Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Co kryła zielona kurtyna

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
klimat
fot. materiały prasowe

W latach 90. XX wieku w Europie w górę poszła żelazna kurtyna, odkrywając wiele tajemnic ZSRR. W 2022 roku podniosła się zielona, co rzuciło nowe światło na politykę Rosji oraz dyskusje o energetyce, w tym o wykorzystaniu węgla.

Przez pierwsze dwie dekady XXI wieku w zasadzie wszystko na Starym Kontynencie było proste: Unia Europejska stawiała na zieloną energię, węgiel odchodził do lamusa, ropa naftowa zresztą też, tylko wolniej i z lepszym publicity, gaz… tu sytuacja długo pozostała niewyjaśniona, za to całkiem niedawno na energetycznej mapie szans pojawił się wodór.
Dla Polski z energetyką opartą na naturalnym bogactwie, węglu, z gospodarką nadrabiającą lata niezawinionych zapóźnień, transformacja energetyczna była szczególnym wyzwaniem. Sytuacji nie ułatwiała łatka outsidera, przypinana przez organizacje ekologiczne i niektórych polityków. Panele fotowoltaiczne czy turbiny wiatrowe stały się synonimem nowoczesności, podczas gdy kominy węglowych elektrowni miały robić za wieszaki na transparenty z hasłami broniącymi planety.

Węgiel nie taki zły

Problem w tym, że na Starym Kontynencie tylko „w zasadzie” wszystko było proste. Jeśli zacząć drążyć, pojawiały się zaskakujące fakty. Pretendujące do roli energetycznego lidera Niemcy, w maju 2020 roku uruchomiły w Zagłębiu Ruhry elektrownię węglową Datteln 4, w 2021 roku zamknęły trzy z sześciu reaktorów atomowych, na 2022 planując zrobić to samo z pozostałymi. Do tego doszła budowa gazociągów Nord Stream 1 i 2.
Polska i inne kraje Europy Środkowej oraz Wschodniej mówiły zdecydowanie: nie budujcie energetycznego fundamentu Europy na uzależnieniu od Rosji, bo to się źle skończy.
Zielonej kurtyny już nie ma. Atak na Ukrainę potwierdził intencje władz na Kremlu oraz to, jak duże znaczenie przy inwestycjach w energetyce mają bezpieczeństwo i niezależność.
Teraz opinia publiczna w Niemczech próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego kraj znalazł się w energetycznym potrzasku.
Kanclerz Olaf Scholz ogłosił plany budowy dwóch nowych terminali skroplonego gazu ziemnego a minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock – była współprzewodnicząca Zielonych – powiedziała, że przedłużone wykorzystanie węgla jest „ceną, którą wszyscy musimy zapłacić za tę wojnę” (cytat za Bloombergiem).

Jak działa Kreml

Jest jeszcze jeden ważny element tej układanki. Zwracały na niego uwagę zachodnie media. Dyskusja o optymalnej polityce energetycznej w UE, czyli takiej, która realizuje cele ochrony środowiska i klimatu, ale nie uderza gwałtownie w konkurencyjność gospodarek albo nie sprowadza jeszcze większego niebezpieczeństwa, wynikającego z uzależnienia od Rosji, była utrudniona. Łatwo było zostać uznanym za hamulcowego wdrażania w życie słusznych idei. 15 marca w Fox News James Carafano, vice president Kathryn and Shelby Cullom Davis Institute for National Security and Foreign Policy w Heritage Foundation, zwrócił uwagę, że Rosja finansowała niektóre, szczególnie agresywne grupy ekologiczne. Podkreślmy – niektóre, aby nie rzucać cienia na wszystkie. Niestety, nie zmienia to faktu, że znaczenie takich działań dla wydarzeń w Europie było nie do przecenienia.
Rzeczywiście, odnawialne źródła energii mają tę przewagę nad kopalnymi, że są czystsze i bardziej „demokratyczne”. O słońce i wiatr łatwiej, niż o czarne złoto w ziemi. Ale wyzwania, na przykład dotyczące technologii magazynowania energii powodują, że myślenie o oparciu systemu energetycznego na słońcu i wietrze było do tej pory mrzonką. Fox News przypomniał, że od lat światowi przywódcy oskarżali Rosję o finansowanie grup ekologicznych w Europie, w celu uderzenia w niezależność energetyczną i wzmocnienie wpływów Kremla. Przypomniano za Guardianem słowa Andersa Fogha Rasmussena z 2014 roku, byłego premiera Danii a wówczas sekretarza generalnego NATO: „Spotkałem sojuszników, którzy potrafili wykazać, że Rosja, w ramach swoich wyrafinowanych operacji informacyjnych i dezinformacyjnych, aktywnie współpracowała z tak zwanymi organizacjami pozarządowymi – organizacjami ekologicznymi działającymi przeciwko gazowi łupkowemu – w celu utrzymania europejskiej zależności od importowanego rosyjskiego gazu”.
W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że największym wygranym polityki klimatycznej realizowanej na Starym Kontynencie jest Rosja.
Is fecit cui prodest  ten uczynił, czyja korzyść, głosi stara zasada.
Temat jest gorący za oceanem, senatorzy republikańscy domagają się na przykład ujawnienie przez trzy organizacje ekologiczne powiązań z czwartą, z San Fransciso, mającą realizować cele Putina.

Polski miks się broni

Nie chodzi o to, aby lekceważyć ochronę środowiska naturalnego i klimatu. Polityka klimatyczna ma sens, co jednak nie znaczy, że nie należy dyskutować o jej szczegółach, byle na spokojnie i nie w atmosferze szantażu.
Na tym tle racjonalnie wygląda polityka Polski – działają terminale przeładunku LNG i LPG, dobiega końca budowa Baltic Pipie, gazociągu doprowadzającego gaz z Norwegii do Danii i Polski, przybywa farm solarnych, na Bałtyku m.in. PGE Polska Grupa Energetyczna stawia olbrzymie farmy wiatrowe, trwają prace nad zielonym wodorem, kwestią czasu jest już powstanie reaktorów jądrowych. Ale jednocześnie filarem bezpieczeństwa, mającym podobne znaczenie jak rezerwy złota dla banku centralnego, jest węgiel. Jego udział w miksie energetycznym Polski zmniejsza się stopniowo.
Odpowiednie zarządzenie wszystkimi dostępnymi źródłami energii zapewni bezpieczeństwo energetyczne, konkurencyjność gospodarki oraz czystsze środowisko naturalne. Aby to osiągnąć, potrzebna jest dyskusja, również z udziałem organizacji pozarządowych, tyle że merytoryczna, rzetelna i uwzględniająca rzeczywistą sytuację na świecie.

Jacek Pochłopień