Europa szykuje się na energetyczną wojnę z Rosją tej zimy, uruchamiając szczodre programy osłonowe dla obywateli i firm. Regulacja cen i opodatkowanie zysków nie są już tabu.
Wiadomo było, że Europa ma przed sobą bardzo trudną zimę, ale ta najnowsza deklaracja oznacza prawdziwą wojnę - tak kilka dni temu skomentowała decyzję Rosji o bezterminowym wstrzymaniu dostaw błękitnego paliwa gazociągiem Nord Stream premier Szwecji Magdalena Andersson. Szwedzka liderka nie jest w swoim poglądzie osamotniona. Kolejne rządy i stolice UE porzucają nadzieje na „deeskalację” konfliktu energetycznego z Rosją i szykują się na kosztowny kryzys. Wicekanclerz Niemiec i szef klimatyczno-gospodarczego superresortu Robert Habeck zapewnił w tym tygodniu po raz kolejny, że kraj jest przygotowany na zimę bez rosyjskiego gazu, którego dostawy „nie są już brane pod uwagę w rządowych kalkulacjach”. - Jedyne, na co można liczyć ze strony Rosji, to kłamstwa - stwierdził, zaznaczając, że nie ma mowy o zaskoczeniu decyzją o bezterminowym zatrzymaniu dostaw gazu przez Nord Stream 1.
65 mld euro - to wartość samego tylko ostatniego pakietu uzgodnionego przez rząd niemiecki. Łącznie z wcześniej przyjętymi rozwiązaniami osłonowymi rząd ma wyłożyć na walkę z zimowym kryzysem energetycznym prawie 100 mld euro. Wsparcie ma objąć jednorazowe dopłaty dla gospodarstw zależne od liczby domowników, rozszerzone dodatki mieszkaniowe i inne świadczenia dla osób o niskich dochodach. Na dodatkowe wsparcie będą mogli liczyć także emeryci, studenci szkół wyższych i stażyści. Dla energochłonnego przemysłu przewidziano ulgi podatkowe. Ponadto reforma zakłada limity cen prądu oraz odsunięcie w czasie planowanej podwyżki cen CO2 dla ciepłownictwa i transportu. Część finansowania dla tych propozycji ma zapewnić windfall tax, czyli podatek od nadzwyczajnych zysków spółek energetycznych. Tego typu daniny zostały już wprowadzone m.in. w Wielkiej Brytanii, we Włoszech i na Węgrzech, a w Polsce prace nad podobnym mechanizmem redystrybucji zysków zapowiedział w lipcu Mateusz Morawiecki. Teraz temat ich opodatkowania może się pojawić także na agendzie unijnej. Wstępnie za obciążeniem ponadstandardowych zysków na szczeblu UE opowiedzieli się już kanclerz Olaf Scholz i prezydent Francji Emmanuel Macron.
Rząd niemiecki - co do niedawna było nie do pomyślenia - chce wydłużyć do końca kwietnia pracę dwóch z trzech ostatnich reaktorów jądrowych w kraju. Ich rola ma być jednak jedynie rezerwowa, co w praktyce oznacza, że „pierwszeństwem” cieszyć się będą wysokoemisyjne bloki na węgiel, biomasę czy olej opałowy. Nie ma też na razie mowy o odwróceniu decyzji o docelowym wygaszeniu energetyki nuklearnej. Ale w obliczu kryzysu nastroje społeczne ewoluują stopniowo w kierunku szerszego poparcia dla utrzymania atomu w niemieckim miksie. A część opozycyjnych chadeków oraz najmniejszy koalicjant w niemieckim rządzie, probiznesowa FDP, liczą, że nie jest to jeszcze ostatnie słowo w tej sprawie. W niedawnym sondażu ARD-DeutschlandTrend za całkowitym wycofaniem się z planu wygaszania elektrowni opowiedziało się 41 proc. respondentów, a drugie tyle poparło wydłużenie ich pracy o kilka miesięcy. Z ostatnich badań wynika także, że tendencja ta nie omija elektoratu tradycyjnie antyatomowych Zielonych.
Propozycje daleko idącej interwencji na rynku energii opracowała także świeżo upieczona szefowa brytyjskiego rządu Liz Truss. Choć jeszcze niedawno deklarowała ona sceptycyzm wobec „rozdawnictwa”, teraz ma zaprezentować pakiet, którego łączna wartość - według agencji Bloomberga - może sięgnąć 197 mld funtów. To równowartość ok. 7 proc. brytyjskiego PKB. W planach jest m.in. zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych (miały w październiku wzrosnąć o 80 proc). Podobny postulat podnoszony był wcześniej przez opozycyjną Partię Pracy. Sfinansowanie dziury w budżetach spółek energetycznych ma zagwarantować rząd. Na wsparcie będą mogły liczyć także firmy zmagające się z płatnościami za energię. Pod znakiem zapytania są natomiast wcześniejsze zapowiedzi Truss dotyczące obniżek podatków. Według ekspertów londyńskiego Instytutu Studiów Fiskalnych (IFS) plany mogą być trudne do zrealizowania bez rozszerzenia windfall tax, wobec czego nowa liderka torysów była dotąd niechętna.
W obliczu zmian, mających zatrzymać wzrost cen, manipulacje dostawami gazu nie wywołują już tak dramatycznych reakcji na europejskich rynkach jak bywało to wcześniej. W reakcji na poniedziałkowe ultimatum Kremla, zgodnie z którym gaz popłynie Nord Streamem dopiero wtedy, gdy UE uchyli sankcje, notowania gazu na holenderskiej giełdzie w Rotterdamie poszybował wprawdzie o 30 proc. w górę, przekraczając w pewnym momencie pułap 300 euro za 1 MWh, ale po tym pierwszym impulsie szybko wróciły na wcześniejsze poziomy, a wczorajszy dzień zakończyły już w okolicach pułapu 225 euro.
Zmianę podejścia widać też w Brukseli, która coraz bardziej otwarcie mówi o tym, że szykuje się na czarny scenariusz, czyli całkowite zakręcenie rosyjskich kurków, a więc zatrzymanie dostaw także pozostałymi szlakami - przez Ukrainę i południowym Turk Streamem. Komisarz ds. gospodarki Paolo Gentiloni mówi wprost: - Nie boimy się decyzji Putina. Domagamy się przestrzegania kontraktów, ale jeśli tego nie zrobią, będziemy przygotowani - podkreśla.
Na ten tydzień zaplanowano serię spotkań, które mają posłużyć wypracowaniu unijnej odpowiedzi na rosyjski szantaż gazowy. W grę wchodzi m.in. wprowadzenie limitów cenowych na rosyjski gaz lub szerzej na ceny błękitnego paliwa w hurcie (np. poprzez jej powiązanie z kursem na rynkach azjatyckich), awaryjne pożyczki dla firm i kolejne działania prooszczędnościowe. W sierpniu, według analityków surowcowych ICIS, zużycie gazu w UE było o ok. 10 proc. niższe niż przeciętna z ostatnich 5 lat. Zgodnie z przyjętymi już planami oszczędności w sezonie zimowym - kiedy zapotrzebowanie na paliwo jest wyższe - mają tymczasem sięgnąć co najmniej 15 proc.
Wraz ze zbliżającą się zimą europejscy decydenci coraz mniej ortodoksyjnie podchodzą do paliw kopalnych. W tym tygodniu wydłużenie pracy siedmiu swoich bloków węglowych zapowiedziała Grecja. Trend ten widać już nie tylko w widocznym w wielu krajach doraźnym zwiększeniu produkcji jednostek węglowych (co ma pomóc oszczędzić gaz), lecz także w nowych inwestycjach, takich jak siedem pływających terminali do odbioru gazu skroplonego (LNG), które mają się pojawić na europejskich morzach jeszcze tej zimy, i 19 kolejnych gazoportów planowanych w dalszej przyszłości. Według wyliczeń brytyjskiego think tanku Ember zaplanowane wydatki rządów na Starym Kontynencie związane z paliwami kopalnymi sięgają już 50 mld euro. To ponad cztery razy więcej, niż zakładały unijne plany opisane w strategii REPowerEU. Najnowszy raport McKinsey sugeruje, że w następstwie zmian wymuszonych rosyjską inwazją na Ukrainę Niemcy będą zmuszeni wydłużyć pracę swoich węglówek, które zgodnie z pierwotnymi planami rządzącej koalicji miały zostać wygaszone do 2030 r.
Dlatego część ekspertów opowiada się za ostrożniejszym podejściem do osłon i większym naciskiem na oszczędzanie energii. Takie stanowisko przedstawili m.in. w opublikowanej wczoraj analizie eksperci brukselskiego Instytutu Bruegla. Postawienie na dotowanie konsumpcji bez jej ograniczania grozi według nich nie tylko naruszeniem równowagi budżetowej europejskich państw, lecz także podniesieniem kosztów transformacji i derusyfikacji miksów energetycznych. Krytykują oni jednocześnie rozwiązania przyjmowane przez poszczególne kraje za brak koordynacji i zbyt głębokie ingerowanie w mechanizmy rynkowe.