Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Wojna w Ukrainie zmieniła rozkład sił na rynku paliw

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
dr hab. Agnieszka Domańska
dr hab. Agnieszka Domańska
fot. materiały prasowe

Mimo stabilizującej się ceny baryłki ropy na światowych rynkach ceny na stacjach benzynowych nadal są wyższe niż przed rokiem. Wydaje się, że realne obniżki na rynkach paliw, które jako konsumenci będziemy widzieć w postaci nominalnej ceny za litr benzyny czy diesla, dopiero przed nami.

To, że cały europejski sektor energetyczny ulegnie olbrzymiej jakościowej i strukturalnej przemianie w przypadku agresji Rosji - jako największego dostawcy ropy i gazu dla UE i całej Europy – było oczywiste już przed wojną. To znaczy już wtedy, kiedy mało kto spodziewał się, że Rosja naprawdę uderzy militarnie na Ukrainę. O tym jednak, że - jeśli tak się stanie – rynek surowców energetycznych nigdy już nie będzie taki sam wiedzieli eksperci, mówili politycy, wyrokowały think-tanki, pisano w raportach, a z pewnością też w tajnych dokumentach wywiadowczych, do których opinia publiczna nie miała dostępu. Wojna trwa już okrągły rok i miesiąc, a mimo podjęcia szeregu strategicznych działań, a de facto transformacji całego sektora energetycznego – jego zaplanowanej na najwyższych szczeblach międzynarodowej władzy UE i realizowanej derusyfikacji, wpływ wojny na rynki paliw jest odczuwalny.    

Rynek ropy i rynek paliw, chociaż są mocno współzależne (bo przecież paliwa jak olej napędowy czy benzyna zwyczajnie są pochodną ropy i z niej powstają) rządzą się jednak innymi prawami. Jeśli chodzi o samą ropę, to w ostatnim czasie możemy zaobserwować nadwyżkę podaży ropy w stosunku do popytu. To między innymi wynik włączenia do światowego obiegu rezerw strategicznych należących do Stanów Zjednoczonych, co ustabilizowało ceny surowca na poziomie ok. 80 dolarów za baryłkę. Obserwując te zmiany, wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego to, ile musimy płacić za paliwa na stacjach, nie uległo zmianie, skoro cena baryłki ropy spada?

Wyjaśnijmy więc, że rynek oleju napędowego - w przeciwieństwie do rynku czystego surowca -funkcjonuje bardziej w wymiarze regionalnym. Wyrób ten powstaje, podobnie zresztą jak benzyna, w trakcie rafinacji ropy naftowej (z ciężkich jej frakcji). Produkowany jest więc bezpośrednio przez rafinerie. Okazało się, że transformacja spowodowana wojną na Ukrainie, związane z tym liczne przewartościowania i głębokie przesunięcia w rynkach zaopatrzenia, które od początku wojny i sankcji określano mianem „rewolucji”, do dzisiaj mają swoje konsekwencje. Jedną z nich jest, iż na świecie brakuje paliw, a szczególnie dotkliwy jest właśnie deficyt omawianego tu diesla czyli oleju napędowego. Praktycznie przyczynia się do tego fakt, że rafinerie znajdujące się na terenie Unii Europejskiej są niewystarczające do zaspokojenia potrzeb jej mieszkańców. 

Wbrew powszechnej narracji niektórych mediów i polityków cena gotowego produktu dostępnego na stacjach nie jest i nigdy nie była bezwzględnie proporcjonalnie zależna od ceny samego surowca na świecie. Ta ostatnia w Europie zależy od tego, jaki jest popyt i podaż paliw na międzynarodowym rynku Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia. 

Nie można też nie zauważyć, że od ponad roku diesel wykorzystywany jest w Unii Europejskiej także w celach grzewczych. Dodatkowo wzrosły też koszty innych źródeł energetycznych – gaz ziemny, energia elektryczna – co wzmocniło rolę paliw naftowych w produkcji energii elektrycznej i tym samym przyczyniło się do dynamicznego wzrostu ich ceny. To też prowadzi do wysokich cen na stacjach, które coraz mocniej zaczynają odczuwać kierowcy w całej Europie. Bo ten problem nie dotyczy tylko Polski, to problem całego regionu.

Jak wiele na rynku paliw zmieniła przedłużająca się wojna w Ukrainie? Do początków ubiegłego roku notowania ropy naftowej niewiele ustępowały cenie oleju napędowego na rynku sprzedaży detalicznej. Dzisiaj zaś różnica między ceną ropy naftowej a europejskimi notowaniami oleju napędowego jest obecnie dużo większa niż przed wojną. 

Cena ropy BRENT na początku 2022 roku wynosiła średnio 616 USD za tonę, a diesla na rynku ARA 714 USD za tonę. Różnica między ceną ropy a ceną gotowego produktu, wynosiła ok. 100 USD na tonie. W marcu tego roku cena BRENT wynosiła średnio 602 USD za tonę, a cena gotowego diesla średnio 810 USD za tonę, a więc o ponad 200 USD więcej na tonę ropy naftowej. Jednak mimo wszystko na lokalnym rynku paliw ceny spadają. Różnica w cenach ropy i gotowego produktu jest dziś zatem dwukrotnie wyższa niż przed wybuchem wojny na Ukrainie. A jak sytuacja wygląda u nas, w Polsce? Od początku lutego obecnego roku średnia cena diesla w Polsce spadła o 76 groszy.

Czy koniec wojny na Ukrainie zminimalizuje różnicę pomiędzy cenami paliw a cenami ropy naftowej? Na pewno najbliższe miesiące będą wpływały na światowy rynek ropy i europejski rynek paliw, bowiem nic nie wskazuje, żeby konflikt szybko się zakończył. Z pewnością europejska gospodarka musi teraz skoncentrować się na dalszym udoskonalaniu świeżo zbudowanego nowego ładu w obszarze dostaw ropy i paliw. Kluczowe w tym kontekście jest również powstawanie  nowych rafinerii w Azji i na Bliskim Wschodzie. Ich uruchomienie zmniejszy deficyt na rynku paliw gotowych, co powinno ustabilizować galopujące do tej pory ceny.

dr hab. Agnieszka Domańska,
profesor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie