W uchwale rząd ma wskazać najbardziej odpowiednią technologię do budowy pierwszej elektrowni.
Kto zbuduje elektrownie atomową? Decyzja może zapaść już dzisiaj
Decyzja rządu ws. wyboru dostawcy technologii do budowy polskiego atomu, zdaniem niektórych rozmówców DGP, może zapaść nawet dzisiaj. – Jest zielone światło dla przyjęcia uchwały, trzeba tylko dopiąć pewne kwestie formalne, więc pytanie, czy technicznie uda się to zrobić już w ten wtorek – wskazuje nasze źródło. Ale inni oceniają, że bardziej realny jest początek listopada. Wcześniej padała nawet symboliczna data 11 listopada.
W uchwale rząd ma wskazać, która z technologii jest optymalna do budowy pierwszej elektrowni. Praktycznie niekwestionowanym faworytem są Amerykanie. Dokument ma być jednak pozbawiony szczegółów, jak np. kwota inwestycji wynikająca z oferty czy podział udziałów w spółce Polskie Elektrownie Jądrowe. – Wybieramy technologię, a nie partnera – wskazuje nasze źródło. Podczas wizyty w USA wicepremiera Jacka Sasina i minister Anny Moskwy Amerykanie, jak słyszymy, „przyjęli do wiadomości”, że decyzja obejmie tylko pierwszą, a nie dwie planowane przez rząd elektrownie.
Sasin i Moskwa w USA. Główne cele wizyty zostały osiągnięte
Zdaniem naszych rozmówców z rządu główne cele wizyty w USA zostały osiągnięte. – Przede wszystkim udało się ich przekonać, że jesteśmy zainteresowani współpracą, a także jest szansa na poszerzenie offsetu w stosunku do pierwotnej oferty. Czekamy teraz na potwierdzenie tego wszystkiego na piśmie – mówi nam osoba znająca kulisy negocjacji.
Jeżeli chodzi o drugą planowaną przez rząd elektrownię – potencjalnie w grze są zarówno Amerykanie, jak i Francuzi czy Koreańczycy.
Jednocześnie za kilka dni wicepremier i szef Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacek Sasin wybiera się do Korei Południowej. Na razie plan zakłada, że 31 października dojdzie do podpisania listu intencyjnego w sprawie budowy kolejnej elektrowni atomowej, spoza puli planowanej obecnie w rządowym programie. – Program rządowy zakłada budowę dwóch elektrowni jądrowych w partnerstwie z dostawcą technologii i renomowanym wykonawcą, np. Westinghouse. Równolegle pojawił się projekt biznesowy (koreański – red.) i my jako rząd jesteśmy zainteresowani, by udało się wybudować jak najwięcej mocy wytwarzania czystej i taniej energii – wyjaśnia DGP Jacek Sasin.
Zastrzeżenia Amerykanów do koreańskiej oferty
Jednocześnie potwierdzają się informacje o tym, że strona amerykańska przesłała polskiemu rządowi zastrzeżenia, że eksport koreańskiej technologii dużych reaktorów wymagać może zgód firmy Westinghouse (jako właściciela praw patentowych do elementów tej technologii) oraz rządu USA. Westinghouse złożył pozew w tej sprawie.
Mecenas Wojciech Wrochna z Kancelarii Kochański i Partnerzy mówi nam, że z dostępnych informacji wynika, że 21 października Westinghouse wniósł do sądu federalnego dla Dystryktu Kolumbii pozew przeciwko KHNP. Jak relacjonuje, zarzuca koreańskiej spółce naruszenie praw własności intelektualnej w związku z oferowaniem technologii reaktora APR1400. Westing house twierdzi, że w związku z tym, że technologia oferowana przez KHNP zawiera rozwiązania oparte na tych, do których Westinghouse ma prawa, aby móc ją sprzedać do kraju trzeciego, potrzebuje jego zgody, której nie ma. Poza tym, w związku z przepisami amerykańskimi w zakresie udostępniania technologii jądrowych (tzw. wymogi 810 stanowiące implementację amerykańskiej ustawy dot. energetyki jądrowej z 1954 r.), wymagana jest zgoda amerykańskiego Departamentu Energii na taki transfer technologii.
Prawnik przypomina, że spór nie jest nowy – pojawił się już w trakcie projektów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie KHNP buduje cztery reaktory APR1400, a sprowadza się do tego, czy Koreańczycy dysponują już własną niezależną technologią, czy cały czas jest to produkt bazujący na rozwiązaniach amerykańskich. – Trzeba bowiem pamiętać, że rozwój technologii jądrowych w Korei (podobnie jak w Japonii) odbywał się przy wsparciu firm z USA. Amerykanie wskazują, że w ramach oferowania swojej technologii w Emiratach Koreańczycy o taką zgodę wystąpili, co dodatkowo uzasadniać ma ich twierdzenia. Koreańczycy twierdzą z kolei, że ich technologia jest w pełni niezależna od technologii amerykańskiej – tłumaczy mec. Wrochna.
Jak podkreśla, niezależnie od tego, gdzie jest prawda, spór ten może wpłynąć na polskie plany jądrowe, przy założeniu, że któryś z projektów miałby powstać na podstawie technologii koreańskiej. – Nie wydaje się możliwe prowadzenie projektu jądrowego z takim sporem w tle. Musiałby on zostać najpierw rozwiązany lub zakończony w inny sposób – akcentuje.
Także Maciej Lipka z Narodowego Centrum Badań Jądrowych uważa, że ruch Westinghouse opóźni potencjalną implementację koreańskiej technologii w Polsce. – Trudno wyobrazić sobie nawet rozpoczęcie przygotowań do budowy z jej wykorzystaniem w sytuacji, kiedy trwa – zaznacza. – Jeśli sprawa nie zakończy się ugodą, to proces sądowy może potrwać bardzo długo – podkreśla ekspert.
Pytany o opartą na technologii KHNP inwestycję ZEA Lipka przekonuje, że w tamtym przypadku sytuacja była inna. – Westing house nie starał się o ten kontrakt, miał umowy na budowę czterech bloków w USA i widoki na kolejne. Był też w elektrowni Baraka dość dużym podwykonawcą, który dostarczył m.in układy sterowania, elementy wewnątrzrdzeniowe i pompy – opisuje. Tymczasem, jak dodaje, teraz w Polsce Westinghouse i KHNP startują jako konkurenci. – Zwłaszcza ten pierwszy nie ma na razie żadnych nowych kontraktów w garści, a oprócz Polski zaraz rozpocznie się rywalizacja o Czechy, Arabię Saudyjską i w dłuższej perspektywie Ukrainę – akcentuje Maciej Lipka.
Jak polski rząd odnosi się do pozwu Westinghouse? – Amerykanie podczas wizyty zapewniali nas, że ten ruch nie był wymierzony w Polskę. Nie jesteśmy od rozsądzania, kto ma rację. Będzie to rozstrzygać sąd – słyszymy od jednego z rozmówców. Inny twierdzi, że na razie podchodzimy do sprawy ze spokojem. – Dla nas to wtórne, przynajmniej na tym etapie rozmów. Amerykanie faktycznie twierdzą, że prawa do technologii są na licencji, Koreańczycy to zresztą przyznają, ale podkreślają, że to było 30 lat temu i oni zrobili przez te lata własne badania – wskazuje rozmówca DGP. Utrzymuje, że termin uruchomienia koreańskiego atomu w Polsce w 2033 r. na razie jest niezagrożony. KHNP przekazało nam, że analizuje kwestię pozwu i na ten moment nie udziela komentarzy w tej sprawie.