być znacząco wyższa niż surowca kupowanego na giełdach.
Jak zaznacza Szymon Kardaś, główny specjalista ds. rosyjskich Ośrodka Studiów Wschodnich, Gazprom od początku dba o realizację zobowiązań, do których obligują go umowy, ograniczając jednocześnie dostawy dodatkowe, realizowane poprzez giełdy. Sygnałem rzeczywistej zmiany polityki Moskwy byłoby zdaniem eksperta dopiero przywrócenie sprzedaży gazu na rynku dostaw natychmiastowych lub zwiększenie zapasów w europejskich magazynach, zwłaszcza tych kontrolowanych przez Gazprom. Tymczasem europejskie rezerwy surowca nadal topnieją. W piątek przeciętne zapełnienie magazynów w Europie wyniosło nieco ponad 36 proc. Poniżej tej średniej były m.in. Austria (21 proc.), Bułgaria (28 proc.), Holandia (26 proc.), Niemcy (35 proc.) i Słowacja (30 proc.).
Analityk OSW powątpiewa jednocześnie, by doszło do radykalnego zaostrzenia polityki rosyjskiej, którego scenariusze analizują media i politycy na Zachodzie. – Takie scenariusze muszą być rozpatrywane, ale wstrzymanie dostaw do Europy obejmujące zobowiązania kontraktowe Gazpromu byłoby bardzo ryzykowne i mało logiczne z punktu widzenia dotychczasowej strategii rosyjskiej – uważa.
W piątek, przy okazji rozpoczęcia zimowej olimpiady w Pekinie, została podpisana nowa umowa gazowa między Gazpromem a chińskim CNPC. Przez kolejne 25 lat rosyjski koncern ma kierować do Państwa Środka o 10 mld m sześc. więcej surowca, łącznie 48 mld m sześc. rocznie. To nieznacznie mniej, niż wynosi przepustowość Nord Streamu (55 mld m sześc.), ale więcej niż jest w stanie tłoczyć do Europy Jamał (33 mld m sześc). Eksport na Wschód to dla Moskwy coś więcej niż biznes. Chodzi także o niezależność od zachodnich rynków zbytu.
Ale i na tym froncie rosyjskiej potyczki z Europą nie widać przełomu. Dotychczas zakontraktowane 38 mld m sześc. funkcjonowało na papierze – choć od czasu uruchomienia w 2019 r. gazociągu Siła Syberii dostawy z Rosji do Chin stopniowo rosną, w ostatnim roku wyniosły tylko nieco ponad 10 mld m sześc. – Osiągnięcie maksymalnych zakontraktowanych wolumenów to w najlepszym dla Gazpromu scenariuszu perspektywa drugiej połowy obecnej dekady – szacuje Kardaś. Moskwie nie udało się doprowadzić do usankcjonowania priorytetowego projektu, jakim jest dla niej gazociąg Siła Syberii 2. W przeciwieństwie do istniejącej rury inwestycja ta miałaby umożliwić tłoczenie do Chin gazu ze złóż zachodniosyberyjskich – tych samych, które zasilają rynek europejski. W najnowszych komunikatach z Pekinu w żaden sposób nie odniesiono się do tego projektu. Nowe wolumeny rosyjskiego gazu mają pochodzić z Dalekiego Wschodu, czyli złóż zlokalizowanych na Sachalinie. – Politycznie Moskwie i Pekinowi się układa, ale gdy przychodzi do rozmowy o konkretach, Chińczycy okazują się bardzo trudnym, twardo negocjującym partnerem – komentuje Kardaś.
Zabezpieczenie dostaw gazu do Europy ma być wśród tematów dzisiejszego szczytu USA–UE w Waszyngtonie. Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, informowała wcześniej, że Bruksela przygotowała pakiet sankcji wobec Rosji na wypadek jej agresji na Ukrainę. Nie wykluczyła, że restrykcje obejmą gazociąg Nord Stream 2. Biały Dom i KE współpracują też na rzecz zapewnienia Europie alternatywy dla dostaw ze Wschodu. Część surowca na Stary Kontynent przekierowały już firmy amerykańskie. Możliwość wsparcia Europy zadeklarowała też Australia. Rozmowy toczą się m.in. z Katarem, Egiptem i Azerbejdżanem.