Rząd przyznaje, że Polska jest osamotniona w sprzeciwie wobec rozporządzenia, które według branży wydobywczej grozi szybszą likwidacją kopalń.
W Unii toczą się prace nad regulacjami ograniczającymi emisje metanu z sektora energii. To drugi co do znaczenia gaz cieplarniany, który krócej niż CO2 utrzymuje się w ziemskiej atmosferze, ale dużo silniej oddziałuje na klimat. Propozycje, które pod koniec ub.r. zostały zaakceptowane przez „27”, obejmują m.in. emisje związane z wydobyciem węgla. Za min. 70 proc. z nich odpowiadają polskie kopalnie. Zgodnie ze stanowiskiem państw członkowskich od 2027 r. maksymalna emisyjność aktywnych kopalń nie powinna przekraczać 5 t na 1000 t wydobytego węgla. Jeszcze dalej szła propozycja Komisji Europejskiej, która dopuszczała zaledwie 0,5 t metanu na każde 1000 t węgla. Średnia dla polskiego wydobycia to niemal 8 t.
Według naszych rozmówców z branży specyfika polskiego górnictwa, które bazuje na głębokich pokładach węgla, oraz brak technologii, które pozwoliłyby na wychwyt emisji, sprawiają, że normy z unijnego rozporządzenia będą stanowić gigantyczny problem dla sektora i mogą wymusić zamknięcie przynajmniej części kopalń wcześniej, niż zakłada to harmonogram zawarty w umowie społecznej.
Eksperci studzą obawy, postulują stopniowe podnoszenie opłat za emisje metanu i inwestycje w ich obniżanie. Jeden z naszych zagranicznych rozmówców, mający wiedzę o pracach legislacyjnych, przekonuje, że dostępne technologie umożliwiają zarówno obniżenie stężenia metanu w powietrzu wypuszczanym przez szyby wentylacyjne (chodzi o mechanizm podgrzewania powietrza, który wywołuje utlenienie i rozkład metanu), jak i modernizację i usprawnienie instalacji odmetanowania węgla. Jednocześnie przyznaje, że zapisany w umowie społecznej harmonogram wymaga rewizji z punktu widzenia metanowości kopalń. – Według danych Państwowego Instytutu Geologicznego istnieją wystarczająco duże złoża niskometanowe, z których można byłoby czerpać węgiel nawet przez ponad 30 lat przy utrzymaniu skali eksploatacji z 2020 r. Wymagałoby to jednak uwzględnienia metanowości kopalń w planach strategicznych spó łek. Wyjątkiem mogłoby być wydobycie węgla koksującego, w przypadku którego nie ma alternatyw dla złóż metanowych, ale też regulacje dla niego zostaną najprawdopodobniej wprowadzone później – słyszymy.
Specjaliści przekonują, że zmierzenie się z emisyjnością wydobycia węgla leży też w interesie górników, bo sprzyja poprawie bezpieczeństwa w kopalniach. W praktyce scenariuszem mało prawdopodobnym jest – według nich – niekontrolowana likwidacja kopalń. Inny rozmówca DGP mówi, że jedyną rzeczywistą sankcją za kontynuowanie wydobycia w kopalniach, których emisyjność będzie przekraczać normy metanowe, będą kary finansowe – powiązane docelowo ze społecznym i środowiskowym kosztem emisji szacowanym przez badaczy na ok. 1 tys. dol./t.
Wartość rocznych emisji polskiego górnictwa przy tej wycenie to ponad 0,4 mld dol. Ale – jak słyszymy – szczegółowe sankcje dla Polski będą musiały zostać przyjęte w Warszawie, a rząd już sygnalizuje, że nie będzie się z tym spieszył. W dodatku ewentualne opłaty trafiałyby do budżetu państwa, który obficie subsydiuje górnictwo.
O stanowisko w sprawie planów UE zwróciliśmy się do rządu. „Jesteśmy świadomi faktu, że wymogi, które KE chce narzucić sektorowi wydobywczemu w ramach tzw. rozporządzenia metanowego, są zbyt wygórowane i mogą tworzyć bardzo wysokie, niepotrzebne koszty” – czytamy w odpowiedzi Ministerstwa Klimatu i Środowiska. „W Radzie, dzięki skutecznym negocjacjom, które Polska prowadziła w ubiegłym roku, udało nam się uzyskać znaczne polepszenie warunków wydobycia gazu i ropy. Również jeśli chodzi o wydobycie węgla, uzyskaliśmy pewne ustępstwa, jednak uznaliśmy je za niewystarczające. Dlatego w grudniu na Radzie – spotkaniu ministrów energii państw UE – Polska głosowała przeciwko rozporządzeniu” – informuje resort. „Niestety, głos Polski – głos rozsądku – był odosobniony” – dodano.
MKiŚ ani odpowiedzialny za górnictwo resort aktywów państwowych nie odpowiedziały na szczegółowe pytania na temat skutków przyjęcia regulacji w obecnym kształcie oraz ich wpływ na realizację umowy społecznej. MAP odesłał nas do wtorkowej wypowiedzi szefa resortu, wicepremiera Jacka Sasina, który zapewnił, że rząd zrobi wszystko, by rozporządzenie nie zostało przyjęte. – Robimy wszystko, by transformacja energetyczna w pożądanym przez nas kierunku odbywała się jak najszybciej, ale przez bardzo długi okres czasu węgiel będzie podstawą polskiej energetyki i będziemy czynić wszelkie starania, by polskie kopalnie mogły funkcjonować w sposób niezakłócony – powiedział Sasin. ©℗