W razie odcięcia dostaw ze Wschodu Polska ma szansę nie tylko zaspokoić własne zapotrzebowanie na gaz, lecz także i przyczynić się do bezpieczeństwa dostaw w regionie.
Nie czekając na unijne embargo na rosyjskie surowce energetyczne, rząd stawia na przyspieszenie gazowej dywersyfikacji. Elementem antyputinowskiej tarczy ogłoszonej w piątek przez Mateusza Morawieckiego mają być 3 mld zł dla operatora sieci gazowej, spółki GAZ-SYSTEM na kolejne inwestycje, które pozwolą w pełni odciąć się od dostaw ze Wschodu. Sama spółka deklaruje, że – o ile gazu nie zabraknie w całym systemie europejskim – już dziś jest gotowa na funkcjonowanie bez rosyjskiego paliwa. Aby zwiększyć bezpieczeństwo surowcowe, PGNiG uzupełnia zapasy w magazynach.
Ponad 3 mld zł na nowe inwestycje dla GAZ-SYSTEMU - operatora polskiej sieci gazowej - to jeden z elementów ogłoszonej przez premiera Mateusza Morawieckiego w piątek tarczy antyputinowskiej. Rządowy pakiet ma zapewnić najbardziej narażonym segmentom gospodarki osłonę przed kosztami związanymi z derusyfikacją, czyli rugowaniem z europejskiego rynku surowców energetycznych ze Wschodu, a pośrednio - zapobiec podwyżkom m.in. cen żywności. Oprócz wsparcia dla GAZ-SYSTEMU rządowe plany obejmują dopłaty dla rolników zmagających się z rosnącymi kosztami nawozów.
Polska, jak podkreślał szef rządu, jest w forpoczcie krajów, które „starają się inspirować innych” do uniezależniania się od rosyjskich surowców. Zdaniem premiera Morawieckiego z gazową drożyzną trzeba liczyć się przez mniej więcej trzy lata. Po tym czasie - jeśli Europa wykorzysta go na derusyfikację - ceny spadną.
Według Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA), to właśnie błękitne paliwo stało się w ostatnich tygodniach największym źródłem rosyjskich dochodów w relacjach handlowych z Europą. Tylko od rozpoczęcia inwazji Rosja zarobiła na jego eksporcie do Europy prawie 10 mld euro, niemal dwa razy więcej niż na sprzedaży ropy. Oznacza to odwrócenie proporcji - w ubiegłym roku to dochody z ropy stanowiły niemal dwukrotność tych z gazu. Przyczyna? Obawy rynku przed zatrzymaniem rosyjskich dostaw i europejska infrastruktura rurociągowa, która w ogromnym stopniu jest nastawiona na odbiór błękitnego paliwa ze Wschodu. To ona sprawia, że gaz jest dla Europy znacznie trudniejszy do zastąpienia niż pozostałe surowce energetyczne.
Zdaniem specjalistów dochody z ich sprzedaży stanowią dla Kremla główny czynnik amortyzujący wpływ sankcji finansowych, umożliwiając m.in. gromadzenie rezerw walutowych i stabilizację rubla. To ważny argument za wprowadzeniem embarga, za którym opowiada się m.in. rząd w Warszawie, lub innych restrykcji na dostawy gazu, ropy i węgla. - W przyjętych dotąd sankcjach brakuje rozwiązań, które zatrzymałyby strumień pieniądza płynący wciąż do Rosji dziś, kiedy potrzebujemy maksymalnie wpłynąć na jej zdolność do prowadzenia wojny - mówi DGP główny analityk CREA Lauri Myllyvirta. Zdaniem eksperta, jeśli embargo miałoby się okazać politycznie zbyt trudne do przełknięcia dla państw UE, powinny one postawić na wysokie cła importowe na rosyjski gaz, ograniczając jednocześnie jego konsumpcję.
Krzysztof Jackowski, wiceprezes GAZ-SYSTEMU, zapewnia nas, że Polska już dziś jest gotowa na scenariusz odcięcia gazu z kierunku wschodniego. - O ile nie zabraknie gazu w całym europejskim systemie przesyłowym, jesteśmy bezpieczni - deklaruje.
Na nasze bezpieczeństwo dostaw składają się: krajowe wydobycie (ok. 4 mld m sześc. rocznie), zapasy zgromadzone w magazynach (ok. 3 mld m sześc.), powiększona przepustowość gazoportu w Świnoujściu (już obecnie może przyjmować ponad 6 mld m sześc. surowca rocznie) oraz interkonektory - dwa z Niemcami (łącznie ponad 7 mld m sześc.), Słowacją (ok. 5,7 mld m sześc.), a w najbliższym czasie także z Litwą (ok. 2 mld m sześc., które potencjalnie zwiększą nasze możliwości sprowadzania gazu przez terminal w Kłajpedzie - obecnie LNG z tego kierunku jest dostarczany cysternami). W październiku dojdą do tego częściowe (niecałe 3 mld m sześc.), a od początku stycznia pełne (10 mld m sześc.) moce przesyłowe Baltic Pipe.
- Sezon grzewczy się kończy, nie spodziewamy się długotrwałych spadków temperatury. Nawet biorąc pod uwagę możliwą niedostępność gazu, np. z kierunku słowackiego, zasoby krajowe, gazoport i dostawy z Niemiec, które dysponują połączeniem gazowym z Norwegią, ze złożami holenderskimi czy europejskimi terminalami LNG, w pełni zabezpieczają nasze potrzeby. Bilans się domyka - ocenia wiceprezes GAZ-SYSTEMU.
Jackowski nie ma też wątpliwości, że sieć gazowa jest dostosowana do zmiany kierunków dostaw i rozprowadzania po kraju gazu napływającego przede wszystkim z północy i zachodu. - Nie ma zagrożenia, że system będzie nieprzygotowany. Działania zmierzające do dywersyfikacji nie kończą się na gazociągu podmorskim Baltic Pipe czy rozbudowie terminali LNG. To także trzy nowe tłocznie, gazociągi oraz praktycznie zakończony już program inwestycyjny Korytarza Północ-Południe, biegnącego od Lwówka (woj. wielkopolskie) aż do Hermanowic (woj. podkarpackie) - zaznacza.
Nasz rozmówca twierdzi ponadto, że w razie wprowadzenia embarga Polska może dysponować nadwyżką gazu rzędu kilku miliardów metrów sześciennych rocznie, która już w najbliższym sezonie grzewczym będzie mogła być przesyłana do krajów w większym stopniu od nas zależnych od kierunku wschodniego. Te zdolności zwiększą się jeszcze po uruchomieniu pełnej przepustowości Baltic Pipe. Według Jackowskiego, przy spełnieniu pewnych warunków hydraulicznych, nawet 2 mld m sześc. rocznie będzie mogło popłynąć do Ukrainy. Przyznaje jednocześnie, że odcięcie dostaw ze Wschodu może wpłynąć na ceny surowca.
PGNiG podkreśla z kolei, że zależność Polski od gazu ze Wschodu zmniejsza się już teraz, mimo obowiązywania do końca roku kontraktu jamalskiego - obecnie udział rosyjskiego surowca w polskim rynku stanowi ok. 50 proc. „Mimo niektórych inwestycji znajdujących się dopiero na ukończeniu, należy podkreślić, że bez względu na sytuację geopolityczną, gazu Polakom nie zabraknie. Dzięki własnej strategii magazynowej Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo dysponuje rezerwami, które pozwalają funkcjonować co najmniej kilka tygodni przy szczytowym zużyciu gazu” - czytamy w odpowiedzi na pytania DGP.
Koncern przygotowuje się też na deficyty dostaw, zapełniając krajowe magazyny. „Aktualnie, dzięki sprzyjającej aurze i zwiększonym mocom regazyfikacyjnym terminalu LNG w Świnoujściu, obecny poziom napełnienia instalacji magazynowych wynosi 62 proc. (dane z dn. 16 marca) i jest o 20 pkt proc. wyższy niż w analogicznym okresie w 2021 r.” - podaje PGNiG.