Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Kardaś: Reanimacji NS2 raczej nie będzie [WYWIAD]

Marceli Sommer
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
fot. Nickolay Ryutin/Nord Stream 2/Materialy prasowe
Kluczowe jest zaostrzenie kursu Kremla i zmiana klimatu politycznego na Zachodzie.
Nord Stream 2/Materiały prasowe

Podbałtycki gazociąg urósł do rangi symbolu agresywnej polityki Moskwy. Przynajmniej na kilka lat temat jego uruchomienia powinien zniknąć z publicznej debaty - mówi Szymon Kardaś, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.

We wtorek szwajcarskie władze kantonalne poinformowały, że spółka Nord Stream 2 AG - niedoszły operator kontrowersyjnego gazociągu - jest w procedurze upadłościowej. Wczoraj spółka zaprzeczyła jednak tym doniesieniom. Jaki jest obecny status i przyszłość tego projektu?

Rzeczywiście wydaje się, że doniesienia o śmierci szwajcarskiej spółki okazały się nieco przedwczesne. Warto zaznaczyć jednak, że w swoim dementi Nord Stream 2 AG potwierdził zarazem informacje o zwolnieniu swoich pracowników w związku z amerykańskimi sankcjami na gazociąg. Poza tym niezależnie od tego, czy formalnie wniosek o upadłość został złożony, czy też nie, niewątpliwie ten scenariusz, w obliczu rosyjskich działań wojennych przeciw Ukrainie i reakcji świata zachodniego na te działania, pozostaje prawdopodobny.

Likwidacja Nord Stream 2 AG to będzie ważny moment w procesie żegnania się, także przez stronę rosyjską, z wizją uruchomienia gazociągu czy sprawa symboliczna?

W pewnym sensie to wtórne. Kluczowe jest zaostrzenie kursu Kremla i zmiana klimatu politycznego na Zachodzie. To one sprawiają, że powrót postulatów dopuszczenia do eksploatacji NS2 wydaje się praktycznie nie do pomyślenia w przewidywalnej przyszłości. Ten projekt zawsze budził kontrowersje, ale w momencie rozpoczęcia inwazji urósł do rangi jednego z symboli agresywnej polityki Moskwy wobec Ukrainy. Największa zmiana dokonała się w samych Niemczech. Bardzo trudno byłoby jakiejkolwiek władzy w Berlinie obronić politycznie decyzję o reanimacji gazociągu. Nie zmienia to faktu, że na wiele szczegółowych pytań nie znamy jeszcze odpowiedzi: co stanie się z gotową już infrastrukturą, co z aktywami Nord Stream 2 AG oraz spółki Gas for Europe GmbH, która miała stać się operatorem niemieckiej części rurociągu. Wydaje się, że za Odrą temat tej infrastruktury może stać się pewnym tabu.

Współpraca z Rosją stała się też niewygodnym tematem dla biznesu. W poniedziałek wycofanie się z NS2 ogłosił Shell, jeden z pięciu głównych europejskich partnerów Gazpromu. Swoich rosyjskich aktywów mają się też pozbyć BP i Equinor…

...a wczoraj podobne kroki zapowiedział amerykański Exxon. Ten proces może dotyczyć także NS2. Reewaluację swojego udziału w projekcie zapowiedziało już austriackie OMV. Presja będzie ogromna. Przynajmniej na kilka lat temat powinien zniknąć z publicznej debaty.

Spółki można zlikwidować i powołać na nowo, ale tak długo jak gazociąg fizycznie istnieje, można sobie wyobrazić powrót pomysłów jego uruchomienia. Co musiałoby się wydarzyć?

Na tym etapie to musiałaby być chyba zmiana władzy na Kremlu i bardzo głęboka reorientacja polityki Moskwy. Innym scenariuszem, w którym takie postulaty mogłyby się pojawić, jest zniszczenie ukraińskiej infrastruktury przesyłowej w stopniu, który uniemożliwiłby tłoczenie gazu tym szlakiem. Wtedy, hipotetycznie rzecz biorąc, mogłoby się okazać, że pełna realizacja kontraktowych dostaw jest niemożliwa bez uruchomienia NS2.

Oficjalnie podawany pierwotny koszt projektu był szacowany na 9,5 mld euro. A realnie ile zapłacą za porzucony na dnie Bałtyku gazociąg Gazprom i jego europejscy partnerzy?

Nie mamy twardych danych, bo rosyjski koncern nigdy nie był zbyt otwarty, jeśli chodzi o komunikowanie takich kwestii, nie znamy precyzyjnych kosztów związanych np. z certyfikacją techniczną, ubezpieczeniami czy modernizacją statków, które zostały wykorzystane do układania rur na dnie Bałtyku po nałożeniu pierwszych amerykańskich sankcji na gazociąg i wycofaniu się z niego części wykonawców. Cena samego ponad dwuletniego opóźnienia jego realizacji była szacowana na kilka miliardów euro. Oprócz tego do rosyjskiego rachunku należałoby doliczyć koszt inwestycji realizowanych w kraju pod kątem nowych mocy eksportowych. Łącznie moglibyśmy wówczas mówić o nawet dwukrotnie większych niż pierwotnie zakładana wartość stratach związanych z tym projektem.