Zamówienia na elektrolizery już przekraczają zdolności produkcyjne zakładów – twierdzą przedstawiciele Klastra technologii wodorowych
Piotr Maksyś, dyrektor Klastra technologii wodorowych
Marek Foltynowicz, ekspert Klastra technologii wodorowych
Jakie są oczekiwania biznesu wobec działań rządu w zakresie energetyki wodorowej?
Piotr Maksyś: Przedsiębiorcy oczekują stabilności i jasnych przepisów, które umożliwią nam działanie. Zamieszanie z Polskim Ładem i brak klarownych przepisów podatkowych spowodowały strach wśród osób, które chciały zainwestować w wodór.
Jakie są przewidywania na najbliższą dekadę jeśli chodzi o rozwój technologii zielonego wodoru?
PM: Urzędnicy chcieliby, żeby to była dekada wodoru. Jednak podchodząc do tego realistycznie, to raczej sfera marzeń niż planów, ponieważ większość krajów jest skoncentrowana na gaszeniu energetycznych pożarów i obawia się o przetrwanie najbliższej zimy. W tej sytuacji wodór staje się nową kiełbasą wyborczą i pozorną alternatywą dla paliw kopalnych. U nas jeszcze nie można mówić nawet o zakończeniu początkowej fazy energetyki wodorowej.
Jaka była idea powstania Klastra technologii wodorowych?
PM:W ramach Regionalnej Izby Gospodarczej Pomorza w 2017 r. zjednoczyło się sześć przedsiębiorstw, które realizowały we współpracy z Lotosem różne projekty wodorowe. Obecnie jednoczymy 56 firm, które wymieniają między sobą doświadczenia w zakresie energetyki wodorowej. Obecnie do Klastra dołącza coraz więcej samorządów, które szukają alternatywy dla ciepłowni, które wcześniej bazowały na paliwach kopalnych.
Jakie są szanse, że zgodnie z założeniami Polskiej Strategii Wodorowej - budowa 32 stacji tankowania wodoru w ciągu trzech lat dojdzie do skutku?
Marek Foltynowicz: Jak najbardziej to jest realne, a nawet, według mnie będzie to za mała liczba. Trudno powiedzieć, jaki typ stacji tankowania ma na myśli ministerstwo – komercyjne, zakładowe, mobilne. Obecnie mamy ogólnodostępną stację uruchomioną przez Orlen w Krakowie, ale dużo wcześniej zostały uruchomione dwie mobilne stacje przez Grupę Polsat.
U naszych sąsiadów przybywa stacji tankowania wodorem, opartych na energetyce jądrowej i OZE. Coraz więcej mówi się o ograniczeniu paliw kopalnych. Czy taki scenariusz czeka również polską gospodarkę wodorową?
MF: Według mnie nie ma innej drogi, jeśli chcemy spełnić nadrzędny cel, jakim jest dekarbonizacja i ochrona klimatu. Koniecznością jest odejście od węgla i gazu ziemnego. Jeśli będziemy używać paliw kopalnych do produkcji wodoru to będziemy musieli to połączyć z wychwytywaniem dwutlenku węgla. Jest na to nacisk spowodowany dyrektywami unijnymi, ale jest i nacisk społeczny. Wszyscy powinniśmy dążyć do korzystania z rozwiązań najmniej szkodliwych dla środowiska.
W jaki sposób możemy skorzystać z wodoru, który jest produkowany u nas w kraju do rozwoju energetyki?
MF: Stalprodukt wytwarza wodór o jakości 5.0, który w pełni eksportuje. Orlen w Trzebini uruchomił swój hub wodorowy, w którym może produkować czyste paliwo. Podobnie Lotos rozpoczął budowę swojej instalacji. Będzie to oczyszczanie wodoru produkowanego metodą reformingu parowego gazu ziemnego.
To jeszcze nie jest produkcja wodoru produkowanego przy użyciu źródeł z OZE?
MF: Najbardziej ekologiczną metodą jest użycie elektrolizy, do której można dostarczać prąd z odnawialnych źródeł energii. Problem z OZE polega na tym, że ilość produkowanej energii jest zmienna ze względu na warunki atmosferyczne. Jeśli mamy nadmiarowy prąd uzyskany podczas bardzo wietrznej lub słonecznej pogody, to trzeba sprzedać tę nadwyżkę nawet z gorszą ceną. Jednak na szczęście, elektrolizery są odporne na takie zmiany natężenia i bez żadnych skutków ubocznych można zmniejszyć czy zmniejszyć produkcję wodoru.
Strategia wodorowa UE przewiduje do 2024 r. instalację co najmniej 6 GW mocy elektrolizerów i roczna produkcja co najmniej 1 mln ton wodoru z OZE. Czy ten cel jest realny?
MF: Uważam, że te cele na pewno zostaną zrealizowane. Unia Europejska w ramach organizacji Hydrogen Europe skupia wszystkie podmioty promujące projekty związane z energetyką wodorową. Zamówienia na elektrolizery już przekraczają zdolności produkcyjne zakładów.
Jak wiele polskich przedsiębiorstw pracuje nad produkcją zielonego wodoru?
MF: W swojej strategii ogłosiła to Polenergia. Taką produkcję rozważa także Orlen i Lotos. Przygotowuje się ZE PAK i PGNIG.
Czy przeszkodą do tego, żeby rozpocząć produkcję jest brak odpowiedniej infrastruktury, m.in. farm wiatrowych?
MF: Tak. Wspomniane przeze mnie firmy zamierzają budować farmy wiatrowe w różnych częściach Polski. Polenergia chce przeznaczyć środki na energetykę morską i postawić wiatraki na Bałtyku, ZE PAK otrzymała dotację na budowę elektrolizerów i farm wiatrowych na pogórniczych terenach. Z kolei, PGING w swoim zakładzie w Odolanowie zamierza na mniejszą skalę testować wtłaczanie wodoru do instalacji gazowej i inwestuje w elektrolizery i farmę fotowoltaiczną.
W Polskiej Strategii Wodorowej czytamy: prace nad technologiami związanymi z gospodarką wodorową realizowane są w Polsce od lat i obecnie istnieją już w kraju rozwiązania o wysokiej gotowości technologicznej – jakie to technologie i rozwiązania?
MF: Najbardziej zaawansowaną technologią jest wykorzystanie ogniw stałotlenkowych przez Instytut Elektrotechniki. O jej gotowości technologicznej świadczy projekt Vetnia realizowany w rafinerii Lotosu. W naszym Klastrze firma Sescom SA opracowała projekt kotła wodorowego produkującego energię cieplną, spalając wodór w czystym tlenie. Firma ta opracowała również własne rozwiązanie elektrolizera alkalicznego. Jest również projekt osiedla w Środzie Śląskiej, który będzie ogrzewane przy pomocy tych kotłów na wodór. Z kolei, Politechnika Gdańska pracuje nad usprawnieniem działania elektrod do elektrolizera. A firma EXDIN Solution opracowała kompresory wysokociśnieniowe wodoru o wysokiej wydajności. Mamy w kraju rozwiązania pozwalające na włączenie się aktywnie w gospodarkę wodorową w oparciu o polskie rozwiązania.
Co jest obecnie główną przeszkodą rozwoju energetyki wodorowej w Polsce?
MF: Przede wszystkim ciągle czekamy na wprowadzenie legislacyjnego pakietu wodorowego, bo bez regulacji mamy związane ręce. Kolejną przeszkodą jest brak wystarczającego dofinansowania dla projektów związanych z wodorem. Wiele do życzenia pozostawia również tempo wdrażania dyrektyw unijnych oraz prac nad certyfikacją zielonego wodoru.
W Sanoku powstała pierwsza samorządowa spółka wodorowa. Czy to nowy trend w energetyce na skalę regionalną?
MF: Gminy nie mają wystraczających funduszy na dofinansowanie projektów wodorowych, więc takie połączenie sił różnych organizacji jest słuszne. Uważam, że powinniśmy iść śladem zachodnich przykładów i organizować spółki lub konsorcja, gdzie liderem będą samorządy. Wtedy firmy związane z wodorem będą miały szansę na rozwój. Projekty związane z tym działem energetyki wymagają zaangażowania co najmniej trzech podmiotów, ze względu na skalę i finansowanie przedsięwzięcia.
Rozmawiała Maria Lipińska