Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

ESG i CSR - a moralne towarzystwo. Czyli ludzie, szpilki i wilki

Ten tekst przeczytasz w 5 minut
esg
fot. materiały prasowe

Cyrk, kabotynizm, hipokryzja – te słowa przewijają się przez internetowe fora przy okazji pojawiania się informacji o wydarzeniach poddających w wątpliwość szczerość intencji tych, którzy głośno apelują o potrzebie ratowania planety i wdrażaniu zrównoważonego rozwoju. Którzy żądają od innych wyrzeczeń, sami nie świecąc przykładem

Praźródłem CSR, poprzedniczki ESG, jest dobroczynność. Są dwa wspaniałe filmy, w których pojawia się ten szlachetny wątek. W „Ojcu Chrzestnym” widzimy scenę, w której senator Pat Geary dziękuje Michaelowi Corleone za hojny datek na rzecz uniwersytetu. A na początku filmu „Wilk z Wall Street” makler giełdowy Jordan Belfort opowiada, że dzięki pieniądzom może ratować puszczyka plamistego. Są to oczywiście fikcje, chociaż nie do końca. Taki Al Capone był znany z dobroczynności, dokarmiał biednych mieszkańców Chicago. A „Wilk z Wall Street” powstał na podstawie biografii prawdziwego Jordana Belforta po jego wyjściu z więzienia, do którego trafił za oszustwa. Dziś Belfort jeździ po świecie jako wzięty mówca motywacyjny. Zresztą jego rady naprawdę są interesujące.

Jednak to są prostackie – by nie rzec, humorystyczne - przykłady z świata przestępczego czy para-przestępczego, z którym uczciwy biznes nie ma nic wspólnego. Dlatego skomplikujmy partyturę. W zeszłym roku zrobił się huczek, bo Komisja Europejska zaproponowała aby w ramach dekarbonizacji sektora morskiego z opłat zwolnić nie tylko statki typu offshore i rybackie, ale też jachty. Przy okazji – jacht Jordana Belforda miał lądowisko dla helikopterów. Wcześniej zrobił się też huczek wokół pomysłu KE, żeby od jednolitego podatku od paliwa lotniczego zwolnić prywatne odrzutowce. No i różni oburzeni krzyczeli, że urzędnicy chcą dobrze zrobić bogatym. A przecież można stwierdzić, że dla właścicieli jachtów i odrzutowców są one narzędziem pracy, wehikułem poruszania się między globalnymi problemami.

Lot nad kukułczym gniazdem

Przykładem jest szczyt COP26. Podczas szczytu zleciało się prywatnymi samolotami tylu zatroskanych o los planety globalnych biznesmenów, że na lotnisku w Glasgow zrobił się korek. „Daily Mail” donosił o 52 prywatnych maszynach. W sumie maszyn było około 400, jednak polityczno-rządowe zostawmy na boku. Jeden z biznesmenów przyleciał prosto z urodzinowej fety, odbywającej się na luksusowym jachcie innego. Sporo hałasu wywołały też nieekologiczne wycieczki w kosmos, jakich dopuścił się ten czy ów przedstawiciel światowego kapitału.

Są to sprawy nie zawsze jednoznaczne, ponieważ ci sami liczni biznesmeni wykładają ogromne pieniądze, idące w miliardy dolarów, na walkę ze zmianami klimatycznymi, walkę z ubóstwem i na rozwój ochrony zdrowia. Jednak jest coś dwuznacznego w ich krytykowanych zdarzeniach. I oni sami to czują. Jeden z przedsiębiorców stwierdził, że spojrzenie z kosmosu na Ziemię pozwoliło mu lepiej zrozumieć potrzebę ochrony naszej kruchej, małej planety. Można wierzyć, że takie refleksje przyszły mu do głowy, choć wyglądają one też na próbę wyprowadzenia wycieczki poza schemat przygody. A brytyjski następca tronu, książę Karol, owszem, też lata odrzutowcem należącym do monarszej rodziny, jednak podkreśla, że samolot jest przystosowany do korzystania z paliwa bardziej przyjaznego środowisku.

Rzecz jasna, nie można oczekiwać, że multimiliarderzy będą latać paralotniami. Jednak niektórzy z nich sami czują, że poza hojnymi sumami na zrównoważony rozwój, potrzebne są demonstracyjne gesty. Ponieważ trudno bez gestów budować poczucie wspólnoty, będącej również częścią ładu korporacyjnego. Wielki wspólny grill prezesów z pracownikami nie wynika z tego, że prezesowi bardzo odpowiada poczucie humoru kierownika sprzedaży z 7 piętra i 14 boxu, tylko z konieczności budowania korzystnych dla firmy relacji międzyludzkich.

Lecimy po kotlety z robaków

Oderwijmy się od jednostkowych przypadków i znów pójdźmy systemowo. Mamy pakiet Fit For 55, czyli fyftofyftyfajf. Z komunikatu Grupy Lufthansa wynika, że tylko zimą jej samoloty wykonały 18 tys. pustych lotów. Bo w UE obowiązują przepisy, wedle których linie lotnicze, aby zachować prawa do slotów na lotniskach, muszą zrealizować określoną liczbę lotów. W okresie pandemii było mniej pasażerów, więc samoloty woziły powietrze. Dyrektor generalny Lufthansy stwierdził, że podczas gdy w innych częściach globu znaleziono korzystne dla klimatu rozwiązania, to UE nie pozwala ich stosować. Głosy krytyki pod adresem unijnych urzędników nadleciały zresztą z różnych stron, także Grety Thunberg. I jak teraz przekonywać szaraczków, że mają chodzić piechotą, pozbyć się starego, osobiście wyklepanego, kupionego za uciułane grosiwo opla i płacić za wszystko drożej z powodu unijnego fyftofyftyfajf?

Ograniczajmy jedzenie krów i świń, bo ich gazy psują atmosferę, jedzmy owady z ekologicznych farm – apelują liczni przywódcy. No to czekamy, cierpliwie czekamy na tzw. przebitki z bankietów, na których zobaczymy, jak sami z apetytem pałaszują kotlety z soi przemielone z larwami much a na deser wcinają tort z pieczonych szarańczy. Zrównoważony rozwój stawia wyzwania. Smacznego.

Teatralne maski, szpilki i wilki

Zwykli zjadacze chleba to materia oporna, krytyczna i wyczulona. Na przykład widzą, jak z limuzyny wysiada kanclerz Angela Merkel. Zakłada maseczkę, przechodzi obok plutonu kompanii reprezentacyjnej, też odzianej w maseczki. Wchodzi do budynku, zdejmuje maseczkę i z uśmiechem wita się z włoskim gospodarzem. Po chwili ta sama scena, tylko z udziałem prezydenta Francji. „Muszą biedacy zdejmować maski, narażać się, aby demonstrować uśmiechy” – to tylko jeden z najłagodniejszych komentarzy. A w Polsce mieliśmy urodziny znanego dziennikarza. Tłum polityków, żadnych maseczek, dystansów, rojno i wesoło. Wina gospodarza? Możliwe, jest koneserem.

No i mamy liczne zdjęcia z kraju i zza granicy na których widać rozbawionych polityków, biznesmenów, ludzi kultury, celebrytów. Bez maseczek i bez dystansu. W maseczkach stoją tylko hostessy z tacami. Potem widzimy, że aktorka, szef firmy czy polityk żąda, aby łażących po galeriach handlowych bezmaseczkowych durnych Kowalskich karać mandatami. Bo jak inaczej niż mandatami wytłumaczyć ciemnocie, że to dla jej dobra? A że argumentacja menedżerów nakłaniających pracowników do przestrzegania 3xD jest w obliczu takich zdarzeń słabsza, to już ich problem.

Oczywiście przykładów dwuznaczności jest dużo więcej i dużo poważniejszych. Można na przykład zastanawiać się, czy w imię dobra przyszłości ludzkości, nie zapomina się o ludziach, których chce się już jutro i pojutrze zmusić do obniżenia standardu życia. A ludzie mają to do siebie, że jak chce im się zabrać, samemu na ich oczach żyjąc wygodnie i niekoniecznie eko, to mogą wywrócić stolik do gry, w tym przypadku stolik zielony. A może stolik do zielonych interesów, które czasem stoją za szczytnymi hasłami. Lecz to już tematy na publicystykę a nie na felieton.

Tutaj jeszcze dorzućmy korporacje, na zewnątrz epatujące raportami ESG, a wewnątrz hołdujące zasadzie ZOW – „Zap… Op… Wyp…”. W końcu ktoś o północy musi wtłaczać w Exela dane do pozafinansowego raportu. Inna sprawa, że taka schizofrenia, rozdźwięk między deklaracjami a rzeczywistością, na ogół sprowadza na firmy strategiczny kryzys. Bo co było głoszone w mroku, w świetle będzie słyszane. I ludzie uciekną, jakość pracy spadnie.

Zapach zalatujący dwuznacznością nie jest zapachem z perfumerii. A z zatykanym nosem nie da się oddychać. Nie pomogą też penegiryki działu marketingu o tym, jak ten czy ów przedsiębiorca dba o ESG. „Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego klubu, prezes Ochódzki Ryszard, naszego klubu Tęcza. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie, to wilki!”. Jak wynika z „Misia” Stanisława Barei, to już było i się skończyło.

Bogusław Mazur,
sekretarz redakcji portalu RaportCSR.pl

_______________________________________________

esg
fot. materiały prasowe
Od dziś w salonach Empik w całej Polsce, a także w sieci internetowych księgarni, jest już dostępny „Raport ESG”. Nowy magazyn gospodarczy porusza tematy społecznej odpowiedzialności biznesu, ochrony środowiska i ładu korporacyjnego. To pierwsze takie wydawnictwo na polskim rynku.
„Raport ESG” to projekt wydawniczy Instytutu ESG, głównego organizatora I Kongresu ESG – Liderzy Zrównoważonego Rozwoju na rzecz ekosystemu ESG. W magazynie, dostępnym w wersji papierowej i elektronicznej, na 64 stronach znajdziemy opinie, komentarze i artykuły, a także wskazówki i kierunki działania dla rozwoju idei ESG przygotowane z myślą o polskich przedsiębiorcach. Po raz pierwszy informacje na ten temat zostały zebrane w jednym miejscu, w przyjaznej czytelnikowi formie. „Raport ESG” jest kwartalnikiem, a jego cena to 19,90 PLN.
W numerze znajdziemy wywiad z Barbarą Sochą, wiceminister rodziny i polityki społecznej, w którym poznamy nie tylko działania resortu w zakresie ESG, ale minister dzieli się też przemyśleniami, o tym jak pogodzić życie prywatne i zawodowe, i jeszcze odnieść sukces. Z prof. Marcinem Wiąckiem, Rzecznikiem Praw Obywatelskich, redakcja rozmawia o korzyściach, które daje przemyślane zarządzanie różnorodnością w firmach, a także o wyzwaniach, które idee ESG stawiają przed RPO.

_______________________________________________