Do czwartku Komisja Europejska ma przedstawić szczegóły propozycji limitów cen gazu. Zima może ostudzić zapał do ich przyjęcia.
Projekt limitów cenowych
Na ostatnim szczycie Unii Europejskiej przywódcy zobowiązali Komisję Europejską do zaprojektowania limitów cenowych na importowany gaz. Okazją do omówienia wyników jej prac będzie najbliższa nadzwyczajna Rada ds. Energii, która zbierze się w czwartek. Czeskie przewodnictwo chciało doprowadzić do przyjęcia limitów jeszcze podczas swojej kadencji, która upłynie z końcem roku. Jak ustaliliśmy, Bruksela przedstawiła wstępną propozycję pod koniec ubiegłego tygodnia, ale bez wskazania konkretnych kwot. Dyplomaci spodziewają się, że to właśnie określenie pułapu, którego przekroczenie skutkowałoby uruchomieniem mechanizmu, może wywołać największe kontrowersje podczas czwartkowego spotkania ministrów energii.
Propozycja Komisji zakłada wprowadzenie miesięcznych limitów cenowych oraz wycofanie się z takiej interwencji, jeżeli ustąpią przesłanki do jej stosowania. KE chce w ten sposób zaznaczyć, że mechanizm byłby zarezerwowany dla sytuacji kryzysowych i regulowanie cen nie stałoby się w UE regułą. Do zdjęcia limitu mogłoby ponadto dojść w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa dostaw surowca do Europy. Innym elementem planu, który może wzbudzić kontrowersje, jest brak konieczności uzyskania politycznej zgody unijnych stolic na uruchomienie mechanizmu. W trakcie trwających od kilku tygodni rozmów państwa członkowskie chciały zarezerwować dla siebie wiodącą rolę w podejmowaniu decyzji o nałożeniu limitu. Bruksela we wstępnej propozycji ocenia jednak, że tak ukształtowany mechanizm byłby dysfunkcyjny, bo dodatkowo opóźniałby interwencję na rynku energii. Tymczasem dynamika wydarzeń na tym rynku i tak już znacząco utrudnia sprawne i elastyczne reagowanie na kryzysy.
Europa korzysta z zapasów
Dojście do porozumienia może utrudnić odczuwalne w ostatnich dniach ochłodzenie w Europie, które w ciągu ostatniego tygodnia przyczyniło się do wypompowania z unijnych zapasów niemal 400 mln m sześc. gazu. Według Gas Infrastructure Europe sezon grzewczy w Unii rozpoczął się we wtorek, o 17 dni później w stosunku do średniej z ubiegłych 10 lat. Stan zapełnienia magazynów na koniec tygodnia utrzymywał się jednak powyżej pułapu 95 proc. pojemności magazynowych (przekłada się to na ponad 100 mld m sześc. surowca), w czym istotną rolę odgrywają utrzymujące się na wysokim poziomie (ponad 400 mln m sześc. dziennie) dostawy gazu skroplonego (LNG). Jego zakup jest możliwy dzięki oferowaniu przez europejskich odbiorców konkurencyjnych cen. W pierwszej połowie listopada LNG odpowiadał za 45 proc. europejskiego importu, wyprzedzając w ten sposób przesył rurociągowy z Norwegii, który stanowił 36 proc. ogółu dostaw. W Polsce magazyny są zapełnione w 98 proc., co odpowiada 3,7 mld m sześc. gazu. Zapasy na tym poziomie są w stanie zaspokoić prawie połowę spodziewanego zapotrzebowania na najbliższe miesiące.
To właśnie pogoda, według większości prognoz, będzie jednym z czynników rozstrzygających o zdolności UE do łagodnego przejścia przez zimę. Wskazuje na to Bank Światowy, sugerując w październikowym raporcie o rynkach surowcowych, że załamanie pogody wciąż może zaowocować bardzo niskim poziomem zapasów magazynowych w końcówce sezonu. Za drugi klucz do bezpiecznej zimy uważane są wysiłki na rzecz oszczędzania gazu. UE uzgodniła niewiążące cele na tę zimę na poziomie 15 proc. ograniczenia konsumpcji z możliwością wejścia w życie obligatoryjnych cięć w przypadku ogłoszenia unijnego alertu decyzją większości państw. Między styczniem i październikiem udało się już ograniczyć zużycie o 10 proc. (w porównaniu z latami 2019–2021). W przypadku Polski ten wskaźnik wyniósł 11 proc.
Limit nie będzie sztywny?
Zdaniem Bena McWilliamsa z brukselskiego Instytutu Bruegla, aby uniknąć skutków konkurencji o dostawy LNG i redukcji zużycia gazu na rynku europejskim, limit cenowy nie powinien być wyznaczony sztywno w postaci określonej ceny za jednostkę paliwa. – Należy spodziewać się raczej określenia go w relacji do innych światowych indeksów, np. wskaźnika cen dla Japonii i Korei Południowej – uważa ekspert. Według danych Banku Światowego przeciętna cena gazu na rynku europejskim wynosiła 128,44 euro za 1 MWh. W tym samym czasie na rynku japońskim za tę samą ilość błękitnego paliwa trzeba było zapłacić równowartość 77,98 euro.
McWilliams ma jednak nadzieję, że nie wchodzi w grę opcja, w której UE wyznaczyłaby maksymalną cenę gazu na poziomie niższym niż obecne ceny dostaw na następny miesiąc TTF, które kształtują się na poziomie ok. 120 euro za 1 MWh. Jak tłumaczy, istotnym ryzykiem, jakie wiąże się z ustanowieniem limitu, będzie ucieczka gazowych transakcji poza giełdę. Taki scenariusz – według rozmówcy DGP – oznaczałby de facto eliminację TTF jako wiarygodnego indeksu dla unijnego rynku. Jeszcze mocniej swój sceptycyzm wobec koncepcji limitu artykułuje wpływowa norweska firma doradcza Rystad Energy, która w piątkowej analizie stwierdza, że zaproponowany przez KE instrument zakłóci mechanizmy rynkowe i przyniesie niepożądane konsekwencje z punktu widzenia zarówno bezpieczeństwa dostaw, jak i planów oszczędzania surowca. Analitycy zwracają też uwagę, że czynnikiem ryzyka dla stabilności rynku UE pozostają dostawy rosyjskie, które płyną wciąż do Europy, w tym w formie LNG. ©℗