Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

COP27. Więcej sprawiedliwości, dużo mniej ambicji

Marceli Sommer
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
emisja, CO2, klimat, ekologia
Kluczem do zgody w sprawie mechanizmu okazało się porozumienie wypracowane między Unią Europejską a państwami rozwijającymi się.
Shutterstock

Jeden z najdłuższych COP-ów w historii kończy się z mieszanymi rezultatami. Dał o sobie znać opór przed dalszym przyspieszaniem transformacji.

Powstanie nowy fundusz, który będzie wspierać kraje borykające się ze skutkami zmiany klimatu. To najważniejsza decyzja zakończonej w niedzielę konferencji klimatycznej w Szarm el-Szejk. „Straty i zniszczenia” mają tym samym awansować do rangi trzeciego filaru zielonego finansowania, które płynie od krajów zamożnej Północy do państw rozwijających się, obok mitygacji, czyli wysiłków zmierzających do hamowania ocieplenia i jego następstw, oraz adaptacji, czyli inwestowania w szeroko pojętą klimatyczną odporność. Potrzeby związane z odbudową po coraz częstszych i kosztownych katastrofach naturalnych tylko w krajach rozwijających się mogą w tej dekadzie sięgnąć 290–580 mld dol. rocznie, czyli co najmniej trzykrotności środków zmobilizowanych dotąd na finansowanie klimatyczne w ramach mechanizmów ONZ.

Kluczem do zgody w sprawie mechanizmu okazało się porozumienie wypracowane między Unią Europejską a państwami rozwijającymi się. Jak ogłosił wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans, Unia zarezerwowała już w budżecie pierwsze 60 mln euro na tego typu pomoc. Po drugiej stronie ważną rolę odegrał Pakistan, przewodniczący nieformalnej grupy krajów rozwijających się G77, a zarazem ofiara niedawnej powodzi, która przyniosła straty szacowane na 15 mld dol. UE i USA były wcześniej sceptyczne wobec ustanowienia osobnego funduszu dla strat i zniszczeń klimatycznych, obawiając się, że mechanizm stanie się podstawą roszczeń o klimatyczne reparacje ze strony globalnego Południa, które ponosi najwyższe koszty szkód klimatycznych, a zarazem ma niewielki udział w historycznych emisjach gazów cieplarnianych. Jeszcze przed porozumieniem nasz resort klimatu, pytany o stanowisko w sprawie mechanizmu, podkreślał, że Polska, dostrzegając problem „popiera w pierwszej kolejności wzmocnienie już istniejących funduszy i struktur międzynarodowej współpracy”.

Zawarty kompromis przewiduje ograniczenie roli powołanego funduszu do jednego z szerokiej palety instrumentów, poprzez które będzie udzielana tego typu pomoc. W szkicu wspólnego stanowiska UE i G77 wskazano programy umarzania zadłużenia, ubezpieczeniowe czy środki z opodatkowania zysków sektora paliwowego. Zasygnalizowano także, że na wsparcie nie będą mogły liczyć automatycznie wszystkie państwa klasyfikowane jako rozwijające się, tylko te uznane za szczególnie zagrożone. W ten sposób – nie wprost – porozumienie odnosi się do kontrowersyjnej kwestii statusu dużych gospodarek (i znaczących emitentów gazów cieplarnianych), które mocno wzbogaciły się w ostatnich dekadach, takich jak Chiny, Korea Południowa czy niektóre kraje arabskie. Gdzie w praktyce będzie przebiegała granica i jak zostanie zdefiniowane grono płatników funduszu, pozostaje na razie nierozstrzygnięte. Wypracowanie kompromisu będzie należało do głównych zadań powołanej przez szczyt komisji, której rekomendacje mają zostać zaprezentowane na przyszłorocznym COP28 w Dubaju. Zadanie nie będzie łatwe, ponieważ Chiny i mniejsze gospodarki wschodzące opierają się przed choćby częściowym objęciem zobowiązaniami finansowymi.

Większe rozczarowanie przynoszą efekty COP27 w zakresie tradycyjnych priorytetów. – Nasza planeta wciąż jest na ostrym dyżurze. Musimy natychmiast drastycznie redukować emisje, co jest kwestią, której ten COP nie rozwiązał – mówił wczoraj sekretarz generalny ONZ António Guterres. Jak dodał, nowy fundusz jest ważny, ale nie stanowi rozwiązania na miarę wyzwań, przed którymi stoimy. – Nie pomoże małemu krajowi wyspiarskiemu zmytemu z powierzchni Ziemi przez kryzys klimatyczny czy państwu afrykańskiemu zamienionemu w pustynię – argumentował. Kontrowersje wśród delegatów wzbudziło nawet podtrzymanie niektórych postanowień z ubiegłorocznego szczytu w Glasgow, takich jak coroczna aktualizacja planów klimatycznych oraz dążenie do utrzymania ocieplenia w granicach 1,5 st. C, który to próg, według większości naukowców, ma pozwolić na uniknięcie najbardziej bolesnych i nieodwracalnych konsekwencji zmiany klimatu. Ostatnie wyliczenia klimatologów wskazują, że cel ten wymyka się z naszych rąk. Już obecne temperatury są o ponad 1,1 st. C wyższe niż średnia z okresu poprzedzającego uprzemysłowienie.

Nie udało się też dojść do konsensusu co do zapisów mówiących o odejściu od paliw kopalnych. Co więcej, delegaci zgodzili się na odnotowanie roli technologii niskoemisyjnych w transformacji, co można interpretować jako ukłon w stronę gazu ziemnego, postrzeganego jako czystsze paliwo kopalne, oraz technologii wychwytu i magazynowania emisji, która według krytyków może się stać kroplówką dla branż wysokoemisyjnych. ©℗

Na COP27 powołano fundusz, z którego będą korzystać kraje rozwijające się