Już teraz branżą wiodącą na Śląsku jest motoryzacja, liczymy, że fabryka Izery zwiększy jej innowacyjność. Inwestujemy także w czystą energię i branżę dronów - mówi w rozmowie z DGP Kazimierz Karolczak, przewodniczący zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii zrzeszającej 41 gmin (w tym 26 miast) konurbacji śląskiej.
Śląsk jako jeden z najbardziej węglowych regionów UE jest zarazem ogromnym sprawdzianem dla całej unijnej zielonej transformacji. Jaka jest rola Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii w tym procesie?
Jednym z głównych, ustawowych celów istnienia metropolii jest zadbanie o rozwój społeczno-gospodarczy, dlatego w obliczu odchodzenia od węgla, a co za tym idzie tradycyjnego przemysłu wydobywczego i hutniczego, szukamy szans na rozwój tam, gdzie tylko to możliwe. Chcemy zapewnić dobrą współpracę między poszczególnymi miastami tak, by zagwarantować pomyślny – nie tylko w sensie gospodarczym, ale przede wszystkim społecznym – przebieg transformacji i ukierunkować rozwój naszego regionu w nowy, innowacyjny sposób. A mamy ku temu możliwości, bo posiadamy atuty, jakich nie mają inne miasta: duży rynek ponad dwumilionowej metropolii oraz wysokiej jakości kapitał ludzki. Na obszarze metropolii 240 tys. przedsiębiorstw wytwarza 8 proc. PKB. Studenci mają do wyboru ofertę 28 uczelni wyższych. Aktywnie wspieramy naukę – uczelniom oferujemy program wsparcia, dzięki któremu mogą zapraszać naukowców z pierwszej dwudziestki uczelni listy szanghajskiej do prowadzenia cyklów zajęć, wykładów, seminariów. Cieszy się sporym zainteresowaniem i będziemy to rozwijać, aby ci wybitni naukowcy zostawali promotorami naszych doktorantów. To ludzie zdecydują o tym, jak będzie wyglądało Śląskie w ciągu kolejnych dekad.
Jak zrekompensować stratę węgla?
Chcemy wykorzystać transformację energetyczną do tworzenia nowych miejsc pracy. To, że dziś Śląsk kojarzy się głównie z węglem, wcale nie oznacza, że po rezygnacji z paliw kopalnych w regionie pozostanie pustka. Jesteśmy gotowi na inwestycje w technologie, pozwalające produkować czystą energię. Od trzech lat mocno interesujemy się wodorem. Obok Poznania, jako jedni z pierwszych w Polsce, chcemy zamówić autobusy wodorowe. Zrobimy to nie tylko po to, by zadbać o poprawę jakości powietrza, ale liczymy również, że będzie to impulsem dla producentów wodoru, którzy znajdą w instytucjach samorządowych stabilny rynek zbytu i dobry punkt odbicia do dalszych komercyjnych wdrożeń. Podpisaliśmy już listy intencyjne z Tauronem i Orlenem ws. podejmowania wspólnych działań na rzecz rozwijania technologii wodorowych. Transformacja energetyczna to również wyzwanie dla koncernów paliwowych, które muszą szukać bezemisyjnych rozwiązań. Powstał też projekt Śląskiej Doliny Wodorowej – chcemy zacieśniać współpracę między Politechniką Śląską a firmami gotowymi wykorzystać opracowane przez naukowców technologie. Dzięki temu ma być ona możliwie tania. Wiadomo, że na początku każda nowa technologia jest bardzo droga.
Wielu ekspertów wskazuje, że wodór to dość droga technologia, a zmiany potrzebne są jak najszybciej.
To prawda, dlatego konieczne jest sprawne przygotowywanie otoczenia prawnego i biznesowego na szczeblu ogólnokrajowym. A w wielu aspektach jesteśmy jeszcze na bardzo wczesnym etapie – wciąż nie znamy ceny jednostkowej za wodór, co będzie mieć duży wpływ na oszacowanie całkowitego kosztu wdrożenia i korzystania z tej technologii. Brak też ostatecznych porozumień co do kwestii zaopatrzenia. Samorządy mogą być odbiorcą wodoru, mogą uruchamiać regularne linie autobusowe obsługiwane przez pojazdy na ogniwa paliwowe, ale niestety może się okazać, że ta technologia na początku może być po prostu za droga. Dlatego bez rządowego czy unijnego dofinansowania upowszechnienie tej technologii byłoby bardzo trudne. Dzięki różnym programom dotacyjnym, z których chętnie korzystamy, sam zakup jest już w zasięgu ręki. Stajemy jednak przed rozstrzygnięciem jeszcze jednego, ważnego zagadnienia, a dotyczy ono zaopatrzenia – w jaki sposób samorządy mogłyby zostać wsparte i w tym zakresie, bo olej napędowy czy CNG będą pewnie sporo tańsze. Jedno z takich rozwiązań zaczęły stosować np. Niemcy, które już teraz zwalniają samorządy z akcyzowych opłat za wodór.
Wodór wystarczy?
W kontekście klimatycznym i energetycznym to jedno z rozwiązań, w którym dostrzegamy duży potencjał przyszłościowy. Ale ważna też jest praca u podstaw, czyli choćby zwiększanie efektywności energetycznej budynków. Sporo wydajemy na termo modernizację i wymianę źródeł ogrzewania w zasobach komunalnych, urzędach i instytucjach publicznych. To tworzy spory rynek dla rozwoju firm w tym obszarze. Jesteśmy gotowi iść też w technologie produkcji siłowni wiatrowych. Śląskie ma potencjał wytwórczy, by pod tym względem również stać się wiodącym ośrodkiem przemysłowym.
Nowa energetyka będzie jedynym kołem zamachowym, które zrekompensuje utratę węgla?
Samorządy nie są w stanie samodzielnie zbudować branż, które w pełni zastąpią cały wygaszany sektor. Wbrew pozorom, choć przemysł wydobywczy i energetyka konwencjonalna na Górnym Śląsku wciąż są bardzo ważne, to branżą wiodącą jest przemysł motoryzacyjny. Motoryzacja to jednak niestety w Polsce dość mało innowacyjna branża – w kraju brak zaawansowanych centrów badawczo-rozwojowych, wiele zakładów to zaplecze produkcyjne. Może ten trend zmieni fabryka Izery w Jaworznie.
Szukając nowych branż, aktywnie działamy np. w Centralnoeuropejskim Demonstratorze Dronów, w ramach którego blisko współpracujemy z Urzędem Lotnictwa Cywilnego i Polską Agencją Żeglugi Powietrznej. Projekt ma na celu stwarzanie jak najlepszych warunków do rozwoju tej branży, aby drony mogły świadczyć różnego rodzaju usługi – od monitorowania po transport ładunków medycznych, np. defibrylatorów. Pracujemy też wraz z uczelniami nad Instytutem Technologii Dronowej. Polskie firmy, również te działające na obszarze GZM, mają duży potencjał, by produkować naprawdę wyspecjalizowany sprzęt w tej dziedzinie. Z analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że to branża, którą czekają wielomiliardowe obroty.
Wystarczy środków na tak wielkie inwestycje?
Liczymy, że pieniądze unijne zostaną uzupełnione rządowymi pieniędzmi. Programy dla Śląskiego, opracowywane przez kolejne rządy, miały na celu regularne usprawnianie tutejszego rozwoju. Formalnie nie zostały one zamknięte, ale faktem jest, że wyraźnie zwolniły. Dlatego też rząd nie powinien poprzestać tylko na Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, stworzonym przez Komisję Europejską, zwłaszcza że wciąż istnieje ryzyko, iż regiony, które będą dokonywały nowych inwestycji węglowych, nie otrzymają z niego wsparcia. Tym samym, jeśli do skutku doszłaby budowa kopalni w Mysłowicach, to cały region katowicki mógłby zostać pozbawiony finansowania. To projekt prywatnej firmy, która uzyskała już wszystkie zgody na jego realizację, na co nie miały wpływu pozostałe miasta, które mogą ponieść dotkliwe konsekwencje. W związku z tym w niebywale trudnej sytuacji mogłaby się znaleźć np. Ruda Śląska, znajdująca się w tym zagrożonym podokręgu, przed którą jest ogromne zadanie zamknięcia największej kopalni w regionie.
A przecież sama kwestia górnictwa nie jest jedynym wyzwaniem, na które muszą znaleźć się środki. Mamy wiele zdegradowanych terenów w dobrych lokalizacjach, które trzeba zrewitalizować i przywrócić do użytku. To jest drogie, ale ma znacznie większy sens niż wycinanie lasów czy szukanie terenów biznesowych daleko poza miastem. Jako samorządy inwestujemy w te rozwiązania, ale sami nie jesteśmy w stanie ich udźwignąć.
Ile pieniędzy potrzeba?
Na pewno to kwestia kilkudziesięciu miliardów złotych w najbliższej dekadzie. Prowadzimy analizy w tej sprawie w ramach poszczególnych miast, ale wiele zależy też od polityki centralnej, więc nasze szacunki nie są wystarczające, a prognozy miast są rozbieżne.
Na horyzoncie pojawia się tymczasem ryzyko uszczuplenia budżetów samorządów z powodu rozwiązań z Polskiego Ładu.
Faktycznie, te propozycje napawają niepokojem. Tu również jesteśmy na etapie obliczeń. W budżecie samej metropolii 5 proc. wpływów pochodzi z tytułu podatku PIT. To ok. 360 mln zł. Zwiększenie kwoty wolnej od podatku spowoduje ubytek rzędu ok. 30 mln zł. Uwzględniając budżety miast, również widać, że problem może być poważny, zwłaszcza że już teraz jako cała metropolia mamy więcej mieszkańców – o ok. pół miliona – niż Warszawa. Nawet jeśli zsumujemy wszystkie budżety 41 gmin członkowskich metropolii, jest to łącznie ok. 5 mld zł rocznie mniej, niż wynosi budżet stolicy. To przepaść w możliwościach rozwojowych. Dlatego kolejne cięcia napawają niepokojem. W najgorszym scenariuszu może tak być, że z powodu braku środków na konieczny wkład własny nie będziemy mogli skorzystać z funduszy unijnych. A transformacja nie uda się bez samorządów.
Liczymy zatem na zrównoważenie ubytków i mamy nadzieję, że odbędzie się to systemowo, a nie w postaci indywidualnych mechanizmów wręczania dotacji, które budzą czasem kontrowersje.
Komisja Europejska zaprezentowała niedawno program „Fit for 55”. Jak Śląsk zapatruje się na planowane w nim zaostrzenie celów klimatycznych?
Cele są bardzo ambitne, ale – jak pokazuje raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) – obawy mogą być uzasadnione. Nie ma wątpliwości, że powinniśmy zdecydowanym krokiem zmierzać ku zielonej gospodarce. Na razie jednak znamy tylko jedną stronę równania: mamy wymagania, ale nie wiemy, jakimi narzędziami możemy im sprostać, by utrzymać konkurencyjność Polski i Europy względem reszty świata. Stary Kontynent nie może wziąć na siebie wszystkich kosztów, bo odpowiada za 12 proc. emisji całego globu. Jako region również potrzebujemy szczegółowej mapy drogowej realizacji tych celów.
Czy na podstawie dotychczasowych doświadczeń można stwierdzić, że formuła metropolii zdaje egzamin?
Wiele udało się zrobić, choćby w dziedzinie transportu publicznego. Metropolia może zdziałać znacznie więcej niż związek komunalny, a fakt, że posiada własny budżet, sprawia, że łatwiej o nawiązywanie współpracy między miastami. Aby sprawnie i skutecznie działać, charakter instytucjonalny musi odpowiadać specyfice danego obszaru. Mówiąc „metropolia”, najpowszechniej kojarzy się to nam z jednym, bardzo dużym miastem – liderem i jego obwarzankiem, natomiast my tworzymy konurbację, czyli duże skupisko średnich i małych miast. Specyfika danego obszaru ma wpływ na sposób zarządzania i realizowane zadania. Jesteśmy pierwszym zinstytucjonalizowanym związkiem metropolitalnym w naszym kraju, więc przecieramy ten szlak. Oczywiście czerpiemy z doświadczeń innych europejskich obszarów. Ale tak, jak rozwijają się nasze miasta, dostosowując się do aktualnych wymogów, potrzeb i sytuacji, tak naturalny jest dalszy rozwój obszarów metropolitalnych. NIK właśnie kończy ocenę trzyletniego funkcjonowania GZM, więc będzie to podstawą do nowych dyskusji na temat ewentualnych przemian mogących zwiększyć efektywność tej współpracy. Bo przecież celem istnienia każdej metropolii jest to, by podnosić jakość i komfort życia mieszkańców.
Rozmawiał Grzegorz Kowalczyk