Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Limit cen gazu. Wspólne podejście, niemieckie weto

Marceli Sommer Mateusz Roszak
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Kanclerz Olaf Scholz boi się, że limit cen gazu nie pozwoli Niemcom znaleźć sprzedawców błękitnego paliwa. Sam zbiera krytykę ze strony unijnych partnerów za skalę planowanego wsparcia dla gospodarki
Kanclerz Olaf Scholz boi się, że limit cen gazu nie pozwoli Niemcom znaleźć sprzedawców błękitnego paliwa. Sam zbiera krytykę ze strony unijnych partnerów za skalę planowanego wsparcia dla gospodarki
EPA/PAP

Poszerza się koalicja na rzecz unijnego limitu bądź korytarza cen gazu. Przeciwne pozostają trzy stolice, na czele z Berlinem. Kraje Unii przyglądają się niemieckiemu pakietowi pomocowemu na 200 mld euro.

Komisja Europejska zapowiadała przedstawienie bardziej szczegółowych propozycji dotyczących limitu cen gazu, ale nieformalny szczyt w Pradze przed weekendem był jedynie początkiem debaty. W dotychczasowych negocjacjach uzgodniono m.in. sposób redystrybucji części zysków w sektorze wytwarzania energii i poluzowanie zasad kształtowania cen prądu dla firm. W sprawie gazu, uznawanego za główne źródło problemów na unijnym rynku, trwa impas. Ograniczaniu cen sprzeciwia się wciąż kilka państw, na czele z Niemcami. Powód? Obawy, że utrudniłoby im to kupowanie surowca. Po drugiej stronie są m.in. Polska, Belgia, Włochy i Grecja. Jeszcze przed szczytem przedstawiły założenia „dynamicznego korytarza cenowego” dla transakcji hurtowych.

W tle unijnych rozmów notowania gazu na giełdzie w Rotterdamie spadły poniżej 160 euro za 1 MWh. To najmniej od lipca.

Utrzymać bodźce

Autorzy propozycji, którą na początku miesiąca zapowiedziała Anna Moskwa, polska minister klimatu, przekonują, że tylko taka szeroka formuła pozwoli skutecznie osiągnąć kluczowe cele unijnej interwencji. Chodzi o osłabienie presji inflacyjnej, ograniczenie spekulacji i nadmiernych zysków niektórych podmiotów. Odrzucają jednocześnie konkurencyjne propozycje Komisji Europejskiej zakładające limity cząstkowe: nakładane tylko na gaz rosyjski albo ten wykorzystywany do wytwarzania prądu.

Aby uśmierzyć obawy przed niepożądanymi skutkami mechanizmu, np. w zakresie konkurowania o dostawy na globalnym rynku LNG, Polska i jej sojusznicy chcą, by maksymalna cena była „na tyle wysoka, by pozwolić funkcjonować rynkowi” i „utrzymać bodźce skłaniające do oszczędzania energii”. Powinna też – według nich – być na tyle elastyczna, by dopuścić transakcje konieczne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego UE.

Zgodnie z opracowaniem, do którego miał dostęp DGP, przygotowanym przez koalicję z udziałem Polski, mechanizm cenowy powinien zakładać trzy scenariusze w zależności od poziomu bezpieczeństwa dostaw gazu. Maksymalna cena powiązana byłaby z notowaniami surowców na rynkach światowych (przede wszystkim w Azji i Ameryce Płn.). Limit podlegałby cyklicznym przeglądom. Jego elastyczność (dopuszczone miałyby być wahania np. w granicach 5 proc.) ma pozwolić na wygenerowanie sygnałów cenowych, ułatwiających handel w ramach UE. W sytuacji zagrożenia fizycznym niedoborem surowca w grę wchodziłyby dodatkowe instrumenty awaryjne, m.in. zmniejszenie zużycia i dystrybucja poprzez specjalne mechanizmy solidarnościowe. To kolejny wyraźny ukłon w kierunku oczekiwań Brukseli, która od początku chciała obowiązkowych celów oszczędzania gazu. Do przeciwników tego kierunku należała z kolei do tej pory Polska. Propozycja zakłada także wzmocnienie roli unijnej platformy zakupowej.

Trzech opornych

Według naszych informacji podczas szczytu pojawiły się również głosy za prostszymi limitami wyznaczanymi na określoną kwotę. Jeszcze inna z koncepcji leżących na stole zakłada dopłaty dla konsumentów i przedsiębiorstw korzystających z gazu, gdy jego ceny przekroczą określony poziom. Tu problemem mógłby być koszt. Jak wynika z naszych wyliczeń, pokrycie różnicy między notowaniami europejskimi a azjatyckimi w całym okresie zimowym tylko w przypadku Polski mogłoby kosztować kilkanaście miliardów euro. Bruksela proponowała też obniżenie cen w drodze negocjacji z głównymi dostawcami, a docelowo opracowanie nowego wskaźnika, który uwzględni rosnący udział gazu skroplonego w europejskich dostawach. Mógłby on zastąpić lub uzupełnić wykorzystywany dziś holenderski indeks TTF, mocno uzależniony od działań Gazpromu.

Alexander De Croo, premier Belgii, który wraz z szefem polskiego rządu Mateuszem Morawieckim i premierami Włoch oraz Grecji forsował pomysł dynamicznego korytarza cenowego, stwierdził po szczycie, że poparcie dla wprowadzenia szerokich limitów wzrosło już do 24 państw – wszystkich z wyjątkiem Niemiec, Holandii i Danii.

W tle pojawił się także pomysł ewentualnego zwiększenia wspólnego unijnego długu, żeby pokryć wydatki związane z interwencją na rynku gazu, jednak pomysł ten zdecydowanie odrzucił kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Jednocześnie Berlin chce uzyskać zgodę Komisji Europejskiej na interwencję na rynku energii na poziomie krajowym. Gigantyczna skala forsowanego pakietu – wartego 200 mld euro – według części unijnych państw grozi zachwianiem równowagi na jednolitym rynku. Scholza otwarcie krytykował m.in. szef polskiego rządu, zarzucając próbę wykorzystania kryzysu do zdobycia przewagi konkurencyjnej.

Kolejną okazją do zbliżenia stanowisk będą piątkowe rozmowy ministrów energii, przed którymi KE ma przedstawić mapę drogową ograniczania cen i swoje stanowisko w kwestii cen gazu. Konkluzja prac – jak sygnalizował w piątek Charles Michel, szef Rady Europejskiej – może nastąpić w Brukseli, gdzie za niecałe dwa tygodnie znów spotkają się unijni liderzy.