Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Bez skutecznej interwencji w sprawie cen prądu grozi nam fala bankructw

Sonia Sobczyk-Grygiel
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Prąd i pieniądze
Prezes URE Rafał Gawin przekonywał ostatnio w Polsat News, że problemem nie jest „żarłoczność firm energetycznych”.
shutterstock

Limitowanie cen, ich zamrożenie na poziomie z poprzednich lat czy dopłaty do rachunków dla małych i średnich firm – to recepty wskazywane przez ekspertów.

Najdalej w ciągu dwóch tygodni mają zapaść decyzje dotyczące kształtowania cen energii. Rząd nie rezygnuje z wprowadzenia opisywanych przez nas w drugiej połowie września limitów. Propozycja ta ma odzwierciedlać rzeczywiste koszty wytwarzania z krajowego węgla kamiennego. Na razie nasze źródła wskazują, że podmioty, które dostają nieakceptowalnie wysokie oferty na zakup energii, powinny uzbroić się w cierpliwość.

Nie jest to łatwe, bo oferty na sprzedaż prądu, które otrzymują w ostatnim czasie firmy, samorządy czy uczelnie, są drastycznie droższe niż przed rokiem. Przykładowo Uniwersytet Jagielloński dostał od Tauronu propozycję o 700 proc. wyższą niż poprzednio.

Zatrzymać szalony wzrost rachunków

– Rząd powinien pilnie podjąć działania na rzecz obniżenia rachunków za energię dla małych i średnich przedsiębiorstw. W przeciwnym razie czeka nas fala bankructw polskich firm, to już się dzieje! Ich miejsce zajmą międzynarodowe korporacje – mówi Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorstw. – Czechy czy Grecja znalazły rozwiązanie – mówi. Wyjaśnia, że władze w Atenach podwoją dopłaty do rachunków za energię dla gospodarstw domowych i firm. – Rząd musi pójść ich śladem – przekonuje Adam Abramowicz.

Reakcji domaga się też Włodzimierz Ehrenhalt, energetyczny ekspert Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Opowiadam się nie za rozdawaniem pieniędzy każdemu, tylko za zamrożeniem cen – mówi. Na jakim poziomie? Zdaniem Ehrenhalta średniej z ostatnich trzech lat lub trochę wyższej, ok. 1–1,2 zł za 1 kWh. Jak dodaje, zamrożona powinna być stawka za zużycie na poziomie 80 proc. średniego z poprzednich lat, a resztę można by dokupić po rynkowej cenie.

Jak dodaje, ceny energii to największy problem dla branż energochłonnych, ale także wielu drobnych przedsiębiorstw, np. piekarni. Podkreśla, że w wielu sektorach rachunki za prąd odpowiadają za mniej niż 5 proc. kosztów, np. w meblarstwie jest to 3 proc.

Energy Solution, spółka zajmująca się działalnością doradczą dla odbiorców energii elektrycznej i gazu, proponuje z kolei m.in. zablokowanie marż wytwórców do momentu zwiększenia konkurencyjności na rynku na poziomie średnich wieloletnich. Oznaczałoby to utrzymanie w ciągu najbliższego roku cen na poziomie kosztu wytwarzania plus średnia marża wieloletnia. Eksperci postulują też wprowadzenie dodatkowych ulg dla odbiorców energochłonnych i rozszerzenie katalogu PKD firm energochłonnych o nowe branże i sektory gospodarki, dla których koszt energii elektrycznej oraz gazu ma istotne znaczenie dla możliwości utrzymania działalności. Mówią też o zniesieniu lub ograniczeniu opłaty mocowej na rok 2023 i ograniczeniu eksportu energii. Zdaniem specjalistów z Energy Solution ewentualne środki z opodatkowania zysków naddatkowych powinny być przeznaczone na zwiększenie potencjału przyłączeniowego nowych źródeł, w tym OZE, które obecnie spotykają się z licznymi odmowami włączenia do sieci.

Cena nie za węgiel, ale za ryzyko

Energy Solution złożył do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zawiadomienie o podejrzeniu stosowania praktyk ograniczających konkurencję przez PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna oraz Eneę Wytwarzanie sp. z o.o. Zapowiada interwencję na poziomie Komisji Europejskiej. Obu spółkom firma doradcza zarzuca narzucanie nadmiernie wygórowanych marż oraz zmowę cenową. – W naszej opinii PGE i Enea wykorzystały swoją dominującą pozycję na rynku wytwarzania energii elektrycznej, oferując jej zakup z rażąco wygórowaną marżą. Możliwość zastosowania takiej marży wynikała ze struktury rynku wytwarzania energii – wyjaśnia Artur Sarosiek, prezes zarządu Energy Solution. – W sumie dwaj najwięksi wytwórcy dysponowali ponad połową mocy zainstalowanych i odpowiadali za ponad połowę produkcji energii elektrycznej w kraju – wylicza.

W uzasadnieniu skargi do UOKiK Energy Solution argumentuje m.in., że krajowe wydobycie zasadniczo pokrywa zapotrzebowanie na węgiel do celów energetycznych. Zwraca również uwagę, że zgodnie z informacjami dostępnymi publicznie koszt węgla kamiennego dla energetyki zawodowej w pierwszych miesiącach 2022 r. był na poziomie 15 zł/GJ, przy uśrednionym koszcie uprawnień do emisji na poziomie 83 EUR/t.

Prezes PGE Wojciech Dąbrowski na wrześniowej konferencji wynikowej odnosił się do zarzutów ekspertów, że energetyka, na fali kryzysu, zwiększa marże, że przeszacowuje ryzyko, że – kupując relatywnie tani węgiel od polskich kopalni – sprzedaje prąd po kosmicznych cenach. Jak przekonywał, udział sprowadzanego węgla nie jest duży w zużyciu spółki, ale nie jest też tak, że pozyskuje ona polski węgiel „za półdarmo”. A co więcej – podkreślał – jest spółką prawa handlowego, więc jest zobowiązana do generowania zysku. Dąbrowski dodawał też, że przed PGE stoi, w najbliższych latach, ogromny wysiłek inwestycyjny – w wysokości 70 mld zł do 2030 r.

Prezes URE Rafał Gawin przekonywał ostatnio w Polsat News, że problemem nie jest „żarłoczność firm energetycznych”. Jak wyjaśniał, przyczyną jest model rynku, który wycenia energię według technologii o najwyższych kosztach – ceny energii kształtuje najdroższa technologia. W Polsce są to źródła węglowe. Spółki uwzględniają w rachunkach alternatywne koszty, czyli ryzyko, że cena węgla może się zmieniać w czasie i w przyszłym roku może być wyższa. Jak mówiło nam ostatnio źródło w rządzie, właśnie stosując ten mechanizm, spółki „przeszacowują ryzyko”. ©℗

Polscy wytwórcy energii przeszacowują ryzyko