Parlament Europejski chce pozbawić wsparcia energię z biomasy pochodzącej z wycinki. Polskie władze, wraz z grupą państw nordyckich, są temu przeciwne.
Zgodnie z przyjętym przez europarlament stanowiskiem pierwotna biomasa, czyli surowiec drzewny pochodzący bezpośrednio z lasów, a nie np. z odpadów porolniczych czy poprzemysłowych, powinna stracić w UE prawo do publicznych subsydiów na energię odnawialną. Deputowani chcą, żeby wykorzystaniem drewna rządziła tzw. zasada kaskadowego wykorzystania. Chodzi o to, żeby w pierwszej kolejności surowiec trafiał tam, gdzie przynosi największą wartość ekonomiczną i środowiskową. W ten sposób zapewnione ma zostać, aby spalaniu podlegało tylko to, czego nie da się wykorzystać w inny sposób – np. w przemyśle meblarskim czy papierniczym.
Będą wyjątki
Od tej zasady miałyby jednak obowiązywać wyjątki – m.in. dla drewna pozyskiwanego z lasów dotkniętych klęskami żywiołowymi, zagrożonych pożarami i atakami szkodników czy ze względów bezpieczeństwa (to dotyczyć mogłoby m.in. drzew przydrożnych). Ekolodzy obawiają się, że mogą one stanowić furtkę.
Ostateczny kształt dyrektywy zostanie wypracowany w najbliższych miesiącach w negocjacjach trójstronnych między PE, Komisją Europejską i państwami członkowskimi. Stanowisko eurodeputowanych będzie w tych rozmowach tym najdalej idącym. KE proponuje, by wsparcia publicznego pozbawić surowiec pozyskiwany z lasów istotnych z punktu widzenia bioróżnorodności. W praktyce mogłoby to oznaczać, że pozyskiwanie drewna dla energetyki i ciepłownictwa mogłoby być kontynuowane w monokulturowych lasach gospodarczych czy plantacjach drzewa energetycznego. Za najbardziej zachowawcze uważane jest z kolei stanowisko reprezentującej „27” Rady UE. Zakłada ono m.in. możliwość przyznawania szerokich derogacji od zasady kaskadowego wykorzystania drewna przez władze krajowe oraz wyjątki m.in. dla drewna pochodzącego z wycinek niezbędnych z punktu widzenia utrzymania lasów czy surowca niskiej wartości.
Grupa sprzeciwu
Istnieje szeroka koalicja – do której zaliczają się m.in. Polska oraz kraje nordyckie – opowiadająca się przeciw zaostrzaniu reguł dla biomasy energetycznej.
– Decyzja PE to krok w dobrym kierunku, bo po raz pierwszy jedna z czołowych instytucji UE opowiedziała się za odejściem od pierwotnej biomasy leśnej. Jednocześnie uważamy, że propozycje europosłów zakładają zbyt powolne tempo tego trendu i pozostawiają zbyt wiele luk, które mogą być wykorzystywane do kontynuacji nieekologicznego procederu – mówi DGP Augustyn Mikos, koordynator kampanii leśnych w Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. – Chcielibyśmy liczyć na uszczelnienie tych przepisów na etapie trialogu, ale obawiamy się, że kierunek może być odwrotny, bo stanowisko Rady to de facto utrzymanie business as usual. Negocjacje będą bardzo trudne – przyznaje.
Zgodnie z propozycją eurodeputowanych biomasa leśna w dalszym ciągu będzie mogła być wliczana do krajowych celów OZE. Jej uwzględnianie w statystykach będzie jednak „zamrożone” – na razie na poziomie nie wyższym niż średni wolumen z lat 2017–2022, a w perspektywie roku 2030 jej udział ma być stopniowo obniżany. – Te zapisy uznajemy za pewne zagrożenie, bo z punktu widzenia celów OZE opłacalne będzie zmaksymalizowanie tegorocznego zużycia biomasy – wskazuje Mikos.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska do zamknięcia tego wydania nie odpowiedziało na pytania DGP. Wcześniej nasz rząd postulował utrzymanie obowiązujących przepisów. Na początku roku 10 krajów, w tym Polska, zwróciło się do Rady UE i Komisji z apelem o powstrzymanie biomasowych restrykcji.
„Bioenergia stanowi dominującą część wytwarzanej w UE energii odnawialnej” – podkreślono, powołując się na dane, według których tego typu źródła odpowiadają za niemal 60 proc. zielonej energii we Wspólnocie. Teraz dodatkowym argumentem są wyzwania związane z zawirowaniami na rynkach surowców i ambitne plany całkowitego odcięcia od dostaw rosyjskich. Ekolodzy podkreślają jednak, że nowelizacja dyrektywy i tak nie będzie dotyczyła najbliższego sezonu grzewczego.
Sprzeczne racje
Rozmówcy DGP z instytucji europejskich uważają, że zmiana stanowiska Brukseli w sprawie biomasy pozostaje mało prawdopodobna. – Strategia KE nie przewiduje zastępowania rosyjskiego gazu leśną biomasą, stawia się na zupełnie inne kierunki. Od ostatecznego przyjęcia nowelizacji państwa będą zapewne miały dwa lata na wdrożenie nowych przepisów. A wtedy najcięższą fazę kryzysu będziemy już mieli za sobą – słyszymy.
O odebranie statusu zielonej energii – i związanych z tym przywilejów – leśnej biomasie walczą od dawna ekolodzy i obrońcy lasów. Angażowały się w tej sprawie organizacje z całego świata, ponieważ – jak twierdzono – unijne regulacje napędzały wycinki lasów zarówno w Europie, jak i poza nią.
Subsydiowaniu biomasy leśnej sprzeciwiał się także biznes. W liście skierowanym w zeszłym roku do komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego przekonywała np., że „obecne podejście i nadmierne wspieranie biomasy leśnej prowadzi do zakłóceń na rynku powodujących niekorzystne skutki dla innych, tradycyjnych i bardziej zrównoważonych form wykorzystania drewna”. „Apelujemy o wycofanie biomasy leśnej z wliczania jej do unijnego celu w zakresie energii odnawialnej oraz o zaprzestanie jej wspierania. Drewno używane w budownictwie i innych produktach drzewnych wiąże węgiel na długi czas, natomiast spalanie drewna powoduje natychmiastowe uwolnienie węgla do atmosfery” – wzywała branża.
Zaostrzania regulacji obawiają się m.in. spółki energetyczne zrzeszone w Polskim Komitecie Energii Elektrycznej. Opowiadają się one przeciwko jakimkolwiek zmianom w obowiązujących przepisach. Nowe restrykcje mogą – według nich – zagrozić krajowym celom wykorzystania OZE.