Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Prezes PGG: Obecne projekty przepisów UE ws. redukcji emisji metanu oznaczają zamknięcie kopalń

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Węgiel
Węgiel
shutterstock

Projektowane przepisy europejskie dotyczące redukcji emisji metanu w branży surowcowo-energetycznej w obecnym kształcie oznaczają zamknięcie polskich kopalń po 2027 r. – przestrzegał w poniedziałek na konferencji Śląski Ład prezes Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Rogala.

Tegoroczna edycja konferencji Śląski Ład, której inicjatorką jest europosłanka Izabela Kloc, a organizatorem grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE (ECR), została poświęcona projektowi rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady ws. ograniczenia emisji metanu w sektorze energetycznym.

W konferencji uczestniczyli m.in. wiceminister klimatu Ireneusz Zyska, przedstawiciele instytucji naukowych oraz szefowie spółek górniczych i energetycznych. Projekt rozporządzenia w obecnym kształcie ma m.in. ustanowić normy zawartości metanu w odprowadzanym z kopalń powietrzu wentylacyjnym.

Pierwotny projekt zakłada w tym zakresie, że od 1 stycznia 2027 r. zakazane będzie uwalnianie metanu do atmosfery z szybów kopalń węgla innego niż koksowy, emitujących ponad 0,5 tony metanu (po głosach m.in. strony polskiej wskaźnik ten ma zostać zmieniony na 3 tony) na 1 tys. ton wydobytego węgla. Prezes PGG, odnosząc się do projektu, podał wartości z tej spółki, aby – jak zaznaczył – „zrozumieć grozę sytuacji”.

„Na przykładzie Polskiej Grupy Górniczej to jest emitowane rocznie 274 mln m sześc. metanu. Z czego 85 mln ujmujemy i możemy to zwiększyć jeszcze realnie o 30 mln. Ale 160 mln m sześc. to jest to, co jest w powietrzu wentylacyjnym, na co nie ma dzisiaj skutecznej technologii ujęcia” – wyjaśniał.

„Gdyby ten projekt rozporządzenia wszedł w kształcie takim, jak na dzisiaj, to zapisano w nim, że maksymalna możliwa emisja (metanu) to są 3 tony na 1 tys. ton wydobytego węgla. Więc w 2027 r. musimy zamknąć dwie trzecie PGG, bo nie spełniamy tego wymogu. U nas jest to 8,1 mln ton, a żeby zapewnić wykonanie programu odejścia do węgla do 2049 r, trzeba by zawiązać jakąś rezerwę na zwiększenie tej metanowości, więc trzeba by przyjąć minimum 12-13 mln ton” – zdiagnozował.

Rogala odniósł się przy tym do sprzeczności zapisów projektowanego rozporządzenia z założeniami tzw. umowy społecznej określającej m.in. harmonogram wygaszania polskich kopalń do 2049 r., w której pogodzono politykę klimatyczną Unii Europejskiej, dobro polskiej gospodarki i oczekiwania strony społecznej (są tam też uwzględnione plany redukcji emisji metanu).

„Jeżeli utrzyma się decyzja (o limicie) w okolicach poniżej 8 ton, to ta decyzja jest stricte polityczna i oznacza wywrócenie umowy społecznej do góry nogami, bo ktoś będzie musiał powiedzieć, że generalnie utrzymanie terminów (umowy społecznej) powyżej 2027 r. jest niewykonalne ze względu na przepisy, które zostały wprowadzone w życie” – przestrzegł Rogala.

Jak dodał, w razie wyemitowania w powietrzu wentylacyjnym większej, niż dozwolona ilości metanu, kraje członkowskie powinny ustalić opłatę. „Brzmi to niewinnie: opłatę ustali kraj członkowskich, ale ma być ona: adekwatna, odstraszająca i ma pozbawiać korzyści gospodarczych, a to oznacza, że takie przedsiębiorstwa nie mogą wykazywać zysku” – zastrzegł prezes PGG.

„Mając na uwadze mechanikę, która dziś towarzyszy narracji, jaka ma miejsce w Unii Europejskiej, oznaczało to będzie stawki karne na bardzo wysokim poziomie i możemy spodziewać się, że punktem odniesienia będzie (obecna opłata za emisję) CO2. Jeżeli to będzie punkt startowy do obliczania opłat za metan, to według najbardziej ostrożnego szacunku PGG będzie to ok. 2,1 tys. euro na tonę” – zobrazował Rogala.

„Jeżeli to przeliczymy na ilość ton, to będą to wielomiliardowe opłaty i to oznacza tak naprawdę zakończenie produkcji na rzecz importu energii” – ocenił.

Przypomniał ponadto, że rozporządzenie obejmie kontrolę metanowości węglowodorów produkowanych na terenie Unii Europejskiej, a węglowodory importowane będą oceniane na podstawie deklaracji.

„To już zaczyna wyglądać trochę jak dyskryminacja. Jeżeli będziemy opierać się na deklaracjach z Chin, Arabii Saudyjskiej, Bliskiego Wschodu, ile tam mają metanowości, to tam we wszystkich deklaracjach będzie zero. A Unia Europejska, która potrzebuje węglowodorów stałych, płynnych i gazowych będzie udawała, że tam jest zero, bo nikt nie odmówi obywatelom prądu w gniazdkach” – uznał prezes PGG.

„A więc, jeżeli po pierwsze wskaźnik zostanie ustawiony na 3 tony, a w przypadku PGG potrzeba 8 ton, a w Jastrzębskiej jest wyższa metanowość ścian, więc tam potrzeba 14 ton, to to oznacza zamknięcie polskich kopalń, jeżeli to wejdzie w życie” – podsumował.

„Jeżeli pozostaną ogólne zapisy dotyczące kar za przekroczenia z tym zapisem, że mają one pozbawiać korzyści gospodarczych, to też oznacza zamknięcie, bo też mówimy o bardzo wysokich opłatach, a jak się na to nie zgodzimy, to zrobimy drugi Turów – i będą nakładane sakramenckie kary na państwo członkowskie” – zaznaczył prezes PGG.

„I ostatni element, to forma dyskryminacji europejskiego przemysłu względem innych, którzy będą deklarować bez realnych możliwości sprawdzenia metanowość swoich produktów. Więc węgiel z Australii, z Kolumbii będzie niemetanowy, tylko krajowy będzie metanowy. Stąd powaga sytuacji i stąd istotne, aby ta informacja przebijała się do społeczeństwa” – skonkludował Tomasz Rogala.

Autor: Mateusz Babak